Rosyjskie wojska operujące na terenie separatystycznych Abchazji i Osetii Płd. zajmują kolejne skrawki terytorium kraju pod pretekstem wytyczania granicy
– Ludzie jednego dnia zasypiają w Gruzji, a następnego dnia mogą się już obudzić po stronie rosyjskiej. Przestawiają nam granicę, porywają i mordują naszych obywateli – mówi DGP Tamar Arweladze, jedna z liderek antyputinowskich protestów, które trwają na ulicach Tbilisi od 20 czerwca. W jej słowach nie ma przesady. Tak wyglądają realia tzw. borderyzacji.
Po wojnie w 2008 r. Rosja uznała niepodległość oderwanych od Gruzji regionów Abchazji i Osetii Płd., po czym przekształciła je w bazy wojskowe. Niektórzy eksperci szacują, że w samej Osetii Płd. co piąty z 40 tys. mieszkańców jest rosyjskim wojskowym. Okupacja tego ostatniego, niewielkiego quasi-państwa ma znaczenie strategiczne. Linia rozgraniczenia biegnie zaledwie kilka kilometrów od ropociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan i autostrady łączącej zachód Gruzji z jej stolicą.
Rosyjscy mundurowi, którzy wytyczają w terenie granice Abchazji i Osetii Płd. z Gruzją właściwą, przy okazji zajmują skrawki terytoriów, dotychczas znajdujących się pod kontrolą rządu w Tbilisi. Płoty pojawiają się często nocą, dzieląc na pół wsie i blokując rolnikom drogę do ich pól i winnic. Według danych gruzińskich z końca 2018 r. sprawa dotyczy 1000 rodzin z 34 miejscowości.
Opublikowany właśnie raport Amnesty International opisuje historię 85-letniego Dawita Waniszwilego z wioski Churwaleti. – Rosyjscy mundurowi weszli do mojego domu i powiedzieli, że to już nie jest część Gruzji. Tego samego dnia zaczęli stawiać ogrodzenia wokół mojego domu. Nie mam już dostępu do reszty wioski – mówił mężczyzna. Małżeństwo Waniszwilich żyje dzięki rodzinie i sąsiadom, którzy w nocy przekazują im przez płot emeryturę czy leki.
Skorzystanie z któregoś z przejść granicznych jest niemożliwe, ponieważ są one oddalone często o wiele godzin drogi od wiosek. Zresztą Abchazja – oficjalnie ze względu na protesty w Tbilisi – zamknęła niedawno jedyne przejście na rzece Inguri. – To z kolei uniemożliwiło abchaskiej młodzieży zdawanie egzaminów na gruzińskie uniwersytety – mówi DGP politolog Dimitri Awaliani.
Część rolników, która straciła dostęp do pól, nadal wchodzi na nie i uprawia rolę, narażając się na kary. W zeszłym roku Gruzini odnotowali 128 przypadków zatrzymań chłopów podczas próby przejścia na tereny okupowane przez Rosjan lub separatystów (Tbilisi nie ma danych o zatrzymaniach w odwrotnym kierunku). Separatyści podają jeszcze wyższe liczby. Szef południowoosetyjskiego KGB, obywatel Rosji Wiktor Szargajew, mówił, że w 2016 r. za „naruszenie reżimu granicy państwowej” zatrzymano 549 osób. – Ludność jeszcze nie przywykła do istnienia granicy, biorąc pod uwagę związki obywateli zamieszkujących obie jej strony – tłumaczył.
Osetyjczycy zatrzymanych zwykle wypuszczają na wolność po uiszczeniu 2000 rubli (120 zł), a Abchazowie – nawet 15 tys. rubli (900 zł), co dla ubogiej ludności wiejskiej jest majątkiem, zwłaszcza że tereny przyległe do Osetii Płd. to najbiedniejsza część kraju. Zdarzają się drastyczniejsze przypadki. W 2017 r. 71-letni Amiran Gugutiszwili z wioski Gugutiantkari został zatrzymany podczas prac polowych i pobity przez rosyjskich pograniczników, a gdy po pięciu dniach wyszedł na wolność, lekarze stwierdzili u niego zespół stresu pourazowego.
W ubiegłym roku na południowoosetyjskiej komendzie zmarł Arczil Tatunaszwili, który zajmował się przemytem owoców między Gruzją właściwą a Osetią Płd., z kolei rok wcześniej abchascy pogranicznicy zastrzelili na linii rozgraniczenia Gigę Otchozorię. Gruzińska opozycja postulowała wówczas, by władze stworzyły „Listę Otchozorii”, na którą miałyby trafiać osoby odpowiedzialne za śmierć obywateli Gruzji na terenach okupowanych.
Borderyzacja to jedna z przyczyn napięć w relacjach rosyjsko-gruzińskich. Najnowsza eskalacja sporów trwa od czerwca, a zaczęła się od wystąpienia rosyjskiego deputowanego w tbiliskim parlamencie, co Gruzini uznali za prowokację. W poniedziałek Rosjanie wprowadzili w życie zakaz bezpośrednich lotów do Gruzji. Putin nie spełnił na razie pogróżki wprowadzenia sankcji ekonomicznych. – Powinniśmy wezwać zdrowe siły gruzińskiego społeczeństwa, by pokonały nieszczęście agresywnego nacjonalizmu – mówił wczoraj szef senackiej komisji spraw zagranicznych Konstantin Kosaczow.