W wypowiedzi prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa wybrzmiały najważniejsze słabości rządów PiS. Chodziło mu, rzecz jasna, o sfinansowanie budowy Centralnego Portu Lotniczego. Bo mamy wielkie aspiracje, mamy ogromne nadzieje na współpracę i mamy wiarę – nieumocowaną w realu.

„Realizacja tak dużej inwestycji – słusznie tłumaczył Borys – wymaga bardzo profesjonalnego przygotowania”. Konieczna jest też: „Dobra koordynacja wielu instytucji – zarówno rządowych, jak i związanych z lotnictwem, jak narodowy przewoźnik LOT, porty lotnicze. (...) Wierzę, że jako Polska mamy zdolność do przeprowadzenia tego typu inwestycji. (...) Jest Europejski Bank Inwestycyjny, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, czy tym podobne. Jest oczywiście rynek komercyjny, banki, które mają w Polsce duży apetyt na finansowanie takich inwestycji”.
Tyle że brakuje nam dowodów, panie prezesie, że właśnie potrafimy zrobić to, w co pan wierzy. Zorganizowanie dobrego współdziałania tak wielu podmiotów europejskich, komercyjnych, rządowych oraz prywatnych nie jest naszym asem atutowym. Jeżeli nawet w PZU, gdzie bez zrozumiałych powodów dochodzi do roszad personalnych, mimo że wciąż rządzi ten sam szef PiS oraz ta sama premier, to dlaczego mamy wyobrażać sobie, że inwestycja za 30–35 mld zł podlegać będzie innym, profesjonalnym i apartyjnym regułom stabilnego zarządzania?
Rząd zapowiada twardy kurs wobec międzynarodowych firm, które traktują Polskę jako kraj drugiej ligi, i jednocześnie chce się uwikłać w skomplikowane przedsięwzięcie oparte na współpracy z międzynarodowymi koncernami. Panie prezesie Polskiego Funduszu Rozwoju, przedsięwzięcie prostsze w obsłudze, bo reformę edukacji cechuje konsultacja po łebkach, antagonizowanie rodziców, samorządowców i związkowców, pośpiech z elementami szkodnictwa, walka z ideą autonomii szkół, pomstowanie na opozycję i wstręt do szukania sojuszników.
Skąd czerpie pan swoją wiarę, że „My, jako Polska...”?