Przerwanie działalności parabankowej likwidowałoby działalność przestępczą Marcina P. - powiedział b. szef ABW Krzysztof Bondaryk. Gdy Amber Gold zaczęła ekspansywnie pozyskiwać środki, to był ostatni moment, kiedy prokurator powinien stwierdzić, czy dochodzi do przestępstwa - ocenił.

Członek komisji ds. Amber Gold Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka, kto "zawalił" sprawę Amber Gold. Bondaryk powiedział, że podstawowe pytanie brzmi, "na którym etapie organy państwa reagowały, a na którym nie".

"Moim zdaniem w kategorii podstawowej jest to przestępstwo parabankowe, wszystkie inne mają charakter pomocniczy, choć waga ich jest większa (...) Przerwanie działalności parabankowej likwidowałoby działalność przestępczą pana Marcina P., gdyby można było tę sprawę zamknąć na etapie pierwszego zawiadomienia ze strony Komisji Nadzoru Finansowego" - stwierdził.

Pytany, czy przesuwa ciężar niedopełnienia obowiązków na prokuraturę, Bondaryk powiedział, że "jeżeli na pierwszym etapie śledztwa sprawa jest prowadzona właściwie, to przestępstwo zostaje zlikwidowane". "Jeśli prokuratura prowadzi (sprawę), a równocześnie działalność przestępcza się rozwija, to ona ogarnia coraz większe obszary i wymyka się kontroli tej prokuratury, prokuratorowi, policji, czy każdej innej służbie" - mówił.

"Gdy nastąpiła ekspansywna działalność Amber Gold w kategorii pozyskiwania środków, to był ostatni moment, kiedy prokurator powinien stwierdzić, czy to jest przestępstwo, czy to jest oszustwo, czy jest złoto, którym mami klientów Marcin P. swoimi ulotkami, plakatami, artykułami" - powiedział Bondaryk i dodał, że ten element nie został wyjaśniony na pierwszym etapie śledztwa. "Moim zdaniem, to był kluczowy (moment) do przerwania tej działalności" - powiedział b. szef ABW.

Poseł Nowoczesnej zapytał, kto zdaniem świadka powinien zajmować się sprawą Amber Gold. W ocenie Bondaryka jest to "klasyczna sprawa kryminalnego oszustwa". Wskazywał, że powinna się sprawą zajmować policja i prokuratura. Zembaczyński dopytywał, czy był to błąd, że zajmowała się nią ABW. Bondaryk zaprzeczył. "Gdybyśmy nie zaczęli działać, to ta działalność przestępcza mogłaby trwać dalej". Ocenił, że np. inny prokurator na innym poziomie prokuratury np. wojewódzkiej czy okręgowej, mógłby te sprawę rozwikłać.

Zembaczyński pytał, czy ws. Amber Gold prokuratura rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz - do której zawiadomienie KNF ws. Amber Gold trafiło już w końcu grudnia 2009 r. - była "hamulcowym". Bondaryk stwierdził, że trudno mu powiedzieć. "Relacje z prokuraturą rejonową ABW miała w zasadzie żadne" - mówił. Dodał, że kontakty były sporadyczne.