Zamachu w Petersburgu dokonał urodzony w Kirgistanie Uzbek, w Sztokholmie obywatel Uzbekistanu. Idea dżihadu trafia tam na podatny grunt.
22-letni Akbarżon Dzaliłow, urodzony w Kirgistanie Uzbek, od kilku lat mieszkał w Moskwie i miał rosyjskie obywatelstwo. Według mediów utrzymywał kontakty z islamskimi radykałami, a w 2014 r. pojechał na pewien czas do Syrii, gdzie przeszedł szkolenie w obozach terrorystów z samozwańczego Państwa Islamskiego. W zeszłym tygodniu przeprowadził zamach na metro w Petersburgu, w którym zginęło 14 osób.
Kierowcą, który w piątek porwał w Sztokholmie ciężarówkę, a następnie wjechał nią w przypadkowych ludzi, był Rachmat Akiłow, 39-letni obywatel Uzbekistanu. Nie dostał w Szwecji azylu i powinien być deportowany. Jak ujawniła szwedzka policja, w zeszłym roku przesłuchiwano go w związku z podejrzeniami o sympatię do ekstremistów, a pod koniec lutego wydano nakaz jego deportacji i był poszukiwany.
W sobotę w Oslo zatrzymano 17-latka w związku z ładunkiem wybuchowym znalezionym w pobliżu jednej ze stacji metra. Norweskie władze podały jedynie, że ma on obywatelstwo rosyjskie, a jego rodzina przybyła do Norwegii w 2010 r. z zamiarem uzyskania azylu. Ale fakt, iż – według szefowej służb specjalnych – należał on do ekstremalnych islamistycznych kręgów w Norwegii, sugeruje, że nie jest etnicznym Rosjaninem, lecz jego rodzina pochodzi z któregoś z krajów Azji Centralnej.
To tylko przykłady z tego miesiąca. Sprawcą ataku w noc sylwestrową na klub Reyna w Stambule, w którym zginęło 39 osób, był 34-letni obywatel Uzbekistanu Abdulkadir Maszaripow. W przeszłości przechodził on szkolenie w Afganistanie i Pakistanie, a w chwili aresztowania ukrywał się w mieszkaniu przyjaciela z Kirgistanu. Zamachowcami, którzy w czerwcu zeszłego roku zaatakowali lotnisko w Stambule, zabijając 45 osób, byli Uzbek, Kirgiz i pochodzący z północnego Kaukazu obywatel Rosji.
Dżihadyzm zyskuje wpływy w Azji Centralnej. Po rozpadzie Związku Sowieckiego i uzyskaniu niepodległości przez Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan we wszystkich tych krajach nastąpiło odrodzenie praktyk religijnych, wcześniej rugowanych przez komunistyczne władze. I choć tamtejszy islam przeważnie jest bardziej liberalny obyczajowo, to równocześnie zyskują na popularności konserwatywne prądy przychodzące z leżących nieopodal Pakistanu czy Afganistanu. Warunki ku temu sprzyjają – autokratyczne rządy w połączeniu z ubóstwem i dużymi nierównościami społecznymi powodują, że część populacji wybiera emigrację zarobkową do Rosji lub ucieka w dżihad. Na dodatek to pierwsze rozwiązanie często prowadzi do drugiego, bo emigranci z Azji Centralnej traktowani są w Rosji z nieskrywaną pogardą i nierzadko pracują na czarno, więc stają się łatwym celem dla osób rekrutujących do radykalnych organizacji islamskich. W 145-milionowej Rosji mieszka nawet 7 mln imigrantów z Azji Centralnej. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) szacuje, że ok. 7 tys. obywateli państw byłego Związku Sowieckiego – w tym 2900 z paszportem rosyjskim – udało się do Syrii i Iraku, by zaciągnąć się do Państwa Islamskiego. – Nie docenia się skali zaangażowania osób z Azji Centralnej, które walczyły w szeregach Państwa Islamskiego w Syrii i które po rozpoczęciu przez Rosję nalotów półtora roku temu wyjechały do Afganistanu lub Turcji lub zostały wysłane do Europy – mówi dziennikowi „The Wall Street Journal” Jacob Zenn, analityk z Jamestown Foundation w Waszyngtonie.
Dla krajów europejskich zapobieganie radykalizacji imigrantów z Azji Centralnej i takim wydarzeniom jak to w Sztokholmie jest szczególnie trudne. Najlepsze rozeznanie w tym regionie mają służby wywiadowcze Rosji (z powodów historycznych) i Turcji (z powodu bliskości kulturowej – poza Tadżykistanem pozostałe kraje należą do tureckiej rodziny językowej). Ale Rosja z zasady niechętnie dzieli się jakimikolwiek danymi wywiadowczymi, a na dodatek jej relacje z Unią Europejską, podobnie jak i Turcji, są obecnie dość napięte.
Zresztą nawet przekazywanie danych nie rozwiązałoby wszystkich problemów. Akiłow był przecież przesłuchiwany w związku z domniemaną sympatią dla islamskich radykałów, a mimo to i mimo wydanego nakazu deportacji jego miejsce pobytu nie było znane. Nie był to odosobniony przypadek – w związku z rosnącą liczbą odrzucanych wniosków o azyl Szwecja nie nadąża z odsyłaniem osób, które go nie otrzymały. Według policji w pierwszych 10 miesiącach zeszłego roku nie można było ustalić miejsca pobytu prawie 70 proc. z ponad 6600 osób, które należało deportować.