PESEL. Nie wnikamy, skąd się wziął i jak powstał. Tymczasem stoi za nim ciekawa historia i nie mniej ciekawi ludzie, o których właśnie upomniała się polityka.
Rok 2017
Konto na Facebooku mają 2 mld ludzi na świecie. Rząd zapowiada, że do 2019 roku wszystkie szkoły będą podłączone do sieci szerokopasmowej
– Ten po prawej to budynek Lipsk 1, a po lewej dobudowany później Lipsk 2. Jakie one były wtedy nowoczesne i piękne. W 13 miesięcy je postawiono – opowiada Marek Zieliński.
– Chyba nawet w dziewięć – poprawia Wiesława Popis.
– Może i tak. Ale na pewno ekspresowo. Budynki łączył podziemny korytarz prowadzący do segmentu takiej dużej sali komputerowej, z piwnicami, klimatyzowanej, bo tam stał sprzęt komputerowy. Mało kto wie, że inny podziemny łącznik jest po drugiej stronie budynków. A naprzeciwko hali komputerowej mieliśmy małe pracownicze ogródki do spędzania wolnego czasu – mówi Zieliński.
Z programistami, którzy współtworzyli PESEL, stoję na warszawskiej Ochocie. Przed nami turkusowe, podniszczone budynki, postawione za wczesnego Gierka.
– Ściągnięto ludzi z najlepszych miejsc, taką śmietankę informatyków, programistów, inżynierów. A że praca była ciężka, na kilka zmian, bo goniły nas terminy, w zamian starano się nam zapewnić niezłe miejsce. Tak dobre, jak się dało, bo pewnych rzeczy, choćby braków sprzętowych, nie można było przeskoczyć – wspomina Leszek Kopytowski.
Rok 1970
Zakłady komputerowe IBM skonstruowały dyskietkę do magazynowania danych, a amerykański urząd patentowy zatwierdził „wskaźnik pozycji X-Y dla ekranu", czyli mysz komputerową
„Resort spraw wewnętrznych decyzją Prezydium Rządu z dnia 9 IV 1970 r. otrzymał zadanie przygotowania i eksperymentalnego sprawdzenia koncepcji powszechnego elektronicznego systemu ewidencji ludności, którego zadaniem będzie kompleksowe ujęcie tematu »człowiek« jako centralnego podmiotu całej gospodarki w państwie socjalistycznym” – tak zaczyna się kilkudziesięciostronicowa książeczka „PESEL. Wstępne założenia koncepcji”, której pojedyncze egzemplarze zachowały się do dzisiaj.
Popularna teoria głosi, że PESEL – Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności – zaczął się od rejestru MAGISTER, a ten miał się pojawić jako efekt wydarzeń Marca 1968 roku. Służby chciały spisać i kontrolować cały potencjalny „element wywrotowy”, czyli osoby z wyższym wykształceniem. Tak podaje m.in. Wikipedia. Byli pracownicy PESEL nie ukrywają oburzenia. – Koncepcje MAGISTER i PESEL powstawały równolegle. Tak, wdrożenia zaczęły się od MAGISTRA, zresztą na 25-lecie PRL, ale to był system cywilny, do zarządzania kadrami, bo państwo wymyśliło, że będzie ludzi z wykształceniem wyższym kierowało do odpowiednich prac – zapewnia Lech Rutkowski, który nad MAGISTREM I PESELEM pracował od samego początku. – To był system pilotażowy pozwalający na zebranie wielu informacji naukowych i doświadczeń, umarł jednak śmiercią naturalną, bo szwankowały procedury aktualizacji. Uczelnie i zakłady pracy nie uzupełniały danych – dodaje.
Także Instytut Pamięci Narodowej wcale nie jest przekonany co do esbeckiego pochodzenia MAGISTRA. – Czemu go utworzono? By zapewnić sobie zasób danych o szczegółowym zakresie – przy czym wszystko wskazuje, że przyczyny były z naszego punktu widzenia trywialne, tj. miała to być baza danych o profilu kadrowym, ważna z punktu widzenia państwa o zarządzanej centralnie gospodarce i polityce kadrowo-personalnej. MAGISTER miał być systemem obejmującym dokumentację personalną w zakładach pracy, zresztą bazę danych tworzono na podstawie danych zgłaszanych przez zakłady pracy właśnie. Nie można oczywiście wykluczyć szczególnej „operacyjno-politycznej” motywacji utworzenia podsystemu – uważa dr Franciszek Dąbrowski z IPN. – Zakładam, że był to swego rodzaju „demonstrator” możliwości, jakie mógł tworzyć PESEL, uruchomiony na potrzeby aparatu rządowego – dodaje.
