Do użycia siły popychają białoruskiego prezydenta dezinformatorzy w strukturach siłowych, przedstawiając mu fałszywy obraz sytuacji w kraju. Takie działanie jest na rękę Rosji, której zależy na destabilizacji Białorusi – uważa białoruski analityk Jury Caryk.

„Grupa +siłowików+ (ludzi ze struktur siłowych - PAP) dezinformuje władze kraju i popycha je ku błędnym działaniom, które prowadzą do gwałtownego osłabienia Białorusi i osłabienia jej bezpieczeństwa” – ocenia analityk białoruskiego Centrum Badań Strategicznych i Międzynarodowych w wywiadzie dla niezależnej gazety internetowej „Biełorusskije Nowosti”.

Chodzi m.in. o teorie o „ukraińskich źródłach” protestów społecznych na Białorusi, które mogą doprowadzić do powtórki z Majdanu, a także o tzw. finansowanych przez Zachód „bojówkach”, planujących zbrojne prowokacje na Białorusi. Były one w ostatnich tygodniach prezentowane przez białoruskie władze lub media państwowe i posłużyły jako pretekst do brutalnego potraktowania uczestników protestów z okazji Dnia Wolności 25 marca.

Zdaniem Caryka obie te teorie powstały w białoruskim Komitecie Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) i były promowane przez osoby wywodzące się z tej struktury. Zaznacza, że o „grupie siłowików” mówi umownie, bo jej członków nie da się jednoznacznie wskazać ani przypisać do wyłącznie jednej instytucji państwowej. Jego zdaniem mogą to być osoby w KGB i MSW, które mogą, ale nie muszą działać na zlecenie Rosji. Na pewno mają z nią zbieżne interesy – chcąc wzmocnić pozycję struktur siłowych, realizują jej scenariusz osłabienia Białorusi.

„Cała ta dezinformacja jest absolutnie jednoznaczna z punktu widzenia geopolityki i jest na rękę tylko Rosji” – ocenia ekspert.

„Niejako potwierdza wymyślony przez rosyjskich technologów politycznych i służby specjalne scenariusz o rzekomo nadciągającym na Białoruś Majdanie” – dodaje, przypominając, że rosyjska propaganda od 2015 r. aktywnie propagowała tę narrację w różnych „grupach docelowych”. „Teraz potwierdzają go jakoby wydarzenia w Mińsku i same białoruskie władze. I to bardzo szeroko otwiera Kremlowi drogę do jednostronnych działań wobec Białorusi” – stwierdza analityk.

Caryk twierdzi, że jego celem nie jest usprawiedliwianie białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenki, jednak jego zdaniem na skutek otrzymywania błędnych informacji żywi on „niebezpieczne iluzje”, że „z Moskwą można się porozumieć, osiągnąć kompromis i zredukować tę konfrontację, która narastała w ostatnich miesiącach”. Uważa, że „trzeba zaprzestać reform, żeby +uspokoić społeczeństwo+”, bo to planowana liberalizacja doprowadziła do protestów - dodaje ekspert. Jego zdaniem Łukaszenka może też nie być rzetelnie informowany o skali niezadowolenia społecznego.

„Można z jednej strony powiedzieć, że inicjatorzy dezinformacji po 25 marca wzięli jako zakładników białoruskie MSZ i osobiście (ministra) Uładzimira Makieja” – mówi Caryk, oceniając, że w ostatecznym rozrachunku to MSZ będzie rozliczany za powodzenie polityki normalizacji stosunków z Zachodem. „Jeśli uda się utrzymać pozytywne tendencje w relacjach, to +siłowicy+ potwierdzą, że mieli rację co do dopuszczalności brutalnych działań. Jeśli ten pozytyw zniknie, to winny będzie MSZ” – mówi Caryk. „Zakładnikiem” będzie nie tylko MSZ, ale całe państwo - uważa.

Zdaniem analityka jedynym krajem zainteresowanym osłabieniem Mińska jest Rosja, która już od ponad roku „kompleksowo wywiera na Białoruś presję gospodarczą, polityczną, informacyjną i wojskową”.

„Na pewno nie jest to Ukraina, dla której neutralność i stabilność Białorusi jest śmiertelnie ważna w warunkach faktycznej wojny z Rosją. Z pewnością nie jest to Polska, która na wszystkich frontach wspiera Białoruś i jej rolę jako dawcy regionalnego bezpieczeństwa, zajmuje jak najbardziej konstruktywne stanowisko. To nie Niemcy, zainteresowane utrzymaniem +powstrzymującej+ roli Białorusi wobec Rosji. I z pewnością nie USA, których teraz Białoruś nie interesuje” - wymienia.

Zdaniem Caryka Rosja dąży do zaburzenia równowagi strategicznej w regionie Europy Środkowej i Wschodniej na swoją korzyść, by stworzyć bezpośrednie i nieusuwalne zagrożenie dla krajów NATO (Polski, Litwy i Łotwy), a także dla Ukrainy.

„Taki krok uczyni obronę wschodniej flanki NATO zadaniem wymagającym ogromnych środków, ponad siły tej organizacji. To dałoby Rosji przewagę zarówno negocjacyjną, jak i (militarną–PAP) – w kontekście konfliktu zbrojnego z NATO” – argumentuje Caryk. Do realizacji tego celu konieczne jest „rozmieszczenie na Białorusi wojsk rosyjskich i osłabienie Białorusi jako państwa”, a także pogłębienie jej uzależnienia od Rosji. Dalsze działania Moskwy wobec Białorusi, jak przekonuje ekspert, będą polegać na „dążeniu do zepsucia jej relacji z Zachodem, podważaniu stabilności politycznej i gospodarczej, a także zwiększaniu rosyjskich wpływów w różnych dziedzinach”.