Gdański sąd apelacyjny utrzymał w czwartek w mocy wyrok dożywotniego dla Piotra L., który w czerwcu 2015 r. w trakcie domowej kłótni zabił żonę, zadając jej ponad 40 ciosów nożem. Obrona wnosiła m.in. o złagodzenie kary i uznanie, że mężczyzna działał w afekcie.

30 marca br. 37-letni Piotr L. - mieszkaniec miejscowości Jezierzyce (gmina Słupsk) został skazany przez Sąd Okręgowy w Słupsku na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zabójstwo żony Agnieszki L. Mężczyzna został uznany także winnym psychicznego i fizycznego znęcania się nad żoną. Zasądzono od niego też na korzyść dwóch córek po 100 tys. zł zadośćuczynienia, mniejsze sumy (w większości po 10 tys. zł) przyznano też innym członkom rodziny.

Od tego wyroku w całości odwołała się obrona, w opinii której kłótni i innych incydentów rodzinnych w tym przypadku nie powinno się uznawać za znęcanie się. Obrona wnioskowała też o złagodzenie kary uznając ją za zbyt surową i ewentualne zmniejszenie kwot zadośćuczynień.

W czwartek, po przeprowadzeniu tego samego dnia postępowania w tej sprawie, Sąd Apelacyjny w Gdańsku oddalił apelację w całości. Wygłaszając krótkie ustne uzasadnienie sędzia Rafał Ryś zaznaczył, że sąd I instancji "dokonał właściwych kwalifikacji" czynów popełnionych przez Piotra L. Podkreślił, że – w ocenie sądu "mężczyzna znęcał się nad żoną", o czym miała świadczyć liczba różnych zdarzeń, do jakich dochodziło w rodzinie. "To nie były zdarzenia pojedyncze, co wynika z przeprowadzonych przez sąd I instancji dowodów" – powiedział sędzia.

"Wymiar kary nie może być uznany za rażąco surowy" – powiedział też sędzia dodając, że dożywocie jest karą surową, "ale w tym konkretnym przypadku" adekwatną m.in. do "szczególnie brutalnego sposób popełnienia czynu" oraz faktu, iż sąd nie dostrzegł "perspektyw resocjalizacyjnych oskarżonego". Sędzia Ryś dodał, że w ocenie sądu apelacyjnego mężczyzna nie działał w afekcie, a skrucha, jaką okazał, "była nakierowana na potrzeby postępowania sądowego".

Wyrok jest prawomocny – przysługuje od niego tylko kasacja do Sądu Najwyższego.

W czwartek, w trakcie rozprawy sądowej przed Sądem Apelacyjnym, Ewa Rożnowska-Iwanicka – obrońca Piotra L., podnosiła m.in. że sąd I instancji błędnie uznał, że oskarżony znęcał się nad rodziną. Obrońca potwierdzała, że w ciągu ponad ośmiu lat związku małżeńskiego dochodziło do incydentów. "Na pewno dochodziło do kłótni, ale nie dają one podstawy do stwierdzenia, że doszło do znęcania się" – mówiła na sali sądowej Rożnowska-Iwanicka dodając, że sąd I instancji oparł swoją ocenę m.in. na zeznaniach rodziny ofiary, której członkowie mogli "nadbudowywać fakty".

Wyjaśniała, że ustalenie, czy doszło do znęcania się, ma zasadnicze znaczenie, bo m.in. z tego faktu sąd I instancji "wywodził, że mężczyzna zaplanował zabójstwo". Obrońca przekonywała też, że sąd I instancji nienależycie ocenił możliwości resocjalizacyjne oskarżonego, a zasądzona wobec mężczyzny kara jest "zdecydowanie zbyt rażąca, surowa”. Rożnowska-Iwanicka przekonywała, że karę dożywocia sądy wydają, gdy dochodzi do zabójstw ze szczególnym okrucieństwem lub zabójstw, których ofiarą pada nie jedna osoba.

Obrona wnosiła o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania lub ewentualnie uniewinnienie oskarżonego od zarzutu znęcania się i łagodniejszą karę za zabójstwo.

Prokurator oraz oskarżyciele posiłkowi – rodzina ofiary – wnosili o oddalenie apelacji i utrzymanie w całości w mocy wyroku sądu I instancji. Prokurator Arkadiusz Kido, który od początku prowadził sprawę, był też na miejscu zabójstwa kilkadziesiąt minut po zbrodni mówił że w "domu było czyściutko, pachnąco". "W kuchni było jeszcze ciepłe ciasto, które upiekła ofiara, w łazience wisiała wyprasowana przez nią koszula męża" – mówił prokurator przypominając, że oskarżony twierdził, iż został sprowokowany przez żonę, ale on sam nie daje wiary tym wyjaśnieniom. Przypomniał, że oskarżony ma blisko 2 metry wzrostu, a ofiara była filigranowa.

"Skrzywdził całą rodzinę: pozbawił dzieci i matki, i ojca" – mówił też prokurator dodając, że w jego opinii kara, jaką wymierzył sąd I instancji była słuszna. Dodał, że słyszał skruchę w słowach oskarżonego, ale "nie widział jej tak naprawdę". "Ona była okazana na potrzeby postępowania sądowego, ażeby zmniejszyć wyrok" – mówił też prokurator. "Jeśli nie za takie czyny orzekać dożywocie, to za jakie?" – pytał retorycznie.

Na posiedzeniu sądu obecni byli przedstawiciele rodziny zabitej. Na pytanie sądu dotyczące wniosków, jakie chcą złożyć przed wydaniem wyroku, jeden z członków rodziny powiedział "proszę o najwyższy wyrok na świecie".

Oskarżony przepraszał rodzinę żony. "Agnieszkę kochałem i będę kochać nad życie" – mówił, dodając, że – po tym, co zrobił, nie chce mu się żyć, bo tym czynem zabił samego siebie". Podkreślał, że doszło do wielkiej tragedii i że popełnił ten czyn "pod wpływem upojenia alkoholowego". "Nie planowałem wcześniej tego czynu" – zaznaczał, dodając, że "jeśli sąd da mu szansę, na pewno ją wykorzysta. "W zakładzie zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem" – mówił też oskarżony. Zwracając się do rodziny ofiary podkreślił, że "bardzo, bardzo tego żałuje".

Do zabójstwa doszło 13 czerwca 2015 r. w mieszkaniu zajmowanym przez małżonków. Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Słupsku. Ustaliła ona, że kobieta nosiła się z zamiarem opuszczenia swojego męża, a do zbrodni doszło w trakcie domowej kłótni. Piotr L. zadał żonie ponad 40 ciosów nożem. Rany były ciężkie, niektóre przebiły ciało kobiety na wylot: ofiara zmarła na miejscu.

Jak ustalono w śledztwie, Piotr L. nadużywał alkoholu i od 2007 r. znęcał się fizycznie i psychicznie nad żoną. Także o te zachowania prokuratura oskarżyła mężczyznę kierując do Sąd Okręgowego w Słupsku akt oskarżenia w tej sprawie.

Przed sądem prokurator zażądał dla Piotra L. kary dożywocia. W mowie końcowej prokurator wskazywał, że kara musi być wysoka, bo oskarżony wcześniej zaplanował zbrodnię i wykonał ją z zimną krwią. W opinii oskarżyciela okolicznością obciążającą był fakt, iż w chwili zdarzenia mężczyzna był pod wpływem alkoholu.