Pewne jest, że utworzenie takiego systemu jak PESEL było koniecznością. – Wcześniej ewidencja ludności opierała się na systemie kartotek adresowych, które stawały się coraz bardziej przestarzałe, nie dawały możliwości szybkiego sprawdzenia informacji, zwłaszcza na odległość. Władze PRL widziały dodatkowe zagrożenie. Państwa zachodnie tworzą elektroniczne bazy danych obywateli i w ten sposób stają się bardziej odporne na penetrację wywiadowczą, a kraje Układu Warszawskiego bez takich środków zostają w tyle – opowiada dr Dąbrowski.
Gdy w planie pięcioletnim w 1970 roku zapisano utworzenie PESEL, prace ruszyły w szybkim tempie. Powstał Centralny Ośrodek Przetwarzania Informacji, którym kierował płk Antoni Bossowski, oficjalny autor koncepcji systemu PESEL, a minister spraw wewnętrznych powołał pełnomocnika ds. PESEL, którym został Zygmunt Orłowski. Dwa lata później powołano Rządowe Centrum Informatyczne PESEL i zaczęto budowę specjalnego kompleksu budynków.
– Codziennie przechodziłem koło tych budynków w drodze do pracy. Miało to być Rządowe Centrum Informatyczne. Niewiele mi to mówiło, ale jak brzmiało! Aż wreszcie złożyłem tam dokumenty o przyjęcie do pracy – wspomina Marek Zieliński. Był wtedy świeżo po elektronice, miał za sobą szkolenia z projektowania systemów informatycznych. – Mniej więcej po roku dowiedziałem się, że trafiłem do pracy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
– Ja od razu wiedziałem, gdzie będę pracować – mówi Lech Rutkowski. – Studia skończyłem na Politechnice w 1967 roku na wydziale mechaniczno-technologicznym ze specjalizacją z odlewnictwa. Pełnomocnik ds. zatrudniania absolwentów skierował mnie do MSW, bo w Zakładzie Techniki Specjalnej potrzebowali odlewnika. Po dwóch latach trafiłem do Centralnego Biura Adresowego. To był taki mini PESEL, prowadzony na zasadzie ręcznej kartoteki. Ponieważ zasoby informacji z CBA miały być przeniesione do nowego systemu, skierowano mnie na szkolenia w Instytucie Maszyn Matematycznych – wspomina. Potem jeszcze musiał zdobyć wiedzę praktyczną, czyli o programowaniu i projektowaniu systemów w Biurze Informatyki, i wreszcie skierowano go do pracy nad PESEL-em.
– Pamiętajmy, jaka była wtedy rzeczywistość. Polska 25 lat po wojnie, zniszczone archiwa, migracje, ludzie urodzeni jeszcze w XIX wieku, dokumenty z czasów rozbiorów, pisane w językach zaborców, niemieckim, cyrylicą – tłumaczy Wiesława Popis. – To była tytaniczna praca zrobić w tych wszystkich dokumentach porządek.
Leszek Kopytowski opowiada: – W dzieciństwie chorowałem na Heinego-Medina, byłem z ostatniego pokolenia przed szczepieniami. Od dziecka wiedziałem jedno: muszę tak dobrze się uczyć, tak ciężko pracować, by trafić do miejsca, w którym będę mógł pracować umysłowo i najlepiej dostać wcześniejszą emeryturę. Takie warunki spełniała praca w MSW, o ile zostało się funkcjonariuszem. Skończyłem więc cybernetykę na SGPiS i z miejsca starałem się o pracę w departamencie PESEL. Ale to nie było tylko zimne kalkulowanie warunków pracy. Tam przecież robiło się wielki system, rewolucyjne rozwiązanie, było się informatykiem. A wtedy być informatykiem, pracować na komputerach to było coś.
Rok 1977
Altair – pierwszy osobisty komputer do samodzielnego montażu – był jedną z przyczyn porzucenia nauki na MIT przez Billa Gatesa. Wolał zająć się tworzeniem interpretatora języka BASIC
Tworzenie PESEL jednak to nie było wyłącznie programowanie we współczesnym tego słowa znaczeniu. Na pierwszy ogień szło wymyślenie, co ma być w takiej bazie, jakie dane i jak je zebrać mają urzędnicy w gminach, jak przekazać do centrali i połączyć w jeden wspólny rejestr. – Były dwie koncepcje: decentralizacji baz i ich centralizacji. Ta druga wygrała, choć była znacznie trudniejsza do zrobienia i wymagała znacznych zasobów technicznych – wspomina Zieliński.
