Dziennik “Corriere della Sera” za "przełom" uznał w poniedziałek słowa kanclerz Niemiec Angeli Merkel, że Europa nie może już liczyć na USA i musi wziąć sprawy w swoje ręce. "To zdystansowanie się od polityki atlantyckiej, charakteryzującej Niemcy" - czytamy.

Publicysta włoskiej gazety podkreśla, że słowa Merkel wypowiedziane tuż po szczycie G7 w Taorminie, na Sycylii, oznaczają "zmianę modelu", która wcale nie jest nagła. Ta zmiana polityki "gotowa jest od dnia wyboru (na prezydenta - PAP) Emmanuela Macrona we Francji. A program nabierze kształtu w najbliższych miesiącach" - twierdzi komentator.

Kładzie nacisk na to, że w takim tonie Merkel nigdy się nie wypowiadała. Jego zdaniem irytacja na prezydenta USA Donalda Trumpa z powodu jego postawy w Taorminie oraz jego atak na Niemcy w sprawie eksportu samochodów do USA były okazjami, po których kanclerz postanowiła ogłosić publicznie ten przełom. Merkel nie kryła rozczarowania wynikami zakończonego w sobotę szczytu G7, obarczając Trumpa odpowiedzialnością za brak porozumienia w sprawie walki ze zmianami klimatu.

Pisząc o zmianie polityki Niemiec, autor tekstu twierdzi: "Nie jest to jeszcze pełna doktryna Europy w chaotycznym świecie, ale pierwszy krok".

W jego opinii to wyraźne "zdystansowanie się od Anglosasów" wynika z przekonania Merkel o tym, iż Trump nie jest w stanie podzielić Europejczyków i że premier Wielkiej Brytanii Theresę May "można kontrolować".

"Corriere della Sera" pisze dalej, że zgodnie z tym nowym programem Merkel zamierza doprowadzić do ożywienia UE i strefy euro, a w sprawie kryzysu migracyjnego doprowadzić do ustabilizowania Libii.

W dziedzinie obronności - uważa dziennik - szefowa niemieckiego rządu chce naciskać na więcej inwestycji, integrację między oddziałami wojsk na wzór współpracy Bundeswehry z dwiema brygadami holenderskimi oraz na "otwarcie na Francję i Polskę".

W gospodarce program ten zawiera wspólny budżet i powołanie ministra finansów dla strefy euro - to kolejna teza autora komentarza.

Także "La Repubblica" przytacza słowa Merkel: "My, Europejczycy, musimy wziąć nasze sprawy w swoje ręce". Ocenia, że to wypowiedź "niecodziennie brutalna" w przypadku kanclerz, skłonnej zazwyczaj do ugodowego tonu.

Z Rzymu Sylwia Wysocka