Nie chcemy, by w Rosji dochodziło do takich wydarzeń jak w Paryżu - powiedział we wtorek prezydent Rosji Władimir Putin, odnosząc się do akcji "żółtych kamizelek". W ten sposób skomentował areszt obrońcy praw człowieka Lwa Ponomariowa, skazanego za zwoływanie demonstracji bez zgody władz.

"Nie chcemy, by u nas dochodziło do wydarzeń podobnych do (tych z) Paryża, gdzie rozbierają bruk i podpalają wszystko po kolei i potem kraj pogrąża się w warunkach stanu nadzwyczajnego" - mówił Putin w czasie posiedzenia Rady ds. Praw Człowieka przy prezydencie FR.

Sąd w poniedziałek odrzucił prośbę 77-letniego Ponomariowa, szefa Ruchu Praw Człowieka, o wypuszczenie go na uroczystość żałobną legendarnej obrończymi praw człowieka Ludmiły Aleksiejewej.

Putin podkreślił, że zwróci się do prokuratora generalnego Jurija Czajki o dokładne przeanalizowanie okoliczności aresztu Ponomariowa. Zaznaczył jednak, że sądy dwóch instancji uznały Ponomariowa za winnego "wzywania do nieusankcjonowanych mityngów i pochodów".

Ponomariow został skazany w zeszłym tygodniu na 25 dni aresztu, w piątek karę tę skrócono do 16 dni. Osadzenie w areszcie weterana ruchu obrony praw człowieka wzbudziło szeroki rozgłos i krytykę. Zwracano uwagę nie tylko na wiek i zasługi Ponomariowa, ale i na to, że skazano go za zaledwie powielenie cudzej publikacji w internecie.

Ponomariow stanął przed sądem z powodu zamieszczenia na swojej stronie na Facebooku postu z apelem o udział 28 października w demonstracji w obronie osób objętych śledztwem w dwóch sprawach karnych. Chodzi o postępowania w sprawie domniemanych organizacji ekstremistycznych Nowa Wielkość i Sieć. Zdaniem obrońców praw człowieka organizacje te były w istocie prowokacjami służb specjalnych.