Każdego obywatela w gminach urzędnicy mieli sukcesywnie spisywać według opracowanego formularza. A w nim podstawowe dane: imię, nazwisko, data urodzenia, adres zameldowania i na ostatnim etapie specjalny nowy numer. Czyli właśnie numer PESEL.
Ten numer zresztą też nie był wcale oczywistą kwestią. Szczególnie w kraju, w którym numerowanie ludzi kojarzyło się więcej niż źle. – Stąd zamysł, by ta numeracja w żadnym wypadku nie była jak w obozach po kolei szeregująca obywateli, tylko oparta na specjalnym algorytmie – opowiadał DPG Jerzy Nowak, szef sekcji historycznej w Polskim Towarzystwie Informatycznym.
Ten algorytm bardzo dokładnie opisywała już koncepcja PESEL. Miał się składać z daty urodzenia, numeru serii i liczby kontrolnej. Rozwiązano również kwestię urodzonych w innym wieku niż XX. Zmiana miała zachodzić w zapisie miesiąca. Urodzeni w XX wieku mieli mieć miesiąc zapisywany tradycyjnie, tzn. np. 01 dla stycznia czy 12 dla grudnia. Jednak by nie doszło do zdublowania numerów w przypadku obywateli urodzonych w XIX stuleciu (lecz również tych, którzy mieli się urodzić w XXI wieku – twórcy systemu od razu pomyśleli o przyszłości), zaproponowano, by w takich przypadkach miesiące zapisywać inaczej i dodawać do nich liczbę 80 (w przypadku osób urodzonych przed 1901 rokiem) lub 20 (dla urodzonych po 2000 roku). Czyli styczeń XIX wieku zapisywany miał być jako 81, a grudzień jako 92. W przypadku wieku XXI te miesiące oznaczone miały być cyframi 21 i 32. Algorytm opracowany wtedy działa do dziś.
Wreszcie zebranymi danymi osobowymi trzeba było zarządzać i je gdzieś składować. I to nie tylko w postaci papierowego archiwum. Do tego właśnie Rządowe Centrum Informatyczne PESEL potrzebowało ludzi. I to najlepszych z najlepszych. Kadrę zaczęto budować na bazie pracowników w ZETO-ZOWAR z zespołu profesora Andrzeja Targowskiego, z pracowników Biura Informatyki MSW, z operatorów i programistów z GUS oraz rekrutując absolwentów politechnik. Łącznie zespół w Warszawie liczył blisko 300 osób. Później jeszcze dochodzili pracownicy w Terenowych Bankach Danych. Praca w MSW przyciągała, bo płace oferowano lepsze niż na uczelniach czy w działach informatycznych nawet dużych państwowych firm.
Obiecywano też lepsze techniczne warunki i to pomimo funkcjonowania CoCom i jego embarga. CoCom, czyli komitet zachodnich państw, pilnował, by do krajów bloku wschodniego nie dostarczano zbyt rozwiniętych technologii. Bez nich jednak PESEL by nie ruszył. Rząd zrobił więc wszystko, by podpisać kontrakt z zachodnioniemieckim Siemensem na dostawę komputerów (modeli 4004, a później 7755). Maszyny te były licencyjną kopią IBM 360/370, a te według profesora Targowskiego najlepiej nadawały się do stworzenia wielkiej bazy danych. Targowski wiedział, o czym mówił. To on zaprojektował pierwsze w Polsce systemy informatyczne zarządzania w przemyśle (dla RAWAR, FSC w Starachowicach czy FSO) i był współzałożycielem sieci ośrodków obliczeniowych ZETO. Z takim doświadczeniem trafił do kierownictwa MAGISTER i PESEL.
W swoim opracowaniu sprzed kilku lat o historii PESEL Roman Warski, dyrektor centrum PESEL, przyznawał, że „dzisiaj śmiesznie wyglądają parametry sprzętu, na którym funkcjonował PESEL. Początkowo: SIEMENS 4004, PAO 1 MB, 3 linie dysków 55 MB x 8. W końcu lat 70.: SIEMENS 7755 – PAO 2 MB, 4 linie dysków 150 MB x 8”. – To, że udało się zdobyć sprzęt od Siemensa, było sukcesem. Ale inna sprawa co to był za sprzęt. Niemcy nie sprzedali nam takiego z najwyższej półki, tylko taki, który już wycofywali – wspomina Rychlik.
