Pierwszy w Polsce bon wychowawczy wypłacany przez gminę Nysa został zaskarżony przez Rzecznika Praw Obywatelskich. RPO zarzuca samorządowi łamanie konstytucji oraz Konwencji o prawach dziecka. Chodzi o nierówny dostęp do świadczeń.

Bon wychowawczy gminy Nysa wypłacany jest niezależnie od rządowego programu "Rodzina 500 plus" od początku ubiegłego roku. Zgodnie z regulaminem, pierwszeństwo w korzystaniu z dodatkowej kwoty 500 zł na drugie dziecko mają rodzice będący w związku małżeńskim. Dodatkowo, w par. 5 regulaminu znalazł się zapis, zgodnie z którym przy dostępie do świadczenia preferowane są osoby pracujące na podstawie umowy o pracę, osiągające co najmniej minimalne wynagrodzenie lub prowadzące działalność gospodarczą czy też rolniczą.

Zdaniem rzecznika, taki regulamin dyskryminuje rodziny niepełne - rodziców samotnie wychowujących dzieci, rodziców żyjących w konkubinacie oraz rodziców zatrudnionych na tzw. umowy śmieciowe. Rzecznik zwrócił uwagę, że pierwotnie władze Nysy wymagały wręcz od chętnych do uzyskania bonu bycia w związku małżeńskim i pracy na etatach, a dopiero po interwencji RPO w marcu 2016 roku złagodziły regulamin, utrzymując jednak kwestionowane przez rzecznika warunki jako przesłanki pierwszeństwa w uzyskaniu świadczenia.

"Oznacza to, że kryteria te, wcześniej warunkujące możliwość ubiegania się o świadczenie, aktualnie ograniczają możliwość przyznania świadczenia na etapie realizacji uprawnienia. W sytuacji bowiem, gdy środki zabezpieczone w budżecie Gminy na dany rok na cel wypłaty bonu wychowawczego nie pozwalają na przyznanie i wypłatę świadczenia wszystkim osobom uprawnionym, świadczenie należy wypłacać w pierwszej kolejności rodzicom pozostającym w związku małżeńskim, pozostającym w stosunku pracy lub prowadzącym działalność gospodarczą" - napisał RPO.

W skardze rzecznik zwraca uwagę, że zgodnie z konstytucją rodzinę stanowi każdy trwały związek dwóch lub więcej osób, składający się z co najmniej jednej osoby dorosłej i dziecka, oparty na więzach emocjonalnych, prawnych, a przeważnie także i na więzach krwi. W opinii RPO, przyjęte przez gminę rozwiązania nie służą realizacji celu ustawy o świadczeniach rodzinnych, ani mają związku z innymi wartościami konstytucyjnymi wymagającymi szczególnej ochrony. RPO podkreśla, że beneficjentem bonu jest dziecko, a Polska jako uczestnik Konwencji o prawach dziecka ONZ zobowiązała się do ochrony każdego dziecka przed jakąkolwiek dyskryminacją "niezależnie od cenzusu urodzenia lub jakiegokolwiek innego tego dziecka albo jego rodziców bądź opiekuna prawnego".

Inicjator skargi i współautor idei nyskiego bonu wychowawczego Mariusz Nasiborski uważa, że urzędnicy wypaczyli cel, który przyświecał grupie jego autorów. "Zamiast wsparcia dla rodzin mamy jego karykaturę. Obecny burmistrz realizuje nasz projekt - szkoda, że w taki sposób. W sądzie administracyjnym jest już skarga matki samotnie wychowującej dzieci, której gmina odmawiała przyznania bonu, i do wypłaty zmuszały ją dopiero kolejne decyzje Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Mam też zgłoszone dwa przypadki, gdy jeden z małżonków zmarł i w ten sposób rodzina utraciła prawo do bonu. Idąc tokiem rozumowania miasta, możemy dojść do paradoksalnej sytuacji: gdy pierwsze z rodzeństwa umrze, to drugie stanie się dla urzędników +jedynakiem+ i też straci prawo do wsparcia. Zamierzam bronić tych ludzi, jak i samego bonu " - powiedział PAP Nasiborski.

Przewodniczący rady miejskiej Paweł Nakonieczny powiedział PAP, że skarga RPO jest już analizowana w komisjach i będzie omawiana podczas jednej z najbliższych sesji. "Analizujemy argumenty rzecznika. Myślę jednak, że zachowamy przyjęte wcześniej rozwiązania, choć oczywiście nie zamierzamy łamać obowiązującego prawa" - powiedział samorządowiec.

Nyski bon wychowawczy jest uważany za prekursora rządowego programu "500 plus". Jego projekt powstał w 2013 roku w ramach prac grupy ekspertów programu "Innowacyjna Nysa". W ich gronie byli m.in. ekonomiści Stanisław Kluza, Krzysztof Rybiński, Agnieszka Chłoń-Domińczak, przewodnicząca Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" Joanna Krupska i Bożena Balcerzak-Paradowska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Marek Szczepanik (PAP)