Tylko dożywocie dla obojga rodziców 2-letniego Szymona z Będzina będzie karą adekwatną do tej zbrodni - uznała Prokuratura Okręgowa w Bielsku–Białej. Skierowała ona apelację od wyroku sądu I instancji, który skazał ich na 12 i 10 lat więzienia za to głośne zabójstwo.

Szymon zmarł w lutym 2010 r. w wyniku obrażeń po silnym uderzeniu w brzuch. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. Przez dwa lata nie było wiadomo, kim jest odnaleziony tam chłopczyk. Został pochowany jako bezimienny. W czerwcu br. Sąd Okręgowy w Katowicach skazał ojca Szymona Jarosława R. na 12 lat więzienia, a matkę Beatę Ch. na 10 lat - uznając ich za winnych zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym (czyli, że godzili się na jego śmierć - PAP).

Apelacja wnosi by Sąd Apelacyjny w Katowicach uchylił wyrok SO w zakresie orzeczenia o karze i przekazał mu w tym zakresie sprawę do ponownego rozpoznania. "W apelacji prokurator podkreślił, że czyn zarzucony oskarżonym (...) cechuje się bardzo wysokim stopniem społecznej szkodliwości. Nie znalazło to jednak odzwierciedlenia w wymiarze orzeczonych im przez sąd kar, które uznać należy za rażąco łagodne" - głosi komunikat Prokuratury Krajowej.

Według prokuratury w zachowaniu oskarżonych nie sposób doszukać się jakichkolwiek okoliczności łagodzących, a okoliczności ich winy powinny znaleźć swoje odzwierciedlenie w wymiarze orzeczonych kar. "W ocenie prokuratora za adekwatną do przypisanej Jarosławowi R. i Beacie Ch. zbrodni zabójstwa uznać należy karę dożywotniego pozbawienia wolności" - głosi komunikat PK.

To zmiana stanowiska prokuratury, która przed SO żądała dla oskarżonych kar po 15 lat więzienia. Kilkanaście dni temu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej Jacek Boda tłumaczył PAP, że jest to wynik ponownego przeanalizowania materiałów sprawy. Dodawał, że oskarżyciel publiczny nie koryguje w apelacji kwalifikacji prawnej czynów zarzucanych oskarżonym, tj. zabójstwa z zamiarem ewentualnym - wobec braku podstaw do takiej zmiany.

Do zbrodni doszło w lutym 2010 r. Według ustaleń śledztwa, ojciec uderzył dziecko, bo było płaczliwe i nie wykonywało poleceń. Po tym stan Szymona sukcesywnie się pogarszał - pękło mu jelito cienkie i wywiązało się ropne zapalenie otrzewnej. Przez cztery dni chłopiec płakał, nie chciał jeść i pić, miał biegunkę. Na kilka godzin przez śmiercią oskarżony miał ponownie uderzyć syna w brzuch. Z ustaleń biegłych wynika, że gdyby rodzice po wystąpieniu objawów chorobowych poszli do lekarza, zapobiegliby śmierci dziecka. Taka szansa istniała jeszcze na kilka godzin przed zgonem.

Jeszcze w dniu śmierci Szymona rodzice przewieźli jego zwłoki samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też jeszcze dwie wspólne córki: 4-letnią i niespełna roczną. Ciało Szymona włożono do torby i przewieziono w bagażniku; matka położyła je na krawędzi stawu.

Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione dziecko. Śledztwo umorzono w kwietniu 2012 r. z powodu niewykrycia sprawców. Sprawa wyszła na jaw, gdy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, która twierdziła, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Rodziców chłopca zatrzymano w czerwcu 2012 r. Wzajemnie obarczali się winą - Ch. mówiła, że to R. uderzył syna w brzuch, R. - że to matka go kopnęła dziecko i uklękła na nim.

SO uznał, że choć to R. uderzył dziecko, oboje rodzice odpowiadają zabójstwo z zamiarem ewentualnym - nie udzielając mu pomocy, godzili się na jego śmierć. Przed sądem I instancji prokuratura domagała się dla obojga oskarżonych po 15 lat pozbawienia wolności. Obrona przekonywała, że rodzice Szymona nie mogli zakładać i nie mieli świadomości, że dziecko może umrzeć. SO zgodził się ze stanowiskiem prokuratury, choć wymierzył łagodniejsze kary, niż chciał oskarżyciel publiczny.

W apelacji prokuratura podkreśla, że porzucenie ciała dziecka pokazuje, że od początku mieli oni świadomość konsekwencji swoich przestępczych zachowań. "Nawet po śmierci rodzice nie byli w stanie uszanować ciała zmarłego syna, porzucając je w błocie, gdzie leżało przez okres 20 dni. Nie zapewnili oni godnego pochówku swojemu synowi, przedkładając ponad to źle pojęte poczucie własnego bezpieczeństwa" - uznała prokuratura.

W apelacji podkreślono, że oskarżeni nie działali chaotycznie, przeżywając traumę, ale metodycznie. "Planując wyjazd służbowym samochodem wraz z pozostałymi dziećmi pamiętali, że przewożenie dzieci bez fotelików grozi problemami z policją. Dlatego też oskarżona przed wyjazdem pożyczyła od znajomej foteliki samochodowe" - dodano.

"Będąc już nad stawem w Cieszynie, oskarżeni podjęli szereg działań zmierzających do zatarcia śladów i utrudnienia identyfikacji tożsamości porzuconego ciała dziecka" - zaznaczyła prokuratura.

"Tylko wymierzenie obojgu oskarżonym rodzicom chłopczyka kar dożywotniego pozbawienia wolności spełni zadania stawiane karze w zakresie prewencji ogólnej i szczególnej" - głosi komunikat prokuratury.

Wyrok z I instancji skarży także obrona.(PAP)

autor: Łukasz Starzewski