Mamy zgodę Brukseli, przygotowane projekty i pieniądze. Ale inicjatywy polskich i rosyjskich samorządów mogą nie ruszyć, a miliony euro przepaść. Powodem jest silny opór resortu Mariusza Błaszczaka po niedawnych ćwiczeniach Zapad.
Pieniądze z programu współpracy transgranicznej / Dziennik Gazeta Prawna
Chodzi o Program Współpracy Transgranicznej Polska–Rosja 2014–2020, który w założeniu ma wspierać inwestycje na pograniczu. Ma go zasilić 41,6 mln euro z eurofunduszy do wydania po stronie polskiej i 20,6 mln euro Federacji Rosyjskiej dla lokalnych władz po ich stronie granicy.
Polsko-rosyjskie koncepcje są już gotowe. Przykładowo projekt o wartości 10,5 mln euro zgłosiła spółka Centralny Wodociąg Żuławski (stacja zaopatruje w wodę 10 gmin zamieszkanych przez ok. 65 tys. osób) i nadbałtyckie osiedle miejskie Jantarnyj. Po polskiej stronie planowana jest modernizacja rur wodociągowych, a po rosyjskiej – przebudowa oczyszczalni ścieków. Przygotowany jest także projekt (8 mln euro) warmińsko-mazurskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich we współpracy z rosyjskim miastem Gusiew. Chodzi o budowę mostu wraz z nowym odcinkiem drogi po stronie polskiej. Rosjanom zależy na remontach ulic i chodników.
Przygotowania do uruchomienia programu szły sprawnie. Komisja Europejska już w grudniu ubiegłego roku zatwierdziła inicjatywę. Uruchomiono wspólny sekretariat w Olsztynie oraz jego oddział w Kaliningradzie, w którym wnioskodawcy mogą otrzymać „kompleksowe wsparcie”. Ministerstwo Rozwoju zleciło nawet prace pozwalające na składanie wniosków online.
Ale na ostatniej prostej zaczęły się schody. Wciąż brak rządowego upoważnienia ministra rozwoju do podpisania umowy między Polską, Komisją Europejską a Rosją. Miała ona doprecyzować warunki finansowania i wdrażania całego programu. Jeśli te trzy podpisy nie zostaną złożone do końca roku, inwestycje stracą szansę na dofinansowanie.
– Dokumentacja projektowa jest przygotowana, a w grę wchodzą istotne inwestycje dla lokalnych społeczności – martwi się jeden z samorządowców, bo polskich gmin nie stać na samodzielną ich realizację. Przykładowo cały budżet Tolkmicka na 2017 r. zakłada wydatki na ponad 25 mln zł. To o ok. 10 mln zł mniej niż wartość jednego projektu złożonego w polsko-rosyjskim programie – przebudowy oczyszczalni ścieków i budowy współpracującej z nią bioelektrowni.
Według naszych nieoficjalnych informacji polskie władze nie orientują się, jakie jest nastawienie strony rosyjskiej do uruchomienia programu. Ale nawet jeśli Moskwa da zielone światło, to współpracę może zablokować Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA). Powód? Obawa o bezpieczeństwo i porządek publiczny.
– Istotne znaczenie ma fakt przeprowadzenia we wrześniu przez Federację Rosyjską w bezpośredniej bliskości granic państw NATO strategicznych manewrów wojskowych „Zapad 2017”, których głównym celem było przygotowanie armii rosyjskiej na zachodnim strategicznym, z jej perspektywy, kierunku realizacji zadań w czasie wojny. Nie bez znaczenia są również działania strony rosyjskiej o charakterze hybrydowym ukierunkowane na utrzymywanie konfliktu na Ukrainie oraz destabilizację państw naszego regionu – uzasadnia MSWiA w odpowiedzi przesłanej redakcji DGP. Kolejnym argumentem jest to, że do tej pory zawieszony jest mały ruch graniczny z obwodem kaliningradzkim (również ze względów bezpieczeństwa).
MSWiA bagatelizuje znaczenie samego programu. – Z perspektywy MSWiA współpraca polsko-rosyjska w sprawach dotyczących infrastruktury granicznej, której modernizacja stanowi ważny element Programu Operacyjnego działań, na chwilę obecną jest znikoma. Kontakty dotyczące funkcjonowania przejść granicznych ze względu na postawę strony rosyjskiej odbywają się tylko na poziomie roboczym – kwituje resort spraw wewnętrznych.
Resort rozwoju także komentuje zdawkowo, że „prace rządowe trwają”. – W przypadku niedotrzymania terminu program nie będzie mógł być uruchomiony, a unijna część jego budżetu (41,6 mln euro) może być przeniesiona na inny program współpracy transgranicznej – pociesza się resort. O przeznaczeniu połowy z tych środków decyduje państwo członkowskie (Polska), a druga część pozostanie w dyspozycji Komisji Europejskiej.
MSWiA obawia się o bezpieczeństwo i porządek publiczny.