Z Władimirem Putinem w Soczi spotkają się dziś prezydenci Iranu i Turcji. To inicjatywa będąca ewidentnie w kontrze do konferencji w Warszawie.
Iran do Warszawy nie został zaproszony w ogóle, Rosja zaproszenie odrzuciła, Turcja ma być reprezentowana jedynie przez ambasadora Tunça Üğdüla. Trzy państwa zaangażowane w wojnę w Syrii urządziły jednak własny szczyt. Do Soczi na dzisiejsze spotkanie z rosyjskim przywódcą przyjadą prezydenci Iranu Hasan Rouhani i Turcji Recep Tayyip Erdoğan.
O tym, że taki szczyt – pierwszy od września 2018 r. – zostanie zorganizowany, mówił w styczniu Władimir Putin. Dokładną datę – tuż po tym, jak ogłoszono termin konferencji w Warszawie – podał w rozmowie z dziennikiem „Hürriyet” szef tureckiego MSZ Mevlüt Çavuşoğlu. Szczyt w Polsce jest określany mianem antyirańskiego, spotkanie w Soczi będzie zapewne antyamerykańskie. Çavuşoğlu – przedstawiciel państwa będącego członkiem NATO i formalnie sojusznikiem USA – w rozmowie z „Hürriyet” wprost oskarżył Zachód o podkopywanie pokojowych ustaleń trójki z Soczi.
– Niektóre państwa Zachodu dają pieniądze Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), by próbowała zerwać memorandum idlibskie – przekonywał minister. PKK to skrajnie lewicowa partia kurdyjska, którą Ankara oskarża o terroryzm i wspieranie syryjskich Kurdów. Z kolei porozumienie idlibskie, podpisane we wrześniu 2018 r. przez Turcję i Rosję, zakłada utworzenie stref deeskalacji, które umożliwiłyby odtworzenie szlaków handlowych w Syrii. Memorandum de facto prowadzi do wspólnego, irańsko-rosyjsko-tureckiego nadzoru nad północno-wschodnią, w większości kurdyjską częścią Syrii.
Egzekwowanie memorandum idlibskiego ma być jednym z najważniejszych tematów rozmów Erdoğana, Putina i Rouhaniego. Kolejnym – sytuacja w Syrii po ogłoszeniu przez Donalda Trumpa zamiaru wycofania wojsk. Amerykańscy specjalsi i doradcy wspierali syryjskich Kurdów, którym udało się stworzyć sprawnie funkcjonujący federacyjny organizm quasi-państwowy. Porzucenie ich przez Waszyngton tworzy próżnię i wystawia ich na pastwę wspieranych przez Iran i Rosję wojsk rządowych Baszara al-Asada oraz wrogiej jakimkolwiek kurdyjskim aspiracjom Turcji.
Głowy państw z pewnością przedyskutują też przyszłą konstytucję dla Syrii. 30 stycznia w Soczi odbył się wsparty przez całą trójkę Kongres Dialogu Narodowego, który wyłonił skład komisji mającej napisać nową ustawę zasadniczą. Moskwie nie udało się wciągnąć do dialogu większości syryjskiej opozycji ani tamtejszych Kurdów. „Spektakl w Soczi do pewnego stopnia przysłonił też prowadzone równolegle ofensywne operacje sił rządowych przy wsparciu rosyjskiego lotnictwa” – pisał wówczas Witold Rodkiewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Trójkę z Soczi dzielą liczne rozbieżności. Turcja w kontrze do Iranu i Rosji tradycyjnie popierała siły zbrojne opozycji antyasadowskiej. Iran obawia się tureckiej ofensywy na obszary zamieszkane przez Kurdów. Oddziały syryjskich Kurdów mogą się taktycznie porozumieć z rządem w Damaszku, by wspólnymi siłami opierać się naciskom Turcji. Rosjanie wspierają Asada, ale i sprzedają broń Turkom, a taktycznie zdarzało im się współdziałać z Ankarą przeciwko Teheranowi. Moskwa utrzymuje dobre relacje z Izraelem, który regularnie przypuszcza na terenie Syrii ataki na siły proirańskiego Hezbollahu.
„W tym trójkącie siły równoważą się nawzajem” – pisze na łamach „Jerusalem Post” znawca regionu Seth Frantzman. Na potencjalnym syryjskim porozumieniu trójki z Soczi wygrać mogą wszyscy poza Zachodem. Turcja podkopie pozycję Kurdów, wzmocniony Al-Asad to silniejszy Teheran, a Rosja zachowa stan posiadania w Syrii (bazy wojskowe, Al-Asad jako wasal polityczny) i przedstawi się na arenie międzynarodowej jako siła, która po ośmiu latach bez udziału USA doprowadziła do pokoju na własnych warunkach. Od początku konfliktu w Syrii zginęło już 350 tys. osób.
Dojście do trójstronnego porozumienia ułatwia zmiana, która w ostatnich latach zaszła w Turcji. Natowska Ankara stopniowo odpływa od Zachodu. „Prezentowana przez Erdoğana wizja świata ma wiele punktów stycznych z wizją prezentowaną przez Republikę Islamską i Rosję. Podobnie jak Moskwa i Teheran, Ankara jest obecnie bardziej antyzachodnia niż w jakimkolwiek innym punkcie historii najnowszej” – piszą na łamach „Foreign Affairs” Colin Clarke i Ariane Tabatabai. Także dlatego na Stadionie Narodowym w Warszawie ma się dziś pojawić jedynie ambasador Üğdül.
„Rosja stawia sobie za cel stworzenie na Bliskim Wschodzie regionalnego wariantu – wzorcowego z jej punktu widzenia – ładu międzynarodowego w postaci koncertu mocarstw. Oprócz Rosji miałby on obejmować również regionalne potęgi: Turcję, Iran, Izrael, Arabię Saudyjską, a także Stany Zjednoczone. Te ostatnie pod warunkiem, że zrezygnują z «hegemonistycznych nawyków»” – czytamy w analizie Witolda Rodkiewicza z OSW. Dzisiejszy szczyt w Soczi to element takiego właśnie koncertu mocarstw.