Po poniedziałkowej decyzji Komisji Europejskiej o uruchomieniu procedury naruszenia prawa UE wobec ustawy o polskim Sądzie Najwyższym rząd w Warszawie musi dać jasny sygnał, że w sprawie tej ustawy nie ustąpi - ocenił europoseł Ryszard Czarnecki (PiS).

"Komisja Europejska zorientowała się, że państwa członkowskie są dużo bardziej nastawione na zrozumienie argumentów strony polskiej, i dlatego zdecydowała o uruchomieniu procedury naruszenia prawa unijnego. To ewidentna ingerencja w obszar, który należy do suwerennych państw członkowskich. To jakaś nadinterpretacja traktatowa. Myślę, że w sytuacji, w której widmo eurosceptycyzmu krąży nad Europą, trawestując Karola Marksa, to ten ruch KE tylko wzmocni tych, którzy są przeciwni UE" - zaznaczył Czarnecki w wypowiedzi z PAP.

Jego zdaniem decyzja Komisji uderza w projekt europejski. "Jeśli Bruksela nie zauważyła, jakie były ostatnie wyniki wyborów we Włoszech, Austrii, Holandii, Czechach czy Francji, to znaczy, że jest zupełnie odrealniona i funkcjonuje w wirtualnym świecie" - dodał europoseł i jeden z wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego.

Czarnecki ocenił jako hipokryzję ze strony KE, że z jednej strony prowadzi ona dialog z Polską w sprawie praworządności, a z drugiej uruchamia procedurę. "Jeżeli prowadzi się dialog, to nie podejmuje się takich decyzji. Można odnieść wrażenie, że KE markowała ten dialog przez pół roku, a teraz się odsłoniła" - powiedział.

Polityk podkreślił, że "nie spodziewa się już niczego dobrego ze strony KE". "Myślę, że powinniśmy zrewidować swoje stanowisko polegające na dialogu. Wyraźnie widać, że to do niczego nie prowadzi, tylko jest brnięciem w ślepą uliczkę przy ewidentnie złej woli KE" - powiedział Czarnecki.

Zdaniem eurodeputowanego KE chce "postawić Polskę do kąta". "Instytucje UE, ewidentnie obchodząc traktat europejski, chcą wyznaczać nowe granice w relacjach między państwami członkowskimi a głównymi organami UE. W moim przekonaniu to bardzo źle wróży projektowi europejskiemu" - podsumował.

Wiceszef PE podkreślił, że decydując się uruchomić procedurę naruszeniową, KE postanowiła nie szukać kompromisu z polskim rządem, tylko nadal upierać się przy swoim stanowisku. "Przyjmuję to z ubolewaniem. Zobaczymy, jakie ta procedura będzie miała konsekwencje, czy te zastrzeżenia prawne, podnoszone - o ile wiem - także przez prawników KE, nie okażą się rozstrzygające" - powiedział PAP.

Ocenił, że KE w ramach tej procedury jest pod naciskiem politycznym i prawdopodobnie w końcu zwróci się w tej sprawie do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Komisja Europejska uruchomia w poniedziałek procedurę naruszeniową, powołując się bezpośrednio na traktat UE. Warszawa ma miesiąc, by odpowiedzieć na wezwanie do usunięcia uchybienia. "Biorąc pod uwagę brak postępu i nadchodzące wdrożenie nowego reżimu emerytalnego dla sędziów Sądu Najwyższego, KE zdecydowała dziś w trybie pilnym o uruchomieniu procedury o naruszenie prawa UE" - powiedział na konferencji prasowej w poniedziałek w Brukseli rzecznik Komisji Margaritis Schinas.

"Jednocześnie KE jest gotowa do kontynuowania z Polską trwającego dialogu dotyczącego praworządności" - dodał. Rzecznik oświadczył ponadto, że dla KE jest to preferowana droga rozwiązania problemu systemowego zagrożenia praworządności w Polsce. "Wciąż wierzymy, że polskie władze jeszcze rozważą wejście w życie (ustawy o SN - PAP). Mamy nadzieję, że zmienią zdanie. (...) Jeśli nie, od Trybunału Sprawiedliwość UE będzie zależało, by wydać wyrok" - podkreślił Schinas.

KE uznała, że obniżenie wieku emerytalnego sędziów Sądu Najwyższego z 70 do 65 lat, przez co 3 lipca 27 spośród 72 sędziów grozi przymusowe przejście w stan spoczynku, narusza zasadę nieusuwalności sędziów. W komunikacie KE podkreślono, że przepisy mają też zastosowanie do pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf, której sześcioletnia kadencja zostałaby w ten sposób zakończona przedwcześnie.

Sędziowie osiągający nowy, niższy wiek emerytalny mogą zadeklarować prezydentowi RP chęć dalszego zajmowania stanowiska. KE uznała jednak, że brak jest kryteriów, którymi ma się kierować głowa państwa przy podejmowaniu decyzji w tej sprawie. Wskazała też na brak możliwości zaskarżenia tej decyzji do sądu.