– Dali tylko tej techniki powąchać. W 1978 roku uruchomiliśmy Terenowy Bank Danych Warszawa-Wola jeszcze jako eksperyment, pierwszą dzielnicę, w której spisane były dane wszystkich mieszkańców. I już wtedy było wiadomo, że gdy zacznie się bardziej masowe przenoszenie danych, to nie będzie gdzie tych kolejnych danych pakować – dodaje Zieliński.
– W miarę wzrostu bazy pojawiały się obawy, że zabraknie nam pamięci, że w pewnym momencie system się zapcha, a przecież szefostwo całego projektu, czyli pułkownik Zygmunt Orłowski, obiecało rządowi, że na 35-lecie PRL system będzie gotowy. Zdobycie dodatkowej pamięci i ominięcie ograniczeń CoCom zmuszało nas do kupowania używanych dysków, najczęściej w Skandynawii. Kutrami rybackimi sprowadzaliśmy je do Polski. Potem upychaliśmy je w kącie hali komputerowej za przepierzeniem, aby nie wypatrzyli ich serwisanci Siemensa. I to nas ratowało – ze śmiechem wspomina Rutkowski.
Rok 1981
Pojawia się pierwsza wersja IBM PC, czyli pierwsze komputery osobiste. Dla naukowców uniwersyteckich w USA stworzona zostaje sieć CSNET (Computer Science NETwork)
W niedzielę 13 grudnia 1981 r. w budynkach Lipsk 1 i Lipsk 2 nie było pustek. – Nocny dyżur jakiś miałem i zostałem przespać się na fotelach. Szef wpada, budzi i mówi, że jest stan wojenny i na razie nie możemy iść do domu. Chciałem zadzwonić do żony, że mnie na śniadaniu nie będzie, a tu linie telefoniczne nie działają. Budynek zamknięty – opowiada inżynier Zbigniew Rychlik. – Najgorsze było to, że nam wszystkie kable ucięto. Nie tylko telefoniczne, także te do przesyłania danych. Odcięto nam PESEL od świata. Wtedy był to dla nas przestój, bo maszyny tak na sucho chodziły, jak to się mówiło, przerabiały prąd na ciepłe powietrze – dodaje Rychlik.
– Wykorzystywanie PESEL w czasie stanu wojennego do wyłapywania opozycjonistów? Ależ to bujda. W 1981 roku to PESEL wciąż tylko eksperymentalnie na Woli działał. To kogo miał wyłapywać? Opozycjonistów z Woli? – oburza się Lech Rutkowski.
To zdanie samych pracowników PESEL, jednak także IPN nie ma pewności, czy ta baza przydała się służbom w czasie stanu wojennego. – Nie natknąłem się na takie informacje. PESEL i MAGISTER to były systemy, które operowały danymi „oficjalnymi”, danymi metrykalnymi i osobowymi. Raczej trudno byłoby namierzyć opozycjonistę tylko przy użyciu takich danych. Prędzej w połączeniu z innymi danymi z czynności operacyjnych, np. gdy sprawdzano, kto mieszka pod adresem, który w jakiś sposób znalazł się w „zainteresowaniu operacyjnym” SB, np. jako miejsce, w którym znalazła się osoba obserwowana, albo jako adres zatrzymanej „podejrzanej” przesyłki. Przyznam jednak, że na informacje czy wydruki, które mogłyby pochodzić z PESEL, w aktach spraw operacyjnych można natrafić dość rzadko – mówi dr Dąbrowski z IPN.
Z pewnością jednak takie bazy danych o obywatelach służbom mogły się przydać. – PESEL był narzędziem nie tylko cywilnej ewidencji ludności – takiej, jaką gdzie indziej stosuje się tylko do wydawania dokumentów tożsamości, paszportów, tworzenia list wyborców itp. i innych określonych prawem celów – lecz również policyjnej kontroli społeczeństwa i jako zasób danych, który SB i inne służby mogły swobodnie wykorzystywać – ocenia ekspert IPN.
Trzeba przy tym pamiętać, że tworząca go komórka była częścią MSW, a pierwsi kierownicy, czyli Zygmunt Orłowski, dyrektor generalny w MSW, i Roman Warski, który początkowo odpowiadał za część techniczną przedsięwzięcia, byli pułkownikami SB.
