Majowe eurowybory będą wyjątkowe. Ugrupowania umiarkowane spierają się o kształt dalszej integracji. Radykałowie nie chcą już wyprowadzać swoich krajów z UE, lecz ją przejąć i przerobić od środka na „Europę ojczyzn”, niekoniecznie liberalnych.
Dziennik Gazeta Prawna
Po prawie dekadzie kryzysów Unia Europejska złapała drugi oddech, ale przed nią wciąż trudne miesiące – czeka ją kilka poważnych wyzwań, m.in. brexit czy wieszczone przez MFW spowolnienie gospodarcze. Kluczowe będzie też przebrnięcie przez trudny rok wyborów oraz utrzymanie jednomyślności oraz jedności 27 państw.
Pomimo świadomości wyzwań nastroje w Brukseli nie są złe. Ostatni sondaż Eurobarometru (badanie przeprowadzono 8–22 listopada 2018 r.) wskazuje, że wzrosła liczba obywateli, którzy oceniają Wspólnotę pozytywnie (43 proc.) – to najlepszy wynik od jesieni 2009 r. Europejczycy deklarują też większe zaufanie do UE niż do własnych rządów, silne jest także poparcie dla Unii Gospodarczo-Walutowej, zwłaszcza w samej strefie euro. Po raz pierwszy w historii badań większość obywateli Wspólnoty deklaruje, że ich głos ma znaczenie (49 proc.), choć wciąż nie zgadza się z tym 47 proc. To sygnał, że po wyborach Unia będzie musiała mocno pracować nad zmniejszeniem poczucia deficytu demokracji. Ale nikt dziś, niestety, nie wie, jak to zrobić.
Naszym największym źródłem obaw nadal jest napływ cudzoziemców. Jednak rozwiązanie tego problemu nie jest proste. Po pierwsze – UE nie może zamknąć granic, bo nasze rynki pracy potrzebują imigrantów. Dobrym przykładem jest Polska, w której pomimo antyimigracyjnej retoryki wydano w 2017 r. najwięcej pozwoleń na pracę ze wszystkich państw członkowskich UE (ok. 500 tys. na ok. 850 tys.) – w tym dla obywateli państw Azji i Afryki. Po drugie – choć Unii udało się zmniejszyć skalę nielegalnej imigracji z ponad 1 mln w 2015 r. do ok. 300 tys. w 2017 r. (nadal nie osiągnięto wskaźników sprzed kryzysu – 100 tys. rocznie), to nie znaleziono akceptowanego przez wszystkich członków UE rozwiązania wobec obcych, którzy się u nas znaleźli. Po trzecie – swoboda przemieszczania się wewnątrz UE powoduje migracje z biedniejszych państw członkowskich do bogatych. W 2017 r. liczba imigrantów zewnętrznych wyniosła prawie 37 mln, a wewnętrznych (obywatele innych państw członkowskich) 20,4 mln.
Nastąpiło przekroczenie punktu równowagi między wartością „my” a „oni”, co wzmogło postawy buntu, niechęci i agresji wobec obcych. Brexit jest po części skutkiem tego procesu, stymulowanego też migracją wewnątrzwspólnotową, co dobrze widać na przykładzie Polaków: w 2001 r. było ich na Wyspach ok. 62 tys., a obecnie jest ich ponad milion.
Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos szefowa MFW Christine Lagarde ostrzegła przed konsekwencjami niezadowolenia społecznego z pogłębiających się nierówności i spowolnienia gospodarczego.
Choć jednolity rynek UE to łącznie jedna z najsilniejszych gospodarek świata, to jednak na podium stoją dziś USA, Chiny i Japonia. Na tle spodziewanego w 2019 r. wzrostu PKB w Indiach (7,6 proc.) oraz w Azji (5,5 proc.) Zachodnia Europa ze średnią 1,7 proc. wygląda słabo – a i w naszym regionie, osiągającym ok. 4 proc. rocznie, zapowiadane jest spowolnienie do 2,7 proc. Stagnacji towarzyszy niska innowacyjność. W rankingach największych światowych firm przedsiębiorstwa reprezentujące stare branże są wypierane przez czempionów hi-tech – ale w TOP10 nie ma żadnej europejskiej firmy, za to jest osiem amerykańskich i dwie chińskie. Jeśli Unia Europejska chce być kolebką innowacji, musi zmniejszyć biurokratyczne wymogi wobec przedsiębiorstw i uwolnić ich kreatywność.
