Kandydat prawicy na prezydenta Francji Francois Fillon zapewnił w niedzielę na wiecu przedwyborczym w Paryżu, że przywróci potęgę Francji i że zapewni jej bezpieczeństwo i obronę.

Przed wejściem kandydata prawicy kolejni mówcy rozgrzewali zgromadzenie, wymieniając jego konkurentów wyborczych i wyliczając klęski, jakie przynieść mogą ich programy. Kończąc za każdym razem: "Jest tylko jeden kandydat, godny wyboru, Francois Fillon".

Halę niezbyt szczelnie wypełniali jego entuzjastyczni zwolennicy. Choć było stoisko „młodzież z Fillonem”, większość zgromadzonych była w wieku dojrzałym. Według sztabu Fillona, było ok. 25 tys. osób.

Głównym celem ataków byli prowadzący w sondażach: były minister gospodarki Emmanuel Macron, przedstawiany jako „spadkobierca" prezydenta Francois Hollande'a” i liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen, opisana jako „ruska babuszka która, jeśli się ją otworzy, to pod spodem znajdzie się Macrona”.

W przerywanym burzliwymi owacjami przemówieniu Fillon obiecał modernizację i przywrócenie należnego miejsca Francji, która jest „od tysiąca lat wśród czołowych narodów świata”.

Zapewnił, że nie chce „władzy dla władzy”, ale po to, by „móc postawić Francję na nogi”, przywrócić pełne zatrudnienie, uczynić z Francji "pierwszą potęgę Europy”. Obiecał, że dokona tego „w mniej niż 10 lat”.

W przedwyborczym ferworze kandydat prawicy obiecał wszystkim właściwie kategoriom pracowniczym, jak i pracodawcom, korzyści z jego reform ekonomicznych.

Zapewnił, że odbuduje autorytet państwa, i że nie będzie stref, ”do których policja i strażacy nie mają wstępu”.

„Przyjaciele, bądźmy dumni z bycia Francuzami” – krzyknął kandydat, a nieco później stwierdził, że „prawa gościnności nie są jednokierunkowe". "Imigracja bez integracji, bez asymilacji musi się skończyć” - oznajmił.

Od muzułmanów żyjących we Francji zażądał „jednoznacznego odrzucenia nierówności między kobietami i mężczyznami i (zaprzestania) banalizacji antysemityzmu”.

Kandydat obiecał, że będzie potrafił „chronić interesów gospodarczych”, zapewni pokój, „mieczem jeśli trzeba”, i że będzie prowadzić „wojnę przeciw totalitaryzmowi i islamskiemu".

Gwizdy rozległy się, gdy zapowiedział „obronę prawa Izraela do istnienia”, nieśmiałe brawa przywitały zapewnienie „poparcia dla państwa palestyńskiego”, burzliwa owacja obietnicę „obrony chrześcijan na Wschodzie”.

Mówiąc o Unii Europejskiej, Francois Fillon przedstawił się jako „suwerenista, który walczy o suwerenną Europę”. „Tylko ja mówię wam, że lepiej jest ratować Europę niż uciekać z niej” - przekonywał.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)