Komisja Europejska ogłosi, co zamierza zrobić w związku z przeforsowanymi przez PiS zmianami w sądownictwie. Zgodnie z ubiegłotygodniową zapowiedzią wiceszefa KE Fransa Timmermansa decyzje mają zostać ogłoszone dzisiaj, po cotygodniowym spotkaniu komisarzy, tak zwanym Kolegium. Zwlekała, bo dała sobie tydzień na zapoznanie się z treścią ostatecznych wersji ustaw oraz na przekonanie się, które z nich wejdą w życie.
Prawdopodobnie Komisja nie zadeklaruje dzisiaj zamiaru sięgnięcia po art. 7 traktatu lizbońskiego, który przewiduje nałożenie sankcji na kraj członkowski łamiący wartości opisane w art. 2 (tj. wolność, równość i praworządność). Timmermans zapowiedział w zeszłym tygodniu wydanie dzisiaj trzeciej rekomendacji w ramach wszczętej wobec Polski procedury praworządności. Taka rekomendacja stanowi wezwanie przez Komisję do dialogu, w związku z czym Bruksela – przed podjęciem dalszych działań – będzie czekała na odpowiedź naszego rządu. Wiceprzewodniczący stwierdził jednak, że komisarze są bardzo bliscy sięgnięcia po to rozwiązanie.
Dzisiaj okaże się też, na ile skuteczna będzie zmiana strategii zasygnalizowana przez Timmermansa. Wiceprzewodniczący stwierdził, że Komisja zapewne uruchomi wobec Polski procedurę naruszenia unijnego prawa. Byłoby to możliwe, gdyby w treści składających się na reformę sądownictwa ustaw znalazły się zapisy stojące w sprzeczności z prawodawstwem UE.
Zmiana strategii polega na tym, że procedura naruszenia unijnego prawa to bardziej rutynowe działanie, podejmowane przez Komisję za każdym razem, kiedy państwo członkowskie ociąga się z wprowadzeniem unijnego prawa bądź robi to w nieprawidłowy sposób. KE corocznie uruchamia setki takich spraw. Mogą się one skończyć przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który w przypadku braku porozumienia na linii Komisja – państwo członkowskie ma ostateczny głos. KE zyskałaby argument, że nie gani Polski, bo ma takie widzimisię, ale dlatego, że jej zdanie podziela niezależny sąd.
Podobną strategię Komisja obrała w 2012 r. wobec Węgier. Stało się to po przyjęciu nad Balatonem kontrowersyjnego prawa, które obniżyło wiek emerytalny sędziów z 70 do 62 lat, skutkiem czego na przyspieszoną emeryturę musiało udać się ponad 250 przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości. Komisja stwierdziła jednak, że prawo stoi w sprzeczności z unijnymi regulacjami, które zabraniają dyskryminacji ze względu na wiek. Rząd w Budapeszcie spuścił z tonu i odwrócił wówczas część wprowadzonych przez siebie zmian. Nie wszyscy zwolnieni przedwcześnie sędziowie otrzymali jednak możliwość powrotu na swoje stanowiska.
Ocenę sytuacji komplikują dwa prezydenckie weta. W kwestii reformy całego wymiaru sądownictwa Komisja będzie się musiała bowiem wstrzymać aż do publikacji projektów głowy państwa i ich uchwalenia przez parlament. Otwarte pozostaje również pytanie, jaką opinię Bruksela wystawi ustawie o ustroju sądów powszechnych, a także innym rozwiązaniom, w tym dotyczącym ścieżki zawodowej sędziów, przyjętym przez Sejm wcześniej.