Wałbrzyski sąd złożył do Sądu Najwyższego wniosek o przekazanie poza rejon Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu sprawy sędziego Roberta W., który został oskarżony o kradzieże sprzętu elektronicznego w sklepach. Do przestępstw doszło w lutym 2017 r.

We wrześniu tego roku do Sądu Rejonowego w Wałbrzychu (dolnośląskie) trafił akt oskarżenia wobec sędziego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu Roberta W. Chodzi o zarzuty dwóch kradzieży sprzętu elektronicznego. Oskarżeniem objęta została także żona sędziego Ewa W., której prokuratura zarzuciła dokonanie jednej kradzieży. Akt oskarżenia przygotowany został przez Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej.

Rzecznik Sądu Okręgowego w Świdnicy sędzia Marzena Rusin-Gielniewska poinformowała w czwartek PAP, że w poniedziałek, 5 listopada, wałbrzyski sąd złożył do Sądu Najwyższego wniosek o przekazanie tej sprawy poza rejon tzw. apelacji wrocławskiej, obejmujący województwo dolnośląskie i opolskie.

"Wynika to z faktu, że oskarżony sędzia miał osobiste relacje z wieloma sędziami z tego rejonu. Wcześniej 38 sędziów z Wałbrzycha wyłączyło się z możliwości orzekania w tej sprawie właśnie ze względu na taką znajomość. Sędzia Robert W. od wielu lat orzekał w sądach na naszym terenie, a ostatnio w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu. Był patronem wielu sędziów" – powiedziała sędzia Rusin-Gielniewska.

Według prokuratury materiał dowodowy wskazuje, że 4 lutego 2017 r. w markecie w Wałbrzychu sędzia W. wspólnie z żoną Ewą ukradł dwa głośniki, dwa pendrive'y oraz kabel. Skradzione sprzęty były warte ponad 2,1 tys. zł. Dwa dni później – 6 lutego 2017 r. – w markecie we Wrocławiu sędzia W. skradł dwa głośniki, 13 pendrive'ów, dwie kart micro SD i słuchawki. Jego łup wart był ponad 2,4 tys. zł.

W. twierdził, że przedmioty te kupił wcześniej – ale nie okazał dowodu zapłaty. Tłumaczył też, że te rzeczy wyniósł, bo "nie było nikogo przy wejściu, by to zgłosić" – czemu zaprzeczyli świadkowie z marketu.

Dzięki monitoringowi ze sklepu pracownicy obserwowali, jak 6 lutego 2017 r. sędzia wkłada do koszyka różne akcesoria i przy pomocy cążek i nożyka przełamuje ich zabezpieczenia. Puste opakowania odkładał na półki, a znajdujący się w nich wcześniej sprzęt wkładał do kieszeni. W. zatrzymano za linią kas. Skradzione akcesoria, cążki i nożyk miał w kieszeni – podawała już wcześniej prokuratura.

Z kolei na podstawie analizy zapisów monitoringu ustalono, że kradzieży 4 lutego 2017 r. dokonały dwie osoby – kobieta i mężczyzna. "Ustalono, że kobietą była podejrzana Ewa W., mężczyzną zaś – jej mąż Robert W., sędzia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu" – przekazała prokuratura.

"W wyniku przeszukania w miejscu zamieszkania Ewy W. i Roberta W. ujawniono i zabezpieczono m.in. dwa głośniki i kabel o takich samych numerach seryjnych jak numery seryjne na pustych opakowaniach ujawnionych w sklepie" – poinformowała PK.

W końcu lutego 2018 r. Sąd Najwyższy utrzymał decyzję niższej instancji w sprawie uchylenia immunitetu W., co otworzyło prokuraturze drogę do postawienia sędziemu zarzutów.

Immunitet sędziemu W. w pierwszej instancji uchylił we wrześniu zeszłego roku Sąd Apelacyjny w Warszawie jako sędziowski sąd dyscyplinarny. SA uznał wtedy, że wniosek prokuratury w "wyjątkowo wysokim stopniu" uprawdopodobnia postawienie W. zarzutów. Od tamtej decyzji odwołała się obrona sędziego. Obrońca wnioskował o powołanie biegłego w celu ustalenia stanu psychicznego sędziego w momencie czynu.

Sąd Najwyższy uznał jednak, że choć taki wniosek obrony jest zrozumiały i uzasadniony w całej sprawie, to jednak nie ma znaczenia na etapie postępowania o uchylenie immunitetu. "Sąd w tym postępowaniu nie musi mieć absolutnej pewności, że przestępstwo zostało popełnione, tylko ocenia dowody przedstawione wraz z wnioskiem prokuratury oraz to, czy przedstawiona w tym wniosku wersja wydarzeń jest dostatecznie uprawdopodobniona, a zachowanie cechuje się większym niż znikomy ładunkiem społecznej szkodliwości" – wskazywał SN.

W połowie października zeszłego roku Sąd Najwyższy utrzymał decyzję o obniżeniu wynagrodzenia i o zawieszeniu sędziego W. "Materiał dowodowy sprawy jest porażający i przygnębiający. Wyrządza niepowetowaną szkodę wymiarowi sprawiedliwości" – mówił w uzasadnieniu tamtej decyzji sędzia SN Zbigniew Myszka. (PAP)

Autor: Roman Skiba