Amerykańskie wezwanie do zwiększenia wydatków obronnych w europejskich państwach NATO należy interpretować jako zapowiedź wsparcia dla państw, które wypełniają swoje zobowiązania. To dobre dla Polski – uważa szef MON Antoni Macierewicz.

Ministrowie obrony państw Sojuszu Północnoatlantyckiego zakończyli w czwartek dwudniowe spotkanie w kwaterze głównej NATO w Brukseli, pierwsze od zmiany administracji w Waszyngtonie.

Nowy szef Pentagonu James Mattis wezwał w środę sojuszników, by do końca roku zwiększyli swoje wydatki na obronność. Zagroził, że w przeciwnym wypadku Stany Zjednoczone "ograniczą swoje zaangażowanie". Rekomendowany przez NATO poziom wydatków obronnych to 2 proc. PKB. W 2014 roku sojusznicy zobowiązali się, że osiągną go w ciągu 10 lat. Jednym z pięciu państw Sojusz z wydatkami na tym poziomie jest Polska.

Zdaniem Macierewicza wypowiedź Mattisa "w sposób oczywisty potwierdza zobowiązania Stanów Zjednoczonych", które "nie są uzależnione od jakichkolwiek innych wydarzeń". "Partykularne rozstrzygnięcia czy decyzje można by wiązać z wypełnianiem przez poszczególne państwa swoich zobowiązań, ale do Polski to się nie odnosi, bo Polska wypełnia wszystkie zobowiązania wobec NATO, jakie zostały podjęte" – podkreślił w czwartek szef MON na zakończenie obrad.

"Nie widzę żadnych podstaw do jakiegokolwiek niepokoju. Myślę, że raczej należy te słowa interpretować dokładnie przeciwnie. Stany Zjednoczone będą tym bardziej wspierały te kraje, które będą realizowały swoje zobowiązania. To dobra zapowiedź dla Polski na przyszłość" – ocenił Macierewicz.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ocenił przesłanie Mattisa jako sprawiedliwe i stanowcze. Zaznaczył przy tym, że art. 5 traktatu północnoatlantyckiego, który mówi o wspólnej obronie członków NATO, nie zawiera żadnych warunków.

"Myślę więc, że teraz ważne jest, nie by spekulować, co się stanie, jeśli NATO nie będzie zdolne do wypełnienia zobowiązania do zwiększenia wydatków, lecz by skupić się na tym, jak wprowadzić to zobowiązanie w życie" – przekonywał w czwartek Stoltenberg.

Szef polskiego MON powiedział też, że z relacji poszczególnych ministrów obrony wynika, iż zostaną dotrzymane wszystkie terminy dotyczące rozmieszczenia na wschodniej flance – w Polsce, Estonii, Litwie i Łotwie – czterech wielonarodowych batalionowych grup bojowych. Jednocześnie zdecydowano, że Dowództwo Sił Połączonych (JFC) w Neapolu zostanie wzmocnione, by odgrywać większą rolę w przeciwdziałaniu terroryzmowi, zagrażającemu z południa.

"NATO potwierdziło swoją spójność, determinację, jednolitość działania, a Stany Zjednoczone swoje absolutne przekonanie o konieczności przeciwstawienia się jakiejkolwiek agresji zagrażającej pokojowi europejskiemu i bezpieczeństwu państw NATO" – powiedział Macierewicz.

W środę Macierewicz potwierdził, że żołnierze wielonarodowego batalionu przyjadą do Polski w kwietniu. Trzonem oddziału wystawią Stany Zjednoczone. Na szczycie NATO w lipcu 2016 roku zapowiedziano, że mniejsze pododdziały do batalionu przyślą Wielka Brytania i Rumunia. W lutym potwierdzono, że kolejny pododdział przyśle Chorwacja.

Macierewicz w czwartek rozmawiał z ministrem obrony tego państwa, ale poinformował dziennikarzy, że szczegóły w sprawie pododdziału, który przyjedzie do Polski, nie zostały jeszcze rozstrzygnięte przez rząd w Zagrzebiu. "To jest jeszcze przed nami. Jak mi oświadczono, w ciągu najbliższego miesiąca będziemy mieli precyzyjną decyzję" – powiedział szef MON.

Z Brukseli Rafał Lesiecki (PAP)