Sąd w Bartoszycach umorzył w czwartek postępowanie ws. urzędniczki skarbówki obwinionej o jazdę samochodem bez należytego oświetlenia. Sprawa jest efektem prowokacji kontrolerek wobec mechanika, który nie wystawił paragonu za wymianę żarówki w aucie.

Sąd Rejonowy w Bartoszycach (woj. warmińsko-mazurskie) wydał postanowienie o umorzeniu postępowania w czwartek. Obwiniona urzędniczka skarbówki Joanna L. nie przyszła do sądu, reprezentował ją adwokat.

Rzecznik prasowa olsztyńskiego Sądu Okręgowego Agnieszka Żegarska poinformowała, że postanowienie bartoszyckiego sądu o umorzeniu postępowania nie jest prawomocne. Jak podała w komunikacie, w ocenie sądu rejonowego z materiału dowodowego wynika, że faktycznie Joanna L. dopuściła się prowadzenia pojazdu wiedząc, że nie jest należycie zaopatrzony w wymagane urządzenia.

"Sąd zwrócił jednak uwagę, że obwiniona bezpośrednio po zauważaniu braku żarówki udała się do profesjonalisty (tj. do mechanika posiadającego zakład w najbliżej położonej od swojego ówczesnego położenia miejscowości) w celu uzupełnienia tego braku. Sąd Rejonowy w takim zachowaniu obwinionej nie dopatrzył się społecznej szkodliwości czynu" - wyjaśniła rzecznik SO.

Wniosek do sądu o ukaranie Joanny L. za kierowanie pojazdem bez należytego oświetlenia wniosła bartoszycka policja. Według policji, która dostała taką informację od anonimowego zgłaszającego, obwiniona w listopadzie 2017 r. na drodze gminnej z Bartoszyc do Sędławek kierowała samochodem, wiedząc, że nie jest "należycie zaopatrzony w wymagane urządzenie", tj. w żarówkę pozycyjną lampy tylnej prawej. Za takie wykroczenie grozi grzywna.

Sądowe postępowanie miało związek z głośną sprawą "niefiskalnej żarówki". Dwie urzędniczki skarbówki dojechały autem bez sprawnej żarówki do warsztatu samochodowego w Sędławkach. Poprosiły o wymianę żarówki, nie przedstawiając się jako pracownice skarbówki. Było to pretekstem do przeprowadzenia tam kontroli.

Mechanik samochodowy za 10 zł wymienił żarówkę w aucie, nie wydając paragonu fiskalnego. Zamontował własną żarówkę, ponieważ warsztat nie miał sklepu z częściami zamiennymi, a kasa fiskalna była już zamknięta.

Ponieważ mechanik nie przyjął 500-złotowego mandatu, którym go chciały ukarać urzędniczki, sprawa trafiła do sądu, gdzie postępowanie w tej sprawie trwało rok. Sąd I instancji dwukrotnie uznał mechanika za winnego zarzucanego mu czynu, ale odstąpił od wymierzenia kary. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach nie godziła się z takim rozstrzygnięciem i wnosiła apelację, domagając się ukarania mechanika 600-złotowym mandatem.

Kiedy sprawa stała się głośna w mediach, naczelnik wycofała apelację, a Sąd Okręgowym w Olsztynie pozostawił sprawę bez rozstrzygnięcia. Tym samym uprawomocnił się wyrok uznający mechanika za winnego, ale bez wymierzenia kary finansowej. Jak ocenił sąd, na częściowe zrozumienie może zasługiwać postępowanie obwinionego – chęć udzielenia pewnej formy pomocy dwóm podróżującym kobietom za symboliczną kwotę 10 zł (w tym z uwzględnieniem ceny samej żarówki), przy czym należy mieć na uwadze, że usługa taka w serwisie kosztuje znacznie drożej.

Pod koniec ub. roku ówczesna naczelnik Urzędu Skarbowego w Bartoszycach złożyła rezygnację z zajmowanej funkcji i została odwołana przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Pozostaje pracownikiem skarbówki.

Postępowanie wyjaśniające w jej sprawie prowadzi rzecznik dyscyplinarny Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie, który wyjaśnia czy działania b. naczelnik w sprawie tzw. niefiskalnej żarówki były prawidłowe i czy doszło do naruszenia obowiązków członka korpusu służby cywilnej. Postępowanie ma zakończyć się prawdopodobnie pod koniec lutego.

O ukaranie ówczesnej naczelniczki bartoszyckiej skarbówki wniósł Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz, który stwierdził naruszenie praw przedsiębiorcy przez organ państwowy. Wskazał on, że Urząd Skarbowy, "zastawiając pułapkę, wykorzystał odruch pomocy znajdującym się w potrzebie ludziom, co drastycznie przyczyniło się do zmniejszenia zaufania przedsiębiorców do administracji publicznej".