„Sztuka, jak ja jej nie rozumiem”. Owe powiedzenie chyba każdy zna, przewija się przez literaturę, film, a nawet podczas rozmów czy żartów. Co one naprawdę oznacza?
Rys. Hanna Kościuszko, lat 10 / Dziennik Gazeta Prawna
Można je interpretować dowoli, ponieważ nie jest ono jednoznaczne. Ja sama rozumiem je tak, że sztuka nie jest do końca zrozumiała, nie da się tak naprawdę określić, co się nam w niej podoba, co wprowadza w nasze życie. Po prostu od zawsze jest. Sztukę można rozumieć na wiele sposobów – tak naprawdę wszystko może się nią stać. Jest to jeden z powodów, przez który nie możemy odkreślić jej granic. Wiadome jest tylko jedno. Sztuka istniała zawsze i istnieć zawsze będzie.
Skoro jest wszędzie, to powinna też pojawić się w przyszłości, prawda? Ludzie od zawsze potrzebują czegoś, co będzie ich cieszyć, uspokajać, motywować. Taką funkcję mają przeróżne twory, kreowane przez ludzi z pasją i silną wolą – artyści. Jacy będą artyści w przyszłości? Czym będą się różnić od naszych?
Zacznijmy może od tego, co najbardziej się z tym wszystkim kojarzy – sztuką wizualną, prościej – obrazami, szkicami, grafikami, czyli to, co ma cieszyć nasze oko. Przez ostatnie sto lat ta dziedzina znacznie się zmieniła – kiedyś doceniane, drogie obrazy akrylowe i olejne ustąpiły miejsca pracą robionym w digitalu, czyli w sztuce cyfrowej. Realizm i naturalne barwy powoli przeistoczyły się w oryginalne style wyjęte prosto z komiksów, przepełnione kolorową mieszanką całego tęczowego koła. Przełamywane są kolejne bariery. Wszystko idzie do przodu, przemawia, a nawet krzyczy donośnie: „Patrz na mnie!”.
Jak to się zmieni przez następną epokę? Długo się nad tym zastanawiałam. Przecież pokonaliśmy wszystkie bariery, nie da się przecież iść już krok wyżej, skoro to wszystko posiada tyle rozgałęzień, tak naprawdę niezliczonych rodzajów i gatunków, nowych form. Nic się nie da z tym zrobić, prawda? Ale... czy tak samo nie myśleli ludzie w 1900. roku? Dla nich wspominane już obrazy olejne czy akrylowe były już granicą tego, co można osiągnąć. Mimo to artyści się nie poddawali i nadal robili coś nowego – tak samo jest teraz. Co nas czeka? Obrazy, malowane od razu w 3D? Ruchome szkice, ożywiające rysunki? Możemy sobie jedynie wyobrażać, co będziemy oglądać w galeriach sztuki – może zmienią się one w kina, gdzie prace będą wychodzić do ludzi i z nimi rozmawiać? To byłoby coś.
A co z muzyką? O tym, jak się zmieniła, nie trzeba nawet wspominać. Przez wiele lat u szczytu chwały było wiele gatunków – muzyka klasyczna, western, blues, jazz, pop, rap, rock, metal, techno, k-pop... nie da się tego tak naprawdę zliczyć. Można za to zauważyć jedną rzecz – żaden typ tak naprawdę nie „umarł”. Dlatego też łatwiej określić, co będą słuchać nasze pra-, pra-, pra- i jeszcze raz prawnuki.
Muzyka rozwija się dzięki technologii – gdyby nigdy nie powstały gitary elektryczne, perkusję i keybordy, przykładowy rock nie brzmiałby tak, jak teraz. Coraz modniejsze są dźwięki stworzone w programie komputerowym, bez użycia żadnych instrumentów. W Japonii pojawiły się także syntezatory głosu – programy, dzięki którym można uzyskać realistyczne lub mniej głosy o poszczególnych tonacjach i w niektórych językach (ja przynajmniej spotkałam się tylko z japońskim, koreańskim i angielskim). Dobrym przykładem jest seria tego typu programów „Vocaloid” - każdy program ma określoną tonacje i głos, który z kolei jest przypasowany do poszczególnych postaci, które są wyświetlane podczas „koncertów” jako obrazy 3D. Brzmi niemożliwie, czyż nie? Na razie nie jest to tak rozpowszechnione, ale kto wie, może za sto lat właśnie w taki sposób będzie wyglądać muzyka? Będziemy słuchać specjalnych programów zamiast zespołów, a śpiewać nam będą śpiewać nie ludzie, a hologramy? A co z utalentowanymi ludźmi, którzy mimo wszystko będą chcieli śpiewać? Moim zdaniem nadal będą to robić i nadal będą mogli na tym zarabiać – nawet więcej niż teraz. A jeżeli „prawdziwi piosenkarze” będą dostępni tylko dla najbogatszych, bo nie będą tworzeni masowo jak programy? Tak samo może być z tancerzami czy aktorami – skoro będzie można ich łatwo zastąpić hologramami czy animacją komputerową, to może też będą dostępni tylko dla ludzi z „wyższej półki”?
Do sztuki można także zaliczyć gry – jeden z najbardziej znanych sposobów na zabijanie czasu. Jeden też najczęściej poruszanych tematów sztuki, jeżeli mówi się o przyszłości oczywiście. Dlaczego? Łatwo sobie to wyobrazić. Twórcy starają się, by ich gry były coraz realistyczne i żeby gracz mógł dosłownie w nie wejść. Powstają nowe gadżety – okulary, by móc grać w drugiej osobie, fotele, gdzie każde najmniejsze pchnięcie jest uwzględniane. Jak będzie to wyglądać za kilkadziesiąt lat? Wyobrażam sobie wirtualny świat, do którego każdy może wejść i robić to, co mu się podoba bez konsekwencji. Prawie jak wirtualne simsy, z jedną różnicą – to my będziemy simami.
Sztuka jest czymś, czego nie da się opisać, tak samo trudno przewidzieć. Żyje własnym życiem, przeskakuje mury, których my nawet nie zauważyliśmy.
Jedyne, co można o niej powiedzieć, to że jest wieczna. Jest nieodłącznym towarzyszem w naszej ewolucji. Jest trwałym znakiem na linii historii, dzięki której nasze starania nie muszą iść na marne i możemy zostać zapamiętani na zawsze.
Bo sztuka, przeciwieństwie do nas i całego naszego świata, jest wieczna.