Brexit nie jest końcem wszystkiego, ale powinien być uważany za nowy początek - powiedział w piątek szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker w wystąpieniu na kongresie Europejskiej Partii Ludowej (EPL) w St. Julian's na Malcie.

"Brexit nie jest końcem wszystkiego. Musimy go uważać za nowy początek czegoś silniejszego, czegoś lepszego" - oświadczył Juncker. Dodał, że wielu ludzi chciałoby jednak, by Brexit był końcem UE.

"Chcieliby nawet tego ludzie na innych kontynentach. Nowy prezydent USA (Donald Trump) był nawet szczęśliwy, że nastąpi Brexit, i chciał, by inne kraje uczyniły to samo. Jeśli nadal będzie to robił, to zacznę promować niepodległość Ohio i Austin w Teksasie od Stanów Zjednoczonych Ameryki" - żartował Juncker.

Dodał, że jest podbudowany obrazami licznych demonstracji proeuropejskich z minionych dni, które odbyły się w wielu miejscach w UE. "Przynajmniej ludzie demonstrują poparcie dla czegoś" - mówił. Jego zdaniem należy prowadzić dialog z eurosceptykami. "Nie musimy rozmawiać z radykalnymi populistami, ale ludzie, którzy mają uzasadnione pytania o UE, zasługują na naszą odpowiedź i żeby brać ich obawy pod uwagę" - dodał.

"Czas, byśmy jako przekonani Europejczycy, wstali z kanapy i działali, bo w przeciwnym razie populiści szybciej osiągną swoje cele" - ocenił Juncker.

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk apelował zaś, by "rzucić wyzwanie populistom". "Kluczem do naszej przyszłości jest jedność i suwerenność Europy. W ostatnich latach Europejczyków od Londynu po Warszawę, od Aten po Helsinki przekonywano, by uwierzyli, że integrująca się Europa jest zagrożeniem dla suwerenności narodowej i państwowej, że UE, Bruksela żądają ograniczenia patriotyzmu, że integrując się w UE, musimy poświęcić naszą suwerenność, że tracimy kontrolę nad naszym losem, bo delegujemy część naszych kompetencji do Wspólnoty" - mówił Tusk.

Jak dodał, mieszkańcom UE wmawiano również, że wzmacniając wspólnotę europejską, osłabiamy wspólnotę narodową, oraz że "coraz trudniej pogodzić bycie Europejczykiem z byciem patriotą". "To był przewodni temat antyunijnych kampanii w Wielkiej Brytanii i wielu innych miejscach, właściwie w całej Europie. To pogląd, który jest zarówno głupi, jak i niebezpieczny. Naszą misją powinno być uświadomienie Europejczykom, że jest dokładnie na odwrót: że silna UE, zdolna budować suwerenne relacje ze światem, chronić swój katalog wartości i kulturę, bronić swoich granic zewnętrznych, jest najlepszą i być może jedyną gwarancją narodowej i państwowej suwerenności" - powiedział Tusk.

Jego zdaniem kryzys migracyjny, rosyjska agresja na Ukrainę czy wydarzenia w Turcji pokazały, że głosy o końcu historii, ostatecznym zwycięstwie liberalnej demokracji, pokoju i porządku międzynarodowego były "delikatnie mówiąc przesadzone". "Dla racjonalnych i odpowiedzialnych patriotów, którzy chcą utrzymać suwerenność i niepodległość swoich narodów i państw nie ma alternatywy wobec zjednoczonej i suwerennej Europy" - powiedział Tusk.

"Musimy rzucić wyzwanie populistom, powiedzieć głośno i jasno, że nacjonalizm i separatyzm, które zmierzają do osłabienia UE, są czymś przeciwnym do patriotyzmu. Ci, którzy biorą na cel europejską jedność, zagrażają także swoim własnym wspólnotom i osłabiają suwerenność swoich państw".

"Słowa takie, jak bezpieczeństwo, suwerenność, godność i duma, muszą powrócić do naszego politycznego słownika. Nie ma powodu, by w publicznej debacie ekstremiści i populiści mieli mieć monopol na te terminy" - dodał Tusk.

Jak podkreślił, należy przekonywać, że nie ma sprzeczności między liberalną demokracją a potrzebą porządku i bezpieczeństwa, a także pomiędzy zintegrowaną Europą a niepodległością jej państw i narodów. "Umiarkowanie, zdrowy rozsądek i racjonalizm polityczny nie są sprzeczne z siłą, odwagą i determinacją. Ludzie chcą władzy, która jest mądra, moralna i silna jednocześnie. To jest rola dla Europejskiej Partii Ludowej" - powiedział Tusk, zwracając się do uczestników kongresu na Malcie, który zakończy się w czwartek.