Europejczycy są podzieleni w ocenie sytuacji gospodarczej UE. Choć większość uważa, że jej kondycja jest dobra (49 proc.), to przeciwnego zdania jest 38 proc. respondentów. Największymi optymistami są Polacy i Austriacy (po 70 proc.), ale występują duże różnice w postrzeganiu gospodarek poszczególnych państw członkowskich. Do nierówności między krajami dochodzi powiększanie się rozwarstwienia społecznego. Thomas Piketty z grupą polityków i ekonomistów opublikowali w grudniu 2018 r. „Manifest na rzecz demokratyzacji Europy”, w którym nawołują do budowy nowego modelu gospodarczego, zapewniającego „sprawiedliwy i trwały rozwój społeczny”. Zaproponowali m.in wprowadzenie ujednoliconego podatku od zysków firm na poziomie 37 proc. i opodatkowanie największych prywatnych majątków (powyżej 1 mln euro) stawką od 1 proc. do 5 proc. Eksperci apelują o szybkie działanie, ale wciąż brak politycznych decyzji, które pomogą zatrzymać proces pogłębiania się nierówności.
Niechęć do imigrantów i stagnacja gospodarcza to ważne powody, dla których Brytyjczycy zagłosowali w czerwcu 2016 r. za wyjściem z UE. Trzecim – dla wielu kluczowym – była chęć samodzielnego podejmowania decyzji o sprawach kraju. Pomimo trudności z przeprowadzeniem brexitu, nie widać zmiany w poglądach obywateli Zjednoczonego Królestwa. Jednak przedłużający się rozwód z Wielką Brytanią zabiera Unii sporo czasu, odciągając od innych wyzwań. Osłabia też Wspólnotę, choć daje szansę powalczenia o wewnętrzną spójność, mimo że między 27 członkami UE jest wiele rozbieżności.
Wspólnota uważa relacje transatlantyckie za podstawę siły Zachodu, bo spójność wartości i pokrewieństwo cywilizacyjne umożliwiają nam skuteczne działanie. Jednak Donald Trump zakwestionował stabilność relacji, wycofując się m.in. z porozumienia paryskiego w sprawie klimatu, który Europa promuje, i z układu nuklearnego z Iranem, którego dyplomacja unijna jest współtwórcą. Zaś krytyczna ocena NATO przez prezydenta USA zwiększyła obawy Europejczyków dotyczące skuteczności sojuszu w sytuacji ewentualnego zagrożenia ze strony Rosji, która działa coraz bardziej agresywnie. Państwa członkowskie UE muszą więc zwiększyć wydatki na obronę i budować ściślejszą współpracę militarną w ramach UE (PESCO).
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 23–26 maja; do urn może pójść 383 mln Europejczyków, z czego prawie 23,5 mln po raz pierwszy. Wynik głosowania będzie zależał nie tylko od nastawienia ludzi, ale i od frekwencji, która w eurowyborach zazwyczaj jest dość niska (średnio ok. 42 proc. w 2014 r.). W Polsce głosowaliśmy już trzy razy i nie przekroczyła ona 25 proc. Badania pokazują, że więcej Europejczyków poszłoby do urn, gdyby byli lepiej poinformowani o wpływie UE na ich życie, a na listach znaleźliby więcej kobiet i młodych. Sondaże pokazują, że do parlamentu europejskiego trafi więcej eurosceptyków, ale to niekoniecznie oznacza radykalną zmianę układu sił. Dwa główne obozy, Europejska Partia Ludowa i Partia Europejskich Socjalistów, powinny zachować przewagę, ale do uzyskania większości w głosowaniach będą potrzebowały jeszcze kogoś – np. liberałów lub Zielonych. Członkowie ugrupowań radykalnych spróbują zbudować wspólną grupę parlamentarną, ale zapewne rozproszą się na kilka frakcji ze względu na występujące między nimi poważne animozje. Sama kampania będzie wdzięcznym polem działań dla rosyjskich trolli, które z pewnością postarają się dobrze namieszać. Obawia się tego, wynika z badań Eurobarometru, dwie trzecie Polaków i jeszcze więcej Europejczyków, zaś sama UE zwiększa budżet i personel na monitorowanie tego zagrożenia.
