Przed 16 laty w Moskwie doszło do ataku terrorystycznego w teatrze na Dubrowce, gdzie podczas spektaklu uzbrojeni bojownicy czeczeńscy opanowali teatr i wzięli zakładników. Siły specjalne odbiły gmach po trzech dniach. Zginęło 130 zakładników, około 780 przeżyło.

Wydarzenia sprzed 16 lat określa się w Rosji także jako "Nord-Ost", od nazwy spektaklu wystawianego wówczas w teatrze na Dubrowce. Właśnie widzowie i artyści tego spektaklu - łącznie ponad 900 osób - stali się ofiarami ataku terrorystycznego. 23 października 2002 roku uzbrojony odział dowodzony przez Mowsara Barajewa zajął budynek, biorąc zakładników i żądając natychmiastowego wycofania wojsk rosyjskich z Czeczenii.

W rocznicę tych wydarzeń mieszkańcy Moskwy przychodzą pod gmach, na którym znajduje się tablica z nazwiskami ofiar. Pamięć o nich czczona jest również 26 października, w rocznicę szturmu sił specjalnych, który nastąpił trzy dni po zajęciu teatru przez terrorystów. We wtorek wczesnym popołudniem osób przychodzących pod teatr nie było wiele - pojawiło się kilkoro w ciągu około godziny.

16 lat po tych wydarzeniach nie milkną głosy o odpowiedzialności władz za skutki operacji odbijania gmachu. Taką opinię wyraził w radiu Echo Moskwy jeden z aktorów teatru, którego kolega był wśród zakładników. Podczas odbijania gmachu siły specjalne użyły gazu bojowego o nieznanym do dziś składzie, który natychmiast uśpił zarówno napastników, jak i ich ofiary. Terrorystów dobijano strzałem w głowę. Oszołomionych gazem zakładników rozwożono do szpitali, gdzie lekarze skarżyli się, że nie mogli udzielić im fachowej pomocy, gdyż nie znali składu użytego gazu.

W szpitalach zmarło 119 osób. Spośród 916 osób, które w momencie ataku terrorystów były w teatrze, około 60 zdołało się wydostać samodzielnie lub zostało wyprowadzonych przez negocjatorów. Jednym z tych negocjatorów był zmarły niedawno piosenkarz estradowy Josif Kobzon, który wraz z polityk Iriną Hakamadą wyprowadził z teatru kilka osób, w tym kobietę z trójką dzieci.

Wśród zakładników, którzy przeżyli, ponad 700 poniosło obrażenia różnego stopnia.

Przez następne lata ocalali zakładnicy i bliscy ofiar domagali się skutecznego śledztwa w sprawie ataku oraz wyjaśnienia wszystkich okoliczności szturmu sił specjalnych, w tym ujawnienia składu użytego gazu.

Do zorganizowania ataku na teatr przyznał się czeczeński dowódca polowy Szamil Basajew, uważany w Rosji za terrorystę numer 1. Basajew zginął w 2006 roku w wyniku eksplozji ciężarówki z materiałami wybuchowymi na terytorium Inguszetii, republiki sąsiadującej z Czeczenią. Służby specjalne Rosji utrzymują, że to one go zabiły. Rosja nadal poszukuje około 20 osób, które uważa za członków grupy Basajewa.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)