Pojechałam do Moskwy opiekować się rodzinami, na moją prośbę i za zgodą premiera. Żadnej innej roli tam nie pełniłam - oświadczyła b. premier Ewa Kopacz w środę po wyjściu z przesłuchania w Prokuraturze Krajowej.

Kopacz była przesłuchiwana w charakterze świadka w śledztwie dotyczącym m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej.

Była premier, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej pełniła funkcję ministra zdrowia. Po katastrofie, wraz z zespołem ekspertów, pojechała do Moskwy, by uczestniczyć w identyfikacji ofiar. Część bliskich ofiar zarzucała jej później, że na miejscu nie dopilnowano prac strony rosyjskiej.

"Jestem po czterech godzinach tutaj i gdyby mnie ktoś zapytał po tych siedmiu latach, czy bym zdecydowała się i pojechała do Moskwy, po odpowiem państwu: tak, zawsze warto być przyzwoitym, pomagać innym" - oświadczyła Ewa Kopacz. Pytana przez dziennikarzy u swój udział w posiedzeniu grupy kryzysowej - tuz po katastrofie samolotu - odpowiedziała: "trudno, żebym tam nie była, na prośbę ambasadora, który mnie poprosił o to, żeby tam być".

"Ja tam nie pojechałam na wizytę dwustronną, na zaproszenie minister zdrowia, bo ja tam nie wykonywałam czynności związanych z ministerstwem zdrowia. Pojechałam opiekować się rodzinami, które tam były, na moją własną prośbę i za zgodą premiera. I taka była moja funkcja, i taka była moja rola. Żadnej innej roli tam nie pełniałam" - podkreśliła.