Kulisy i tropy sprawy Amber Gold wiodły do gdańskiej Platformy, a nie do Donalda Tuska - powiedział w poniedziałek wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Dodał, że do takich ustaleń doszedł w czasie pełnienia funkcji ministra sprawiedliwości.

W poniedziałek o godz. 10 zbierze się sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold, która zaplanowała na ten dzień przesłuchanie b. premiera, a obecnie szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.

"Ja włożyłem bardzo dużo wysiłku w to, żeby jako minister sprawiedliwości wyjaśnić kulisy tej sprawy i tropy prowadziły do trójmiejskiej Platformy, ale nie prowadziły do Donalda Tuska. Tyle mogę powiedzieć" - powiedział w poniedziałek rano wicepremier Gowin w Telewizji WP. Zapytany, czy dziś zostanie to potwierdzone przed komisją stwierdził: "Tego nie wiem. Małgorzata Wassermann dysponuje bez porównania szerszymi dokumentami, niż ja jako minister sprawiedliwości miałem do nich dostęp" - mówił Gowin. Dodał, że w jego ocenie tropy sprawy Amber Gold dotyczą nie tylko polityków, ale też niektórych przedsiębiorców, samorządowców, duchownych. "Te tropy często pochodziły od samych polityków Platformy" - mówił.

Gowin pytany był też o to, czy przesłuchanie przez przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann (PiS) będzie "pocieszeniem" po jej przegranej na fotel prezydenta w Krakowie.

"Kompletnie nie rozumiałbym takiego podejścia. Małgorzata Wassermann podchodzi z wyjątkową, naprawdę, wyjątkową odpowiedzialnością do roli przewodniczącej komisji ds. Amber Gold. Jest rzeczą oczywistą, że Donald Tusk powinien stanąć przed tą komisją i ja stanąłem, stanęli inni wcześniej ministrowie. Nie widzę żądnych podtekstów politycznych za tym, że Donald Tusk staje przed tą komisją" - stwierdził wicepremier.

Pytany o to, czy uważa, że Donald Tusk będzie kandydował na urząd prezydenta Polski w 2020 r. i stanie w szranki z Andrzejem Dudą, stwierdził, że tak. "W świetle tych wczorajszych wyborów to będzie bardzo poważne starcie" - ocenił.