Protestujący w Sejmie opiekunowie osób niepełnosprawnych nie chcą kompromisu - powiedział w niedzielę w Wąbrzeźnie (Kujawsko-Pomorskie) wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Dodał, że rząd nie może zadeklarować wydatku, na który później nie będzie go stać.

"Mamy problem w parlamencie - w Sejmie jest grupa opiekunów osób niepełnosprawnych i samych niepełnosprawnych, którzy okupują hol. To trwa już od miesiąca i to bardzo trudna sytuacja. Ci ludzie rzeczywiście potrzebują wsparcia. Co do tego nikt nie ma możliwości. Był plan, jak działać w tym kierunku. Premier Morawiecki wśród pięciu punktów, które zostały niedawno ogłoszone, wymienił i ten - pomocy dla niepełnosprawnych. To było jeszcze przed strajkiem, ale okazało się, że to za mało" - mówił w Wąbrzeźnie Terlecki.

Wicemarszałek Sejmu podkreślił, że gdy tylko ten protest się zaczął, to rząd spełnił pierwszy z postulatów opiekunów osób niepełnosprawnych, czyli zrównanie zasiłków opiekuńczych z najniższą emeryturą.

"To nie jest dużo, ale to był krok naprzód. Teraz już wszyscy widzimy, że ten strajk ma charakter polityczny. Nie chodzi o środowisko, wsparcie dla ludzi, którzy są w bardzo trudnej sytuacji, z czego zdajemy sobie sprawę, tylko chodzi o to, żeby jak najdłużej trwała okupacja Sejmu. Mamy przed sobą za tydzień parlamentarny szczyt państw NATO. Przyjedzie 600 parlamentarzystów z całej Europy i z Ameryki. Oni będą w tym Sejmie, w którym trwa protest. Panie się szykują i malują po angielsku ulotki oraz banery. Jasne jest, że chodzi tutaj o obniżenie pozycji Polski na arenie międzynarodowej" - wskazał w niedzielę Terlecki.

Jego zdaniem chodzi o to, żeby szczyt się nie udał. "My zrobimy tak, że on się uda. Mimo tego strajku" - mówił Terlecki.

Dodał, że problem jest trudny do rozwiązania. Przywołał przykłady Francji i Niemiec, gdzie osoby okupujące parlament zostałyby natychmiast usunięte. "My mówimy: to są chorzy oraz ich opiekunowie i musimy się z nimi dogadać, rozwiązać jakoś ten problem. Oni nie chcą kompromisu i rozmów oraz odrzucają propozycje. Mówią - żywa gotówka do ręki albo będziemy tu siedzieć, jak długo się tylko da" - ocenił wicemarszałek Sejmu.

Wspomniał, że 500 zł, których domagają się protestujący, nie można dać tylko tej grupie, gdyż są też inne poziomy niepełnosprawności oraz osoby starsze - podobnie poszkodowane przez los i będące często w jeszcze trudniejszej sytuacji, jeszcze bardziej niepełnosprawne.

"To już 1,5 mln osób albo więcej. My musimy cały czas bardzo starannie liczyć pieniądze, żeby na wszystko wystarczyło, żebyśmy się gdzieś nie potknęli i nie wywrócili na wydatku, na który nas nie stać. W tym przypadku też liczymy. Jesteśmy gotowi na ustępstwa, ale 500 zł dla wszystkich co miesiąc to wydatek gigantyczny, którego państwo może nie wytrzymać" - podkreślił Terlecki.