Amber Gold było klasycznym przedsiębiorstwem przestępczym - stwierdził we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold b. funkcjonariusz ABW. Według niego, nad szefem Amber Gold Marcinem P. roztoczony był "swoisty parasol ochronny".

Świadek powiedział przed komisją, że w latach 2012-2013 pracował w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a obecnie jest funkcjonariuszem Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

Funkcjonariusz mówił, że dowiedział się o sprawie Amber Gold wiosną 2012 r., ale - jak zastrzegł - nie wykonywał wówczas czynności związanych z tą sprawą. Dodał, że pierwsze informacje uzyskał podczas narady służbowej.

Zapytany przez wiceszefa komisji śledczej Jarosława Krajewskiego (PiS), kiedy podjął pierwsze czynności związane ze sprawą, świadek odpowiedział, że było to latem 2012 r. Jak dodał, polegały one na "zweryfikowaniu informacji iż prawdopodobnie znaczna grupa osób wycofała swoje wkłady z firmy Amber Gold, grozi firmie upadek, jak i też rozważany jest wariant ewentualnego wyjazdu osób związanych z firmą Amber Gold do jednego z krajów, z którym Polska nie ma umowy dotyczącej ekstradycji".

Na pytanie przewodniczącej komisji Małgorzaty Wassermann (PiS) o działania, jakie podjął ws. Amber Gold, funkcjonariusz odpowiedział, że skupił się m.in. nad kwestią nadzoru nad wydziałem analizy kryminalnej. "Robiliśmy wszelkie ustalenia teleinformatyczne dotyczące osób i podmiotów związanych z Amber Gold. Drugą kwestią była dywersyfikacja informacji o zorganizowanej przestępczości na Wybrzeżu" - mówił.

"Uzyskaliśmy informacje wskazujące iż na Wybrzeżu istnieje coś takiego jak zorganizowana przestępczość rozumiana jako przestępczość, która zagraża bezpieczeństwu państwa. Stwierdziliśmy na podstawie informacji wieloźródłowych, że istnieje bardzo dziwna sieć powiązań pomiędzy osobami prowadzącymi albo uwikłanymi w działalność przestępczą, świata biznesu, władzy, organów ścigania, służb specjalnych, policji - była to sieć wzajemnych relacji, która wymagała dalszego wyjaśnienia" - powiedział świadek.

Wassermann spytała, czy to, że m.in. policja czy UOKIK nie stanęły właścicielowi Amber Gold Marcinowi P. na drodze, wynika z faktu, że był on "ulokowany" w układzie: wymiar sprawiedliwości - politycy - służby. "Biorąc pod uwagę fakt, że pan Marcin P., człowiek z bogatą przeszłością kryminalną nagle otwiera tego typu przedsięwzięcie finansowe i sposób w jaki się rozwija, nie jest możliwy bez swoistego parasola ochronnego" - stwierdził świadek.

Dodał, że kiedy odchodził ze stanowiska, działania związane z siecią powiązań zostały przerwane. Pytany, kto to przerwał świadek odpowiedział, że powie o tym na posiedzeniu niejawnym.

Wassermann poruszyła sprawę teczki nadzoru indywidualnego. Pytała świadka, czy czytał ten materiał i jak go oceniał. Funkcjonariusz odpowiedział, że brak było w niej czynności operacyjnych dotyczących otoczenia firmy Amber Gold oraz odpowiedzi na pytania: "skąd ma pieniądze, czy była zasilana z zewnątrz, jak to się stało, że w tym czasie w Polsce działało kilkanaście instytucji parabankowych, a ta rozwinęła się bardzo szybko".

Wassermann pytała też, czy dyrektor delegatury gdańskiej ABW był wzywany, aby wyjaśnić, dlaczego delegatura gdańska w maju 2012 r. podjęła działania, skoro miała materiały dotyczące sprawy od wakacji 2011 r. Świadek odpowiedział, że "z rozmów, które prowadził w tym czasie tłumaczeniem delegatury było stwierdzenie, że był okres sporu kompetencyjnego, kto ma się tym zajmować - czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy policja". Jak zaznaczył, "nie komentuje tego".

Przewodnicząca komisji spytała, czy znane jest mu wskazanie, że należące do Amber Gold linie lotnicze OLT powstały po to, aby prowadzić działalność przestępczość, tylko pojawiały się w tej kwestii trzy warianty: wyprowadzenie pieniędzy, doprowadzenie spółki do upadłości lub doprowadzenie do upadłości PLL LOT. "Z dotychczas zgromadzonej wiedzy mogę stwierdzić jedno - Amber Gold było klasycznym przedsiębiorstwem przestępczym" - powiedział świadek.