Chilijski sąd skazał na 15 lat więzienia ośmiu emerytowanych wojskowych winnych tortur i śmierci popularnego piosenkarza Víctora Jary. Dla Chilijczyków Jara był tym, kim dla Polaków Jacek Kaczmarski – legendą, a przy tym człowiekiem orkiestrą. Kierował teatrem i wykładał na uniwersytecie. Pisał teksty piosenek i wiersze, które komentowały rzeczywistość.



Pochodzący z ubogiej rodziny artysta samodzielnie rozwijał swój talent. Był twarzą chilijskiej lewicy. Na sprawiedliwość czekał 45 lat. Równie długo czekało zresztą wiele innych ofiar junty Augusta Pinocheta, a część z nich nie doczekała się jej do dziś. Chociaż Chile to nowoczesny kraj, przypominający bardziej jedno z państw europejskich niż latynoskich, rany zadane społeczeństwu przez dyktaturę Pinocheta pozostają niezabliźnione.
Jara został zamordowany 45 lat temu w ramach represji rozpoczętych zaraz po zamachu stanu 1973 r. przeprowadzonym przez Pinocheta, a wspieranym przez CIA. Sympatyzował z lewicowym, obalonym w wyniku puczu rządem Salvadora Allendego. Na swoją zgubę aresztowano go zaraz po przewrocie 11 września. Był torturowany. Oprawcy połamali mu palce, by – jak mu oświadczyli – nigdy już nie mógł grać na gitarze. Zatrzymano go wraz z jego studentami i innymi profesorami na uniwersytecie i przewieziono na stadion narodowy, z którego Pinochet zrobił obóz koncentracyjny.
16 września rozstrzelano go na oczach współwięźniów. Siepacze Pinocheta strzelili do niego 44 razy. Zwłoki wyrzucono pod murem cmentarza. Dziś stadion nosi imię Víctora Jary. Według świadków oprawcą był prawdopodobnie porucznik Miguel Krasnoff, potomek rosyjskich białych emigrantów, zaufany oficer tajnej policji Pinocheta i jeden z jego najokrutniejszych lojalistów. Dziś odsiaduje wyrok 120 lat więzienia, skazany w kilku procesach za łącznie 20 morderstw.
Jak zeznał jeden ze świadków, ostatnią kulę wystrzelił porucznik Pedro Barrientos, którego sądzono na Florydzie, bo dzięki małżeństwu z Amerykanką zyskał obywatelstwo USA. W 2016 r. został przez sąd uznany za winnego torturowania i zabicia Jary. Sędzia nakazał mu zapłatę rodzinie zamordowanego 28 mln dol. odszkodowania. Ale lista oprawców nie kończy się na Krasnoffie i Barrientosie. O sprawiedliwość przez lata walczyła żona piosenkarza Joan Jara, prowadząc kampanię na rzecz ekshumacji ciała i osądzenia wszystkich sprawców. Wreszcie się udało i 4 lipca chilijski sąd skazał kolejnych ośmiu katów. Dziewiąty oskarżony dostał pięć lat za pomoc w tuszowaniu mordu.
Chociaż Chile jest dziś tym krajem Ameryki Łacińskiej, który jako jedyny może się pochwalić w miarę dojrzałym systemem demokratycznym, to procesy katów Pinocheta ciągną się latami, a wiele ofiar i ich rodzin do dziś upomina się o sprawiedliwość. Społeczeństwo ma dość jasny stosunek do poprzedniego ustroju, w większości zdecydowanie go potępiając i za jedyny jego pozytywny aspekt uważając politykę gospodarczą. Istnieje jednak niewielki odsetek społeczeństwa, który darzy sentymentem dyktatora, o czym może świadczyć wynik pierwszej tury wyborów z 2017 r. Sympatyzujący z Pinochetem kandydat José Antonio Kast zdołał wówczas uzyskać niemal 8-proc. poparcie.
Z drugiej strony, chociaż wydawałoby się oczywiste, że wszystkie ofiary reżimu powinny móc liczyć na sprawiedliwość i zadośćuczynienie, chilijskie elity polityczne nie są co do tego zgodne. Przykładem może być kwietniowa debata w Kongresie, która dotyczyła odszkodowań dla więźniów politycznych. Podczas debaty nad ustawą, którą ostatecznie rząd prezydenta Sebastiána Piñery wycofał z parlamentu, jeden z prawicowych deputowanych Ignacio Urrutia stwierdził, że ofiary reżimu Pinocheta, które miałaby objąć ustawa, to terroryści, a nie poszkodowani. Reakcją na te słowa było opuszczenie sali obrad przez wszystkich deputowanych opozycji.
Tymczasem ofiarą reżimu była nawet wciąż popularna była prezydent Michelle Bachelet. Jej ojciec generał Alberto Bachelet do końca był wierny Allendemu, za co Pinochet osadził go w więzieniu i torturował aż do śmierci. W więzieniu znalazła się również sama Michelle i jej matka, a gdy w 1975 r. wyszły na wolność, zdecydowały się wyjechać najpierw do Australii, a potem do NRD, by powrócić do kraju po czterech latach. Pinochet oddał władzę w 1990 r. Szacuje się, że jego rządy kosztowały życie 3200 osób, a 28 tys. poddano torturom. Chile zaś cały czas przechodzą trudny proces transformacji i rozliczeń z przeszłością.