Zdaniem pracowników PESEL to, że system był związany ze służbami, nie jest jednak czymś zaskakującym. Przecież służby także dziś potrzebują mieć dostęp do baz danych o własnych obywatelach. – Rządowe Centrum Informatyczne niby było w MSW, ale w rzeczywistości od początku podlegało pod premiera i to on podejmował główne decyzje, mianował dyrektora i decydował o strukturze. Cały czas były jednak próby wtłoczenia nas w struktury MSW, takiego większego podporządkowania, zmniejszenia liczby wicedyrektorów – wspomina Zieliński.
Aż wreszcie się to udało i to jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego. Zgodnie z zarządzeniem organizacyjnym nr 046 ministra biura tworzące Rządowe Centrum Informatyczne PESEL zostały przekształcone 1 sierpnia 1981 r. w Departament PESEL. Odwołano Orłowskiego, a nowym szefem zrobiono Warskiego. Nadzór nad Departamentem PESEL powierzono gen. Stefanowi Stochajowi, szefowi Służby Zabezpieczenia Operacyjnego.
– Ludzie się przenosili z cywila do służby, bo bez tego nie było szansy na awans, na lepsze zarobki, bo wreszcie będąc w milicji, człowiek miał szansę na emeryturę mundurową. Czysto pragmatyczne powody. A praca wciąż wyglądała tak samo – wspomina Wiesława Popis.
Rok 1985
William Gibson pisze powieść „Neuromancer”, gdzie używa słowa „cyberprzestrzeń”. Zarejestrowana zostaje pierwsza domena komercyjna– symbolics.com
Stan wojenny oznaczał jeszcze ostrzejsze ograniczenia ze strony CoCom. A przecież sprzęt w PESEL był już mocno przestarzały i zupełnie niewystarczający dla potrzeb rozrastającego się systemu. Zaczęto więc korzystać z rodzimych rozwiązań, m.in. komputerów R-32 z ELWRO Wrocław.
Większy problem był z pamięcią masową. – To, co mieliśmy, wystarczyłoby na góra 10 mln rekordów. Do tego progu doszliśmy w 1985 roku. Byliśmy pod ścianą. System PRISMA, na którym pracowały siemensy, był już tak przepełniony, że groził nam katastrofą – wspomina Ireneusz Sokołowski.
– Imię było trzymane na jednym bajcie, nazwisko na 2 bajtach. Wcześniej na imię czy nazwisko przeznaczało się 30 znaków. I dzięki temu kombinowaniu, kompresjom, podkręcaniu pojemności wydajność nam rosła – opowiada Wiesława Popis.
Ale już w czasie stanu wojennego zaczęły się prace nad opracowaniem własnego systemu zarządzania bazą danych. – W 1985 roku powstał silnik JANTAR-a. To dzięki niemu była szansa, żeby pomyśleć o zarządzaniu bazą danych na 40 mln rekordów – opowiada Sokołowski. – Jestem dumny, że pracowałem przy tym projekcie. Do PESEL dołączyłem wprost z technikum. Ze średnim wykształceniem trafiłem do zespołu złożonego z naprawdę wybitnych informatyków. Nic dziwnego, że na początku byłem tylko operatorem elektronicznych maszyn cyfrowych. Ale dosyć szybko szefowie poznali się, że mam talent do pisania programów. Trafiłem na Wacława Zimnego, od którego wiele się nauczyłem, szczególnie tego, jak skracać czas wykonania programów. Na przykład działanie jednego z programów do selekcji rekordów z bazy na taśmy magnetyczne skróciłem z 24 do 6 godzin. Ale to z JANTAR-a jestem najbardziej dumny. Ja, chłopak po technikum, jestem współautorem systemu, który działał 30 lat.
Po roku 1990 JANTAR został przeprogramowany i zaimplementowany dla komputerów IBM. Choć zdarzały się awarie – niektóre trwały nawet po kilka dni – działał w administracji aż do 2015 roku.
Rok 1990
Tim Berners-Lee tworzy World Wide Web, system pozwalający autorom na połączenie słów, zdjęć i dźwięku
Po przełomie politycznym zmiany dotarły także do Departamentu PESEL. Inżynierów z doświadczeniem masowo wyciągały prywatne firmy. Także nowe służby potrzebowały programistów. – W 1990 zaproponowano mi przejście do UOP, i to od razu z całym 30-osobowym zespołem w PESEL. Pracowałem tam do 1999 roku, najpierw jako naczelnik wydziału informatyki, a później jako wicedyrektor biura bezpieczeństwa łączności i informatyki. To mój zespół przygotował koncepcję informatyzacji UOP i to w trudnym okresie, tuż przed wejściem do NATO – opowiada Leszek Kopytowski.
