Kraje świata nie są gotowe na kluczowy szczyt klimatyczny COP24, zaplanowany na grudzień w Katowicach, który ma zapewnić wdrożenie paryskiego porozumienia klimatycznego - ocenił we wtorek premier Fidżi i przewodniczący szczytu COP23 Frank Bainimarama.

"Musimy przekuć paryskie porozumienie ze słów w czyny" - podkreślił Bainimarama we wtorek w Bangkoku, otwierając forum poświęcone światowej polityce klimatycznej i przygotowaniom do COP24.

Sześciodniowe rozmowy w stolicy Tajlandii z udziałem ponad 2 tys. delegatów z ponad 190 państw to - jak podkreślają agencje - ostatnia szansa na przygotowanie gruntu pod spotkanie w Katowicach. Poprzednie spotkanie, zorganizowane w maju w Bonn, zakończyło się bez ustaleń. Grudniowy szczyt w Polsce ma przekuć ogólne cele zawarte w paryskim porozumieniu w system konkretnych reguł obowiązujących wszystkich jego sygnatariuszy.

Bainimarama ostrzegł delegatów w Bangkoku, że bez tych wytycznych strony paryskiego porozumienia "ryzykują chaos w Katowicach i kolejne opóźnienia w pilnej walce ze zmianami klimatu".

"Za trzy miesiące spotkamy się w Katowicach i szczerze mówiąc nie jesteśmy gotowi. Nie wydaje mi się, by stwierdzenie to było zaskakujące dla kogokolwiek na tej sali" - powiedział szef rządu Fidżi.

"To nie jest dodatkowa sesja, to pilna sesja" - podkreślił.

"Czy ktokolwiek spośród nas tutaj chce wrócić do swojego kraju i przyznać, że mieliśmy szansę dokonać czegoś naprawdę wielkiego i koniecznego dla świata, który przekażemy naszym dzieciom, ale zabrakło nam woli, by to uczynić?" - mówił Bainimarama.

Przypomniał, że skutki zmian klimatycznych stają się coraz bardziej widoczne i gwałtowne. "Nie zostaną oszczędzone żadnemu krajowi ani regionowi świata; skutki odczuwalne w jednym regionie są odczuwalne w pozostałych" - dodał.

Społeczność międzynarodowa uzgodniła w Paryżu w 2015 roku, że podejmie działania na rzecz zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie o 2, a w razie możliwości tylko o 1,5 stopnia Celsjusza wyższym, niż średnia temperatur sprzed rewolucji przemysłowej. Wyznaczone w Paryżu cele obejmują odejście do 2050 roku od węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego, oraz adekwatne przekształcenia w światowej gospodarce.

Krytycy wskazują jednak, że walka ze skutkami ocieplającego się klimatu praktycznie stoi w miejscu, odkąd w czerwcu 2017 roku prezydent USA Donald Trump wycofał swój kraj z porozumienia paryskiego, twierdząc, że faworyzuje ono inne kraje i jest niekorzystne dla Stanów Zjednoczonych. Wcześniej określił zmiany klimatu jako "ściemę".

Jak zaznacza agencja dpa, letnia fala upałów w Europie wywołała ponadto obawy, że temperatury wzrastają szybciej, niż do tej pory zakładano, a część ekspertów wątpi, czy wyznaczone już cele są wystarczające.

W Katowicach w dniach 3-14 grudnia odbędzie się 24. sesja Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP24) wraz z 14. sesją Spotkania Stron Protokołu z Kioto (CMP 14). Celem Konwencji, podpisanej w 1992 r. podczas Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro, jest ochrona klimatu i redukcja emisji gazów cieplarnianych na świecie.