PiS jest w bardzo trudnej sytuacji, bo wiele lat zapowiadał, że nigdy wniosku o referendum nie zlekceważy; teraz 910 tys. podpisów dot. reformy edukacji wyrzuca praktycznie do kosza - mówił poseł PO Tomasz Siemoniak.

W nocy z wtorku na środę w Sejmie odbyła się debata nad obywatelskim wnioskiem o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum w sprawie reformy edukacji, pod którym podpisało się ponad 910 tys. osób. Wszystkie kluby opozycyjne opowiedziały się za przeprowadzeniem ogólnokrajowego referendum. Za skierowaniem wniosku do komisji opowiedział się PiS.

"PiS jest w bardzo trudnej sytuacji, bo wiele lat odwoływał się do obywateli, zapowiadał, że nigdy wniosku o referendum nie zlekceważy i teraz 910 tys. podpisów wyrzuca praktycznie do kosza" - mówił w Sygnałach Dnia Siemoniak.

Na uwagę dziennikarza, że PO sama była niechętna wnioskom o przeprowadzanie referendów, kiedy rządziła, Siemoniak odpowiedział, że "ten argument coraz bardziej oddala się na horyzoncie, bo PiS rządzi już półtora roku i rządzi na własne konto".

Zdaniem Siemoniaka argument, że wniosek o referendum trzeba było złożyć w odpowiednim momencie, a odwracanie reformy spowoduje chaos, to "odwracanie kota ogonem".

"Prezes Broniarz wskazał, że dopiero teraz zaczynają się jakieś fikcyjne konsultacje przez organizacje, którą wyznaczył MEN. Zaraz po przyjęciu tej ustawy były zbierane podpisy (...). Reforma startuje 1 września, nie jest za późno. Ogromną odpowiedzialność biorą wszyscy, którzy te chaotycznie przygotowaną, nieakceptowaną przez opinię publiczną reformę chcą wprowadzać" - powiedział poseł PO. (PAP)