Wolę najpierw sprawdzić informacje, zanim udzielę na nie odpowiedzi - powiedziała w środę premier Beata Szydło pytana o doniesienia "Dziennika Gazety Prawnej", że urzędnicze związki zawodowe chcą przeprowadzić akcję lustracyjną w administracji państwowej.

"Ja przede wszystkim mogę powiedzieć, że nie znam tej propozycji" - powiedziała premier na konferencji prasowej w Woli Gutowskiej k. Jedlińska (Mazowieckie). Dodała, że jest nauczona również doświadczeniem różnego rodzaju newsów medialnych.

Zaznaczyła, że w środę rano ze zdumieniem dowiedziała się, iż "mają być utrudnione prace archeologów, którzy dokonują ważnych odkryć na rynku w pięknej miejscowości Bochnia w Małopolsce (...) ale, ze względu na mój przyjazd mają być te prace przerwane".

"W związku z tym prostuję, że jest to nieprawdziwa informacja. Nie wybierałam się do Bochni przynajmniej w tym terminie, który jest podawany. A więc wolę najpierw sprawdzić informacje zanim udzielam na nie odpowiedzi" - podkreśliła szefowa rządu.

"Mogę tylko powiedzieć, że te propozycje, które teraz do nas wpływają z różnego rodzaju stron, resortów, ale też środowisk są oczywiście przez nas analizowane. Mówimy o nich wtedy, kiedy zostają już przyjęte przez rząd zostają zaakceptowane. To jest również ta zasada, o której dzisiaj powiem moim ministrom i wiceministrom, więc ja również tej zasady będę się trzymała". - dodała premier Szydło.

Jak napisała w środę "DGP" urzędnicze związki zawodowe sympatyzujące z PiS żądają, aby wszystkich zatrudnionych przed 1990 r. w organach bezpieczeństwa, a zatem w Milicji Obywatelskiej, Służbie Bezpieczeństwa, wywiadzie, kontrwywiadzie i wojskowych służbach specjalnych, można było zwolnić lub zaproponować im inne znacznie gorsze warunki pracy i płacy.