Polski prezydent w czwartek wziął udział w odbywającym się na Malcie spotkaniu państw wchodzących w skład Grupy Arraiolos.
Na początku swego wystąpienia, wygłoszonego podczas panelu poświęconego rozwojowi gospodarczemu, ocenił sytuację Europy, mówiąc: "Nie mamy na co narzekać". "Jest naprawdę nieźle, jesteśmy jednym z bogatszych rejonów świata i poziom życia w UE jest dużo wyższy niż w bardzo wielu innych miejscach na świecie" - powiedział.
W dalszej części przemówienia Duda zaznaczył jednocześnie, że gospodarczy środek ciężkości świata ewidentnie przesuwa się poza Europę. "Już teraz region Azji i Pacyfiku wypracowuje ok. 40 proc. światowego PKB" - zauważył.
Dlatego - jak podkreślił prezydent - "Europa musi znaleźć sposób, aby jej pozycja nie była systematycznie osłabiana".
Mówił, że obecnie Wspólnotę osłabia Brexit. "Wielka gospodarka brytyjska odchodzi, a skutki tego wszystkiego są dla nas trudne do przewidzenia. Mamy ewidentną demonstrację, że wielki projekt europejski stracił na atrakcyjności, skoro jedno z wielkich europejskich społeczeństw powiedziało temu projektowi: nie" - zaznaczył.
W ocenie Dudy "rzeczą fundamentalną dla przetrwania UE są otwarte drzwi". "W perspektywie kolejnych lat czy dziesięcioleci potrzebujemy nowych państw w UE po to, żebyśmy byli cały czas konkurencyjni" - podkreślił.
"Potrzebujemy państw, które dzisiaj, być może dalece, ale wciąż do Unii aspirują. Wciąż musimy im powtarzać: drzwi Unii Europejskiej są otwarte, jeżeli spełnicie kryteria, zostaniecie do UE przyjęci, bo tylko w ten sposób możemy budować jej potencjał. Jeżeli się zamkniemy, Unia prawdopodobnie się rozpadnie, a my wszyscy na tym stracimy" - powiedział prezydent.
"Jeżeli chcemy produkować, to musimy mieć rynki zbytu i nasze rynki nie wystarczą" - dodał.