Kraj przeżywa najgłębszy spadek koniunktury od kryzysu po bankructwie Lehman Brothers z 2008 r..
Dochód narodowy Korei Południowej spadł w I kwartale tego roku o 0,3 proc. w stosunku do ostatniego kwartału roku poprzedniego. PKB w skali rocznej nadal rośnie – o 1,8 proc., choć oczekiwano wzrostu o 2,4 proc. Tu też mamy więc rozczarowanie. Wbrew pozorom nie jest to wiadomość ważna tylko dla pasjonatów Dalekiego Wschodu. Akurat Korea Południowa jest na świecie postrzegana jako coś w rodzaju wskaźnika wyprzedzającego dla całej gospodarki światowej. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, gospodarka koreańska jest niezwykle mocno powiązana z gospodarką chińską. Przy tym jest też znacznie bardziej transparentna, bo Korea Południowa to kraj demokratyczny. Dane koreańskie powszechnie uznaje się na świecie za wiarygodne, czego nie można powiedzieć o danych chińskich. Do tych inwestorzy i ekonomiści na świecie podchodzą z pewną rezerwą, pamiętając o słowach dzisiejszego premiera Chin, który kilkanaście lat temu (kiedy nie był jeszcze premierem) powiedział, że wśród danych z Chin patrzy tylko na te o zużyciu energii i przewozach towarów koleją, bo te najtrudniej sfałszować.
Jeśli więc Korea Południowa ma kłopoty, to można zakładać, że Chiny, niezależnie od tego, jakie dane pokazują, też je mają. Oczywiście kłopoty Chin, czyli drugiej największej gospodarki na świecie, oznaczałyby znacznie większą skalę problemu globalnego niż kłopoty samej tylko Korei Południowej. Chociaż warto pamiętać, że to nie jest mały kraj. Gospodarka Korei Południowej zajmuje dwunaste miejsce na świecie, a wartość jej rocznej produkcji jest prawie taka sama, jak gospodarki rosyjskiej.
Po drugie, wielu ekonomistów na świecie już dawno zauważyło, że to, co się dzieje z południowokoreańskim eksportem, zwykle dość dobrze pokrywa się z tym, co się dzieje generalnie z handlem zagranicznym na całym świecie. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego ostatni większy rozjazd między dynamiką eksportu południowokoreańskiego a dynamiką globalnego handlu zagranicznego miał miejsce 15 lat temu, około 2003–2004 r. Potem obydwie wartości zmieniają się tak samo: ożywienie do 2008 r., nagły kryzys i dynamiczne odbicie po nim trwające do 2010 r. Potem stagnacja w 2012 r. i spadki w latach 2014–2015, następnie kolejne ożywienie trwające do 2017 r. i kolejne spowolnienie trwające do dziś.
Ważne jest też to, że Korea Południowa to kraj zaawansowany technologicznie, z silną pozycją w przemyśle elektronicznym. Jeśli coś złego dzieje się z ich eksportem, zwykle oznacza to zakłócenia na najważniejszych rynkach na świecie: japońskim, amerykańskim, niemieckim czy chińskim. Jeśli gorzej sprzedają się południowokoreańskie mikroprocesory, można oczekiwać kryzysu w całej branży komputerowej na świecie itd. Złe dane o eksporcie z Korei Południowej stanowią więc sygnał o problemach pojawiających się w takich miejscach, z których kryzys może łatwo rozlewać się na resztę świata.
W tym kontekście ważne jest to, że do spadku południowokoreańskiego PKB w I kwartale przyczynił się właśnie słabnący handel zagraniczny. Eksport był aż o 8,3 proc. mniejszy niż rok wcześniej. Co ważne, był to już III kwartał ze spadkiem eksportu z rzędu, a w dodatku skala spadku okazała się większa niż poprzednio. Zgodnie ze schematem obowiązującym na świecie od 15 lat lada chwila cały światowy handel zagraniczny również powinien maleć. A malejący handel zagraniczny zwykle oznacza duże ryzyko wystąpienia recesji w wielu krajach na różnych kontynentach.
To, że koniunktura gospodarcza w Korei Południowej stopniowo się psuje, nie może dziwić, bo od wielu miesięcy dzieje się tak na całym świecie. Ale najnowsze dane z Seulu mimo to są sporą niespodzianką. Po dwóch gorszych kwartałach z drugiej połowy 2018 r. analitycy z międzynarodowych banków i instytucji finansowych obstawiali raczej odbicie i wzrost. Tymczasem mamy wyraźne pogorszenie sytuacji, inwestycje w firmach spadły aż o 11 proc. – najbardziej od 21 lat. Najważniejszy fundament tamtejszej gospodarki – koncern Samsung – zanotował na początku tego roku największy spadek zysków od czterech lat.
2019 to rok, w którym przedsiębiorcy, banki, ekonomiści na całym świecie wyczekują końca spowolnienia. Dołka, od którego się odbijemy i rozpoczniemy jako gospodarka światowa nową fazę ożywienia. O tym, że ten dołek miniemy już za chwilę, słyszymy każdego miesiąca, ale też co miesiąc dane z Chin, Japonii, Niemiec czy też całej strefy euro wskazują na coś przeciwnego. Dołka na razie nie widać. Zaskakujący spadek PKB w Korei Południowej jest bardzo wyraźną sugestią, że na prawdziwe odbicie w gospodarce globalnej trzeba będzie prawdopodobnie poczekać znacznie dłużej.