– Dla mnie najtrudniejszy był początek lat 90. I nawet nie chodzi o zmiany polityczne. Pod tym względem wszystko rozegrało się dosyć bezboleśnie, cały departament przeniesiono do cywila. To w pracy ludzi właściwie nic nie zmieniło. Nowy szef Dariusz Kupiecki z solidarnościowego nadania nie traktował naszej pracy jako jakichś komunistycznych złogów, wiedział doskonale, jak ważne jest dalsze rozwijanie systemu – wspomina Lech Rutkowski. Jego zdaniem najtrudniejsze były kwestie związane z budowaniem lokalnej infrastruktury dla PESEL, czyli Terenowych Banków Danych. – Nowe władze, nowa administracja i jeszcze do tego takie trudne zadanie, jakim było podłączenie się do centrali, by elektronicznie przesyłać dane. W jednym miejscu szło świetnie, w innym zupełnie nie można się było dogadać. Odchorowałem potem tę robotę, problemy kardiologiczne mi się zaczęły – wspomina.
A wszystko to wciąż przecież było uruchamiane na więcej niż skromnej bazie. Jak opisuje Roman Warski: „Na początku lat 90., w sieci informatycznej PESEL pracowało: Komputerów R-32 6 szt. Zestawów przygotowania danych typu See-Check 20 kompletów. Drukarek wierszowych 10 szt. Jednostek taśm magnetycznych 30 szt. Terminali 150 szt. Drukarek mozaikowych 100 szt. Minikomputerów MERA 400 100 szt”. Mniej sprzętu niż dziś w średniej wielkości firmie. Mimo to w 1992 roku PESEL zapełnił się. W systemie po 15 latach od jego startu i 22 latach budowy znaleźli się wszyscy obywatele Polski.
Rok 2017
Od dwóch lat system Jantar zastąpiło Pl.id. PESEL2 w bólach i w cieniu afery korupcyjnej tworzono od 2005 roku. Działa w pełni także od 2 lat. 66 proc. światowej populacji ma telefony komórkowe
16 grudnia 2016 roku Sejm przyjął ustawę dezubekizacyjną. W jej efekcie wszyscy funkcjonariusze służb PRL od października 2017 roku stracą policyjne emerytury. W wykazie przygotowanym przez IPN na potrzeby nowej ustawy wśród „funkcjonariuszy wykonujących pracę na rzecz totalitarnego państwa” znaleźli się też pracownicy Departamentu PESEL. Od sekretarek po dyrektora Warskiego. Nie otrzymają więcej, niż wynosi przeciętna emerytura wypłacana przez ZUS, a ta oscyluje w okolicach 1,8 tys. zł netto.
Marek Zieliński, programista, naczelnik wydziału i wicedyrektor departamentu ds. informatyki w latach 90., Wiesława Popis, programistka w PESEL i informatyk w UOP oraz ekspert w ABW, Ireneusz Sokołowski, programista w PESEL, Leszek Kopytowski, programista w PESEL, a po roku 1990 zastępca dyrektora Biura Bezpieczeństwa Łączności i Informatyki UOP – czekają na nowe wyliczenia emerytury.
Okładka magazyn / Inne
Lech Rutkowski, naczelnik służby terenowej w departamencie PESEL, który organizował terenowe banki danych w województwach, już dostał takie wyliczenie: 1 tys. zł brutto plus 200 zł zasiłku opiekuńczego.
Roman Warski, jeden z twórców PESEL, odznaczony za całokształt dokonań Krzyżem Komandorskim, ma mieć emeryturę w wysokości 1 tys. zł brutto plus dodatek pielęgnacyjny ok. 200 zł.
Zbigniew Rychlik, naczelnik wydziału techniki, odpowiedzialny za utrzymanie ciągłości działania infrastruktury teleinformatycznej systemu PESEL przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i 365 dni w roku, też już dostał decyzję: 1,7 tys. zł na rękę. – 36 lat i 8 miesięcy przepracowałem w PESEL. Zacząłem w 1975 roku jako inżynier konserwator, potem starszy inżynier, specjalista, inspektor, a od 1990 do 2011, czyli przez 21 lat naczelnik wydziału techniki. Jestem dumny z moich dokonań. Ale dziś codziennie rano mówię sobie „Ty kretynie, po co ci to było, po co tak trzymałeś się tego miejsca” – dodaje z goryczą.