Gdy głowa państwa myśli, co zrobić z ustawą o IPN, obóz PiS zastanawia się nad korektą kursu wobec Izraela. Andrzej Duda ma niecałe trzy tygodnie na podjęcie decyzji.
– Choć może mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale to może być ważniejsza kwestia niż sądy – mówi osoba z otoczenia głowy państwa. W tej chwili trwają narady, jakie zająć stanowisko.
Na decyzję prezydenta wpływ będą miały trzy kwestie: ocena samej ustawy, jej odbioru w Polsce w kontekście sporu z Izraelem i wreszcie wpływ na kontakty z Izraelem i USA. Nie wszystkim współpracownikom Dudy ustawa się podoba. Jak mówi jeden z nich, po pierwsze jest źle napisana, po drugie naraża nas na konfrontację z zaprzyjaźnionymi krajami, a po trzecie zapewne okaże się nieskuteczna. Ale jest też poczucie, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia.
W grę wchodzi więcej scenariuszy niż proste trzy wynikające z konstytucji, czyli podpisanie ustawy, weto lub odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego. Zawetowanie ustawy byłoby bardzo trudne politycznie, ponieważ nawet wielu jej krytyków pod wpływem ostrej reakcji Jerozolimy uważa, że nie można ustąpić. Co więcej, nie da się wykluczyć odrzucenia weta, bo przeciwny decyzji prezydenta będzie nie tylko PiS, ale także Kukiz’15 i część posłów reszty opozycji. Stąd pojawił się pomysł, że gdyby do weta doszło, to prezydent pokazałby równolegle własny projekt ustawy. Takie działanie wymagałoby jednak wcześniejszych uzgodnień z PiS, by prezydencka wersja miała szansę wejść w życie.
Kolejna możliwość to podpisanie ustawy i równoczesne zgłoszenie propozycji jej nowelizacji. Wówczas jednak efekt i siła przebicia prezydenckiej korekty byłyby słabsze, a projekt mogłby zakończyć legislacyjne życie w sejmowej zamrażarce. By oszczędzić ustawie takiego losu, trzeba by także porozumieć się z PiS. A partia nie jest skłonna w tej chwili do żadnych korekt. – W zeszłą niedzielę zapadła decyzja, że ustawa zostanie przyjęta jak najszybciej. Późniejsze narady dotyczyły jedynie kwestii komunikacyjnych i dyplomatycznych. Jest poczucie, że nie możemy się ugiąć pod naciskiem – mówi polityk zbliżony do Nowogrodzkiej.
W grę może też wchodzić wysłanie ustawy do TK. Zmiana dotyczy wszak takich kwestii, jak wolność słowa, artystyczna czy badań naukowych. Ale część doradców prezydenta zwraca uwagę, że to nie rozwiąże problemu, a jedynie przerzuci go na trybunał.
Ale najbardziej prawdopodobny wariant to podpisanie ustawy. Choć oznacza to zapewne pogorszenie stosunków z Izraelem i USA, jest forsowane przez polityczne zaplecze Dudy. – Jeśli prezydent ma te same badania, co my, pokazujące poparcie dla rządu w tej sprawie, to nie widzę innej możliwości jak podpis – mówi polityk zbliżony do Nowogrodzkiej. Ale – jak tłumaczy – nie chodzi tylko o sondaże, ale także o polityczną pozycję Polski. – Gdybyśmy teraz ustąpili, zachowalibyśmy się jak wasal – dodaje.
Oczekiwanie PiS-u wyraził otwarcie w sobotnim wywiadzie dla Polskiego Radia prezes Jarosław Kaczyński. – Prezydent Duda powinien iść drogą, którą zapowiadał, to znaczy podpisać tę ustawę. A jeżeli chodzi o jakieś rozmowy, łagodzenie sytuacji, to może być możliwe tylko wtedy, jeżeli uznamy, że jesteśmy państwem suwerennym – dowodził.
– Musi być refleksja po wszystkich stronach, a nie tylko po naszej. Scenariusz, który się dziś rysuje, nie jest optymalny dla żadnej z trzech stolic w sensie ich zasadniczych interesów politycznych. Czekamy na refleksję po stronie Jerozolimy. Jeśli jednak Izrael zdecyduje się na konfrontację z Polską, musi się także liczyć z korektą naszej polityki wobec siebie – mówi osoba z pałacu.
PiS szykuje się bowiem na utwardzenie kursu wobec Izraela, jeśli ten nie odstąpi od ostrej krytyki ustawy i będzie żądał wycofania się z niej. – Termin głosowania w Sejmie był niezręczny, ale jeszcze była szansa na poprawienie ustawy w Senacie. Byliśmy na to otwarci, gdy ambasador Izraela wygłosiła w Auschwitz agresywne i nieprofesjonalne przemówienie, zamykając drogę do zmian. Po tym oświadczeniu nie mogliśmy uchwalić poprawek w Senacie pod dyktando, jakbyśmy byli krajem kolonialnym – tłumaczy polityk PiS.
– Nie mamy zamiaru wyrzekać się naszej godności i jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że za zgodą na to wyrzeczenie idą być może – tutaj nie mam pewności, ale być może – także kolejne żądania, już zupełnie innej natury. I że my po prostu na to wszystko zgodzić się w żadnym wypadku nie możemy – mówił Kaczyński Polskiemu Radiu. PiS liczy się więc z kilkumiesięczną krytyką ze strony Izraela, ale także ze wspierającymi Izrael oświadczeniami ze strony USA z prezydentem Donaldem Trumpem włącznie. Ale strategia zakłada przeczekanie.
– Polska jest dziś najbardziej proizraelskim krajem w UE, co potwierdzają głosowania w ONZ. Ale Warszawa może stać się bardziej neutralna w sporze Izraela z Palestyną. Wtedy, biorąc pod uwagę izolację Izraela w UE, jego pozycja uległaby drastycznemu osłabieniu. To oni mają dużo więcej do stracenia – mówi polityk PiS. Jak dodaje, może to także oznaczać eliminację izraelskich koncernów z zamówień dla polskiej armii. PiS liczy się z realnymi stratami w stosunkach z Jerozolimą, ale ma nadzieję, że jeśli chodzi o stosunki z USA, pogorszenie relacji ograniczy się jedynie do kwestii werbalnych.
Zdaniem naszych rozmówców korekta ustawy jest możliwa dopiero za kilka miesięcy, kiedy kurz opadnie, i tylko wtedy, gdy Izrael zmieni retorykę. Do tego czasu mają być prowadzone działania komunikacyjne. Ich przykład to piątkowa wyprawa premiera Mateusza Morawieckiego z korespondentami zagranicznymi do muzeum poświęconego Polakom ratującym Żydów w Markowej czy rozpoczęcie prac zespołu kierowanego przez wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego, którego celem jest dialog z Izraelczykami i rozpraszanie ich obaw co do ustawy.