Egzotyczna koalicja, jaką stworzył premier Mark Rutte, nie wróży dobrze nowemu rządowi.



W jej skład, oprócz Ludowej Partii na rzecz Wolności i Demokracji (VVD) – macierzystej partii premiera – wchodzą też liberałowie z ugrupowania Demokraci 66, a także konserwatyści z Apelu Chrześcijańsko-Demokratycznego (CDA) oraz Unii Chrześcijańskiej (CU). Czas formowania nowego rządu przejdzie do historii kraju jako najdłuższy, bijąc dotychczasowy rekord 208 dni z 1977 r.
Dziś liderzy koalicyjnych ugrupowań przedstawią treść porozumienia, które będzie stanowiło program nowego rządu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, nowy gabinet zostanie zaprzysiężony do końca miesiąca. I okaże się, na ile jest stabilny. O ile koalicja między VVD i CDA nie jest niczym wyjątkowym – Rutte stał na czele takiego układu, kiedy pierwszy raz był premierem – o tyle obecność w jednym rządzie liberałów i konserwatystów to zagrożenie.
To właśnie minister zdrowia wywodzący się z D66 zaproponował w 2002 r. prawo dopuszczające eutanazję – czemu przeciwni są ewangeliccy konserwatyści z CU. To ostatnie ugrupowanie jest także eurosceptyczne, trudno więc zgadnąć, jak zareagują jego członkowie, jeśli premier opowie się za jakąś ambitną wersją reformy strefy euro.
Nie tylko potencjalne konflikty w obrębie koalicji stawiają trwałość trzeciego gabinetu Marka Rutte pod znakiem zapytania. Rząd będzie miał większość tylko jednego głosu w parlamencie. A w razie problemów Rutte nie bardzo ma pole manewru. Drugą co do wielkości siłą w 150-osobowej Tweede Kamer jest populistyczna Partia na rzecz Wolności (PVV), z którą premier obiecał nie współpracować.
Po 14 mandatów mają socjaliści i zieloni, ale trudno wyobrazić sobie tych pierwszych w rządzie z konserwatystami i liberałami. Drudzy byli brani pod uwagę jako partner koalicyjny, ale wypadli z rozmów po 100 dniach z powodu różnic w podejściu do polityki migracyjnej.
W nowej kadencji Rutte będzie musiał się częściej oglądać na prawo, skąd atakować go będzie nie tylko Geert Wilders z PVV, ale również Thierry Baudet z Forum na rzecz Demokracji – eurosceptycznego, antyimigranckiego ugrupowania protestu obiecującego „rozwalenie partyjnego kartelu”, jaki oplata Holandię.
Na razie premier może cieszyć się z dobrych wyników gospodarki. Wzrost PKB może osiągnąć w tym roku 3,3 proc. – więcej niż średnia dla strefy euro – a w przyszłym 2,5 proc.
Z przecieków wynika, że nowa koalicja będzie chciała poważnie zmienić system podatkowy – zredukować liczbę progów z czterech do dwóch, podwyższyć dolną stawkę VAT, zwiększyć wydatki na obronność, ograniczyć dostęp do zabezpieczenia socjalnego dla uchodźców oraz uchwalić prawo obligujące rząd do zmniejszenia emisji dwutlenku węgla o 50 proc. do 2030 r. W planach jest także podarowanie każdemu 18-latkowi książki o historii Holandii.