W ciągu tygodnia około 27,4 tys. muzułmanów Rohingya uciekło przed przemocą z Birmy do Bangladeszu, a kolejnych 20 tys. jest pozostawionych samym sobie na pasie ziemi niczyjej na granicy między tymi krajami - poinformowały w czwartek trzy oenzetowskie źródła.

Banglijska straż graniczna znalazła w czwartek zwłoki 20 Rohingyów, kobiet i dzieci, których łódź przewróciła się, gdy uciekali z Birmy - informuje agencja Reutera. AFP pisze o 17 ofiarach śmiertelnych w wyniku utonięcia.

Wielu Rohingyów próbuje uciec na łodziach przez rzekę Naf, która stanowi naturalną granicę między Birmą a południowo-wschodnim krańcem Bangladeszu. Przepłynięcie rzeki utrudnia okres monsunowy w Azji Południowej.

Jeszcze w środę Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) podawała, że ponad 18 tys. muzułmanów Rohingya z Birmy przekroczyło w ciągu niespełna tygodnia granicę z Bangladeszem, a tysiące utknęły na granicy.

Rohingya uciekają przed najgorszą przemocą na północnym zachodzie kraju od co najmniej pięciu lat. Według organizacji praw człowieka i obrońców praw Rohingyów birmańska armia wzięła odwet za ich ataki na posterunki sił bezpieczeństwa, paląc wioski i zabijając cywilów. Według birmańskich władz w zapoczątkowanych 25 sierpnia starciach sił rządowych z muzułmanami Rohingya śmierć poniosło co najmniej 109 osób.

W zamieszkanej głównie przez buddystów Birmie sposób traktowania liczącej 1,1 mln mniejszości stał się jedną z najbardziej kontrowersyjnych kwestii dotyczących praw człowieka w czasie, gdy w kraju po latach brutalnej wojskowej dyktatury następują polityczne zmiany.

Chociaż przedstawiciele Rohingyów przebywają w Birmie od pokoleń, to nie mają obywatelstwa i przez buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów, głównie z Bangladeszu. Żyją w biedzie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy, edukacji; są pozbawieni swobody poruszania się. (PAP)

cyk/ ap/