W drugiej połowie roku unijny proces decyzyjny zostanie spowolniony ze względu na roszady na najwyższych stanowiskach. Zmienią się: przewodniczący Europarlamentu, szef Komisji Europejskiej i wszyscy komisarze, przewodniczący Rady Europejskiej oraz prezes Europejskiego Banku Centralnego. Nowe władze UE zaczną działać w ogniu krytyki ze strony przeciwników Wspólnoty w obecnym kształcie, ale jednocześnie będą liczyć na większą determinację zwolenników głębszej integracji. Największe niebezpieczeństwo stojące przed Unią to niemożność osiągnięcia kompromisów w kluczowych sprawach: polityki migracyjnej, zagrożeń zewnętrznych, polityki gospodarczej i euro oraz szerzej – prerogatyw instytucji unijnych.
Eurosceptycy, reprezentowani m.in. przez sojusz partii prawicowych z włoskim Ruchem 5 Gwiazd na czele, będą dążyli do cofnięcia się do współpracy w ramach wolnego rynku, ale za to jednolitego i równego dla wszystkich państw. To oznacza m.in. walkę z protekcjonizmem demonstrowanym przez niektóre kraje starej UE, wypowiadaniem się Brukseli na temat sytuacji wewnętrznej poszczególnych państw – także w kwestiach państwa prawa czy standardów demokratycznych – oraz budowę „Europy ojczyzn”, gdzie dominującą rolę mają rządy i parlamenty krajowe, a nie instytucje unijne. To państwa mają decydować o kształcie polityki migracyjnej, zagranicznej czy walutowej.
Zwolennicy pogłębienia integracji europejskiej, reprezentowani głównie przez liberałów z ALDE (zasilonych przez francuską En Marche prezydenta Francji Emmanuela Macrona), ale także większość ugrupowań w Europejskiej Partii Ludowej oraz wśród socjalistów, będą dążyć do wykorzystania kryzysów w celu zbudowania spójniejszego organizmu politycznego w oparciu o strefę euro i sojusz francusko-niemiecki, potwierdzony ostatnio symbolicznym podpisaniem traktatu w Akwizgranie – stolicy imperium Karola Wielkiego, bohatera obu narodów. Chcą wzmocnienia unijnych instytucji, wspólnej waluty jako wyznacznika członkostwa w UE oraz wprowadzania zmian m.in. w polityce migracyjnej czy zagranicznej pomimo sprzeciwu niektórych mniejszych państw (m.in. Grupy Wyszehradzkiej). Wychodzą z założenia, iż nie można dłużej czekać, bo to zagraża podstawom całego europejskiego projektu.
Pomiędzy tymi dwoma podejściami znajdują się mniejsze kraje UE i Skandynawowie tworzący tzw. Hanzę. Nie chcą pogłębiać integracji ani jedynie cofać się do wolnego rynku. Doceniają wagę kompromisów i spójności Wspólnoty, która daje większe pole manewru państwom średnim i małym.
Nowy polityczny układ, który się wyłoni po majowych wyborach, istotnie wpłynie na zmiany dokonywane w Unii Europejskiej w najbliższych 5 latach. Będą one jednak także uzależnione w dużej mierze od dynamiki relacji międzyrządowych, które z kolei będą ewoluować w zależności od wyników kolejnych wyborów krajowych (np. w Polsce jesienią).
W kontekście bezpieczeństwa wspólnym wyzwaniem dla całej UE będzie znalezienie takiej formuły działania, aby projekty proponowane w ramach pogłębionej współpracy obronnej (PESCO) uzupełniały się z NATO oraz aby zachować obecność i aktywność Brytyjczyków w tym obszarze również po brexicie. Kością niezgody pozostają relacje z Rosją, zwłaszcza w obszarze bezpieczeństwa energetycznego, na czele z planami budowy Nord Stream 2.