Berlin ma nadzieję, że Polska nie zapomni o europejskim wektorze polityki zagranicznej – mówi DGP politolog Kai-Olaf Lang.
Czy to dobry pomysł, by rozmawiać o Iranie bez Iranu?
Byłoby oczywiście lepiej, gdyby Iran znalazł się wśród zaproszonych gości. Wtedy postrzeganie tej konferencji w wielu krajach byłoby inne. Mówiąc o samym problemie, wszystkie strony, w szczególności Stany Zjednoczone i Iran, powinny wspólnie usiąść do stołu. Wychodzi jednak na to, że Waszyngton nie jest zainteresowany wysłaniem takiego sygnału.
Co dla Niemiec oznacza zorganizowanie konferencji bliskowschodniej przez Polskę i USA?
Niemcy na pewno nie są szczególnie zachwycone konferencją, ale też jej nie ignorują. Podczas gdy wiele krajów zachodnich krytycznie ocenia to wydarzenie i ostentacyjnie obniża rangę obecności dyplomatycznej, Berlin wysyła wiceministra. Szczyt to sygnał, że między Polską a USA istnieją szczególne relacje. To nie jest nic nowego, ale konferencja wzmacnia to wrażenie. Polsce chodzi o dalszą intensyfikację strategicznych i obronnych więzi ze Stanami Zjednoczonymi, które są uważane za jedynego skutecznego gwaranta bezpieczeństwa. Ważne, żeby Polska nie poszła wyłącznie w kierunku polityki „America first” i nie zapomniała o europejskim wektorze polityki zagranicznej. Tylko jako kraj euroatlantycki Polska będzie mogła zaistnieć jako pomost między USA a Europą.
Polska liczy, że na jej terenie powstanie Fort Trump. Jak Niemcy reagują na te plany?
Istnieje pewne niezadowolenie, że wasz rząd nie konsultował tego pomysłu mocniej z Berlinem i szerzej na forum NATO. Widać powszechne przekonanie, że to próba budowania ekskluzywnych relacji bilateralnych. Choć wciąż nie wiadomo, czym tak naprawdę ma być Fort Trump, to pojawienie się dodatkowych amerykańskich sił na wschodniej flance NATO może doprowadzić do reakcji Rosji. A obawy co do nowego wyścigu zbrojeń i tak już rosną z powodu zakończenia funkcjonowania traktatu INF.
W przeciwieństwie do Niemiec polski rząd stawia na coraz bliższe relacje z USA. Jak ta różnica wpływa na stosunki Berlina i Warszawy?
Widać oznaki pewnego rozjeżdżania się postawy Polski i Niemiec. Niemcy już od dłuższego czasu są niepewne co do roli, jaką USA mają do odegrania w Europie i na całym świecie. Ta dyskusja mocno nabrała tempa po dojściu do władzy Donalda Trumpa. Ale stawiane jest też pytanie, w którą stronę amerykańska polityka zwróci się także po prezydenturze Trumpa.
Chodzi tylko o innego prezydenta?
Niemcy na pewo nie chcą, by Ameryka była mniej zaangażowana w Europie i na świecie. Raczej życzyłyby sobie powrotu starej Ameryki. Mam na myśli styl uprawiania polityki nie w sposób transakcyjny, ale multilateralny. Niemcy chciałyby Ameryki, która dalej byłaby gwarantem dla świata liberalnej demokracji i ładu międzynarodowego. Ale widzimy, że Waszyngton reorientuje swoje cele globalne. Zwraca się mocniej w stronę Pacyfiku, co zaczęło się już za prezydenta Baracka Obamy. Dlatego życzenie powrotu USA do tradycyjnej roli nie może ignorować tego, że zmiany zachodzą, będą trwałe i trzeba na nie reagować. Wydaje się, że Niemcy będą promować podejście, które zawiera trzy elementy. Po pierwsze, więcej współpracy europejskiej. Z tym że ta strategiczna autonomia UE nie ma oznaczać zerwania współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, ale stworzenie własnych zdolności zgodnych z ramami transatlantyckimi. Po drugie, próba szukania nowych partnerów w zabezpieczaniu porządku multilateralnego, np. wolnego handlu lub spraw klimatycznych, albo przy stworzeniu systemu płatności alternatywnego wobec mechanizmu SWIFT. Po trzecie, Niemcy chcą dalszej współpracy. Nie chcą postamerykańskiej Europy, ale przyznają, że te relacje będą coraz trudniejsze. Polska widocznie wyciągnęła inne wnioski. Dąży do coraz bliższych związków z Waszyngtonem.
Po rozmowach trialogu jest już niemal pewne, że gazociąg Nord Stream2 powstanie. Jaką rolę będzie odgrywał projekt w stosunkach Berlina z Warszawą?
Gazociąg zostanie zbudowany, choć dojdzie jeszcze do konfliktów z Komisją Europejską o interpretację prawa unijnego. Dla polskiej strony NS2 to nie tylko gazociąg. To symbol uprzywilejowanych relacji między Rosją a Niemcami. Myślę jednak, że tę decyzję i cały projekt należy oceniać nieco spokojniej. Przede wszystkim powinniśmy patrzeć, co ona oznacza dla polityki energetycznej i bezpieczeństwa energetycznego Polski i Niemiec. Ten projekt nie będzie miał dramatycznych skutków dla Polski, bo Warszawa jest na najlepszej drodze do zdywersyfikowania dostaw i zerwania z zależnością od rosyjskiego gazu. Z punktu widzenia Niemiec istnieją ekonomiczne argumenty za powstaniem gazociągu. Pamiętamy o rosnącym zapotrzebowaniu na gaz w niemieckim przemyśle ze względu na transformację energetyczną i powstające luki w dostawach. Niemcy potrzebują jednak dyskusji u siebie, ale i dwustronnej rozmowy z Polską na temat poprawienia własnego bezpieczeństwa dostaw.
Za jakieś trzy miesiące powróci temat reparacji. Ukończony zostanie raport posła Arkadiusza Mularczyka na temat polskich strat wojennych. Czy w 2019 r. czeka nas kryzys w relacjach polsko-niemieckich?
Reparacje należą do katalogu spraw, które po obu stronach rozpalają emocje. Dodatkowo w 2019 r. będzie dużo rocznic historycznych, przy okazji których temat może się pojawić. Myślę, że rząd RFN bardzo ostrożnie podejdzie do tematu. Ale będziemy mieć silniejszą debatę publiczną i medialną wokół reparacji, w której nie zabraknie emocji. Z pewnością zostanie postawione pytanie, czy żądania reparacji nie zaszkodzą procesowi pojednania, który trwa od 1989 r. Trzeba dbać o to, żeby stosunki dwustronne nie były przejmowane przez politykę historyczną.