Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May poinformował we wtorek, że odłożone w czasie głosowanie ws. proponowanej umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej odbędzie się przed 21 stycznia 2019 roku.

Wybrany termin nie jest przypadkowy, bo zgodnie z ustawodawstwem stanowiącym ramy prawne dla opuszczenia Wspólnoty brytyjski rząd ma obowiązek uzyskania poparcia parlamentu przed tą datą.

W przeciwnym razie uruchomiony zostanie specjalny mechanizm zwiększający kompetencje parlamentu w procesie Brexitu i pozwalający posłom na wydanie szefowej rządu instrukcji do postępowania przed marcową datą wyjścia UE, w tym zmiany dotychczasowej pozycji negocjacyjnej.

Najnowsza próba renegocjacji porozumienia ws. wyjścia ze Wspólnoty związana jest z podjętą w ostatniej chwili decyzją brytyjskiego rządu o odłożeniu w czasie planowanego na wtorek głosowania w Izbie Gmin nad przyjęciem treści umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE z obawy przed wysoką porażką w parlamencie, która osłabiłaby pozycję May.

We wtorek rano May spotkała się w Hadze z holenderskim premierem Markiem Rutte, a po południu odwiedzi Berlin, gdzie będzie rozmawiała z kanclerz Angelą Merkel oraz Brukselę, gdzie spotka się z przewodniczącymi Komisji Europejskiej i Rady Europejskiej, Jean-Claude'em Junckerem i Donaldem Tuskiem.

W środę premier weźmie udział w cotygodniowej sesji pytań i odpowiedzi w Izbie Gmin, a następnie będzie przewodziła przełożonemu z wtorku posiedzeniu rządu, które będzie poświęcone przygotowaniom na wypadek wyjścia z Unii Europejskiej bez umowy i ograniczeniu związanego z tym ryzyka dla brytyjskiej gospodarki.

W czwartek May ponownie wybierze się do Brukseli, gdzie weźmie udział w posiedzeniu Rady Europejskiej. W poniedziałek szef RE Donald Tusk zapowiedział zwołanie dodatkowego szczytu w formacie 27 państw członkowskich poświęconego Brexitowi.

Zdaniem ekspertów komentujących decyzję o przełożeniu głosowania szefowa mniejszościowego rządu miała minimalne szanse na zwycięstwo - sprzeciw zapowiedziały nie tylko wszystkie partie opozycyjne, ale także ponad 100 deputowanych jej własnej rządzącej Partii Konserwatywnej oraz dziesięciu posłów północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP), którzy wspierali dotychczas gabinet May.

Przeciwnicy obecnego projektu umowy w sprawie Brexitu domagają się m.in. usunięcia tzw. mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej, który w razie braku wynegocjowania innego rozwiązania zmusiłby Wielką Brytanię do pozostania w unii celnej z UE, a także potencjalnie wprowadziłby granice regulacyjne między Wielką Brytanią a Irlandią Północną.

Według szacunków ekspertów rząd mógłby przegrać nawet ponad 100-150 głosami, co postawiłoby premier w trudnej sytuacji politycznej i mogłoby być dla niektórych polityków Partii Konserwatywnej sygnałem do rozważenia usunięcia May ze stanowiska szefowej ugrupowania i gabinetu.

W ciągu ostatnich 100 lat tylko trzykrotnie rząd doznał porażki w Izbie Gmin różnicą ponad stu głosów (w trakcie rządów Partii Pracy w 1924 roku).

W reakcji na decyzję rządu kurs brytyjskiego funta wobec dolara spadł do najniższego od 20 miesięcy poziomu 1,25 USD, co sygnalizuje rosnący brak zaufania rynków co do pozytywnego zakończenia negocjacji ws. Brexitu.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)