Grzegorz Ł. chciał zmylić organy ścigania w błąd, żeby nikt go nie znalazł, jednak popełnił błąd - mówił w czwartek mediom funkcjonariusz z policyjnej grupy "łowców głów", która odnalazła na terenie Ukrainy współtwórcę "skoku stulecia".

Grzegorz Ł. poszukiwany był listem gończym jako współtwórca tzw. skoku stulecia. W 2015 roku w Swarzędzu (wielkopolskie) Krzysztof W., który jechał w konwoju z pieniędzmi, odjechał autem przewożącym gotówkę – ok. 8 mln zł. Wkrótce potem porzucony samochód znaleziono; konwojent zniknął wraz z pieniędzmi. Do tej pory policji udało się odzyskać jedynie niewielka część z tej sumy. Grzegorz Ł. był wiceprezesem firmy ochroniarskiej, w której zatrudniony był tzw. fałszywy konwojent.

Mężczyznę zatrzymano w środę na terenie Ukrainy. W jego poszukiwania zaangażowani byli poznańscy "łowcy głów", czyli członkowie policyjnej grupy, która specjalizuje się w tropieniu najbardziej niebezpiecznych przestępców. Zatrzymania Grzegorza Ł. dokonali funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, którym "łowcy głów" przekazywali informacje.

Jak tłumaczył w czwartek mediom Sebastian - jeden z członków tej policyjnej grupy, o pomoc w wytropieniu mężczyzny poprosił prokurator, który prowadził tę sprawę. "Zwrócił się on do komendanta głównego policji z prośbą o to, żebyśmy to my przejęli sprawę i spojrzeli na nią w innym świetle. Komendant się zgodził, i przejęliśmy sprawę we wrześniu tego roku" – mówił.

Jak dodał, od tego czasu trwały intensywne poszukiwania. "Cała grupa poświęciła cały swój czas na to, żeby sprawdzić wszystkie informacje, które się pojawiały w ostatnim czasie o Grzegorzu Ł. Okazało się, że wszelkie doniesienia, jakie do tej pory były, były to fałszywe tropy. Prawdopodobnie były one spowodowane tym, że Grzegorz Ł. sam chciał wprowadzić organy ścigania w błąd, żeby nikt go nie znalazł. Jednak w międzyczasie popełnił błąd" – zaznaczył policjant.

"Znaleźliśmy nagranie, na którym widać było jego twarz i go rozpoznaliśmy. Było to rejonie granicy z Ukrainą. Natychmiast podjęliśmy współpracę ze służbą graniczną i gdy już mieliśmy dość dużą dozę pewności, że Grzegorz Ł. przebywa na ternie Ukrainy, podjęliśmy współpracę z wydziałem CBŚP w Przemyślu, które nas skontaktowało z ukraińskimi służbami specjalnymi i przy bardzo dużym udziale kolegów z CBŚP rozpoczęliśmy z nimi współpracę" – dodał.

Jak tłumaczył funkcjonariusz, między służbami trwała bardzo intensywna wymiana informacji, która doprowadziła do zatrzymania mężczyzny w rejonie Odessy.

"Wiemy, że na pewno w ostatnim czasie zmieniał miejsce pobytu na terenie Ukrainy, przebywał tam już dłuższy czas. Nie jesteśmy w stanie na ten moment powiedzieć, czy od momentu, kiedy zaczął się ukrywać od razu tam pojechał. Wiemy też, że na pewno inne osoby pomagały mu w ukrywaniu się" – wskazał policjant.

Jak mówił, przy Grzegorzu Ł. nie zostały odnalezione skradzione pieniądze, jednak ukraińskie służby sprawdzają, czy Grzegorz Ł. mógł je ukryć na terenie Ukrainy.

Funkcjonariusz podkreślił, że mężczyzna został zatrzymany na ulicy, był zaskoczony i nie stawiał większego oporu. Dodał, że Grzegorz Ł. po zatrzymaniu próbował się tłumaczyć z tego, że nie był pomysłodawcą "skoku stulecia". Ł. przebywa w ukraińskim areszcie, gdzie oczekuje na decyzję o ekstradycji do Polski.

Poznańscy "łowcy głów" z Zespołu Poszukiwań Celowych to policyjna grupa istniejąca od 16 lat. W tym czasie wytropili i złapali ok. 1 tys. ukrywających się, najbardziej niebezpiecznych przestępców. Funkcjonariusze brali udział m.in. w poszukiwaniach "króla mafii wnuczkowej" Arkadiusza Ł. ps. Hoss. Udało im się też wytropić na Malcie Kajetana P., podejrzanego o brutalne zabójstwo kobiety w Warszawie.

Nazwa "łowcy głów" przylgnęła do nich po premierze książki pod takim samym tytułem, opisującej cztery historie na kanwie spraw, którymi ci policjanci się zajmowali. (PAP)

autor: Anna Jowsa