W raporcie sporządzonym przez CBA w sprawie moich oświadczeń majątkowych nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości; to potwierdza, że prowadzone wobec mnie działania mają charakter polityczny - powiedział w poniedziałek poseł PO Stanisław Gawłowski.

Podczas konferencji prasowej w Koszalinie Gawłowski powiedział, że 18 grudnia ub.r. otrzymał raport CBA dotyczący kontroli jego oświadczeń majątkowych począwszy od 2013 r. Poseł PO zaznaczył, że wpisywał w nie dochody ze wszystkich źródeł i niczego nie pomijał, jeśli chodzi o przedmioty wartości powyżej 10 tys. zł, co - jak zaznaczył - zostało potwierdzone w trakcie dokonanej przez służby rewizji.

Gawłowski powiedział, że nie może przekazać całości raportu mediom, bo zawiera on dane m.in. adresowe i bankowe. Poinformował, że w raporcie wskazano, że nie stwierdzono nieprawidłowości w zakresie złożonych przez niego oświadczeń majątkowych, w tym stanowiących o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa.

"Mimo wielu miesięcy prac CBA i poszukiwania wszędzie gdzie można jakiegokolwiek naruszania z mojej strony, nie stwierdzono żadnego ukrywania przez mnie pieniędzy, żadnych nieruchomości, które nie zostały ujęte w oświadczeniu (majątkowym); tak naprawdę to jest laurka, agenci CBA byli zdziwieni (...), że nie ma do czego się przyczepić" - mówił Gawłowski. Przekonywał, że stanowi to potwierdzenie, że dotychczasowe działania prokuratury miały "tylko i wyłącznie zabarwienie politycznie".

W kwietniu ub.r. zachodniopomorska delegatura Prokuratury Krajowej w Szczecinie postawiła posłowi Gawłowskiemu pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. Dotyczą one okresu, kiedy polityk był wiceministrem ochrony środowiska. Gawłowski przebywał trzy miesiące w areszcie; opuścił go w lipcu tego roku, po wpłaceniu pół miliona złotych kaucji.

Zarzuty dotyczą okresu, gdy był wiceministrem środowiska za czasów PO-PSL. Według prokuratury miał przyjąć wtedy co najmniej 175 tys. zł. w gotówce, a także dwa zegarki o łącznej wartości prawie 26 tys. zł. Zarzuty wiążą się ze śledztwem prowadzonym od 2013 r. w sprawie tzw. afery melioracyjnej, dotyczącej nieprawidłowości przy inwestycjach w Zachodniopomorskim Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Gawłowski miał też nakłaniać do przyjęcia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnić informacje niejawne i popełnić plagiat pracy doktorskiej.

W czerwcu prokuratura w Szczecinie skierowała do Sejmu kolejny wniosek o uchylenie posłowi PO immunitetu oraz wyrażenie przez Sejm zgody na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Sejm 6 grudnia wyraził zgodę na tymczasowe aresztowanie Gawłowskiego; wcześniej poseł zrzekł się immunitetu.

20 grudnia ub.r. prokurator Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej uzupełnił zarzuty wobec posła PO o przyjęcie korzyści majątkowej w kwocie co najmniej 300 tys. zł. Według prokuratury, poseł miał wykorzystywać pozycję wiceministra, oferując przedsiębiorcy przychylność, poparcie i pomoc w zakresie przetargów organizowanych przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.

Kolejny postawiony wówczas zarzut dotyczy prania brudnych pieniędzy w łącznej wysokości ponad 200 tys. zł. Według ustaleń prokuratury, poseł miał podjąć czynności mające na celu udaremnienie lub znaczne utrudnienie stwierdzenia pochodzenia przyjętej uprzednio w formie łapówki nieruchomości Boi w Chorwacji. Formalnie właścicielami nieruchomości są teściowie pasierba Gawłowskiego.

Gawłowski wielokrotnie podkreślał, że jest niewinny, a śledztwo prokuratury uważa za motywowane politycznie. Wskazywał też, że zarzuty prokuratury zostały sformułowane na podstawie "pomówień" ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością.