Poznańska policja poinformowała warszawski sąd, że Arkadiusz Ł. ps. Hoss, podejrzany ws. oszustw na wnuczka, nie stawia się na komisariacie. Taki obowiązek nałożył na niego sąd, nie stosując wobec mężczyzny aresztu. Z kolei obrona tłumaczy swojego klienta złym stanem zdrowia.

Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak poinformował w poniedziałek PAP, że Arkadiusz Ł. pierwszy i jedyny raz stawił się na jednym z poznańskich komisariatów w ramach dozoru policyjnego w minioną środę.

"Zgodnie z decyzją sądu, Arkadiusz Ł. powinien pojawiać się na komisariacie w poniedziałek, wtorek, środę, w piątek i sobotę. Mężczyzna rozpoczął dozór w środę, po czym nie przyszedł ani w piątek ani w sobotę. Nie otrzymaliśmy dotąd żadnych informacji w tej sprawie od adwokata Arkadiusza Ł." – powiedział PAP Borowiak.

Jak dodał, informacja dotycząca Arkadiusza Ł. została przesłana do warszawskiego sądu, który może zdecydować np. o zmianie zastosowanych wobec mężczyzny środków.

Pytany o niestawiennictwo Arkadiusz Ł. jego obrońca Aleksander Kowzan powiedział PAP, że to, iż jego klient nie stawia się na komisariacie jest efektem jego stanu zdrowia. "Już w sobotę skierowałem do komisariatu usprawiedliwienie, że nie stawia się ze względu na stan zdrowia. Jest do dyspozycji, tutaj na miejscu, tylko ma poważne problemy z sercem wynikające z choroby wieńcowej. Usprawiedliwienie jest potwierdzone przez lekarza" - powiedział.

Dodał, że kopie zwolnienia jeszcze poniedziałek złoży w Sądzie Rejonowym Warszawa-Mokotów. Sąd ten rozpatrywał wniosek warszawskiej prokuratury o aresztowanie mężczyzny, nie przychylił się do niego i orzekł wobec "Hossa" 300 tys. poręczenia majątkowego, dozór policji z obowiązkiem stawiennictwa pięć razy w tygodniu oraz zakaz opuszczania kraju, połączony z zatrzymaniem paszportu. Zażalenie prokuratury na tę decyzję zostanie rozpatrzone przez warszawski sąd okręgowy 16 lutego.

Mec. Arkadiusza Ł. skierował też do sądu zażalenie na zatrzymanie mężczyzny. Podkreślił w nim, że prokuratura i policja znały miejsce zamieszkania jego klienta, wiedziały o jego procesie toczącym się przez poznańskim sądem. Nie było więc - zdaniem mecenasa przesłanek - że podejrzany "nie stawi się na wezwanie w celu przeprowadzenia z jego udziałem czynności".

Obrońca Ł. zwrócił się także do Prokuratury Krajowej i warszawskiej prokuratury okręgowej ws. wypowiedzi śledczych dot. jego klienta. W jego opinii przekazane zostały informacje "rozmijające się z faktami". Sprecyzował, że chodzi o informacje jakoby przestępstwa zarzucone "Hossowi" miały być popełniane na terenie Polski. "Multiplikowanie nieprawdziwych informacji i celowe wprowadzanie w błąd narusza dobra osobiste mojego klienta i jednocześnie stanowi pomówienie w zakresie postępowania, które może poniżyć Arkadiusz Ł. w opinii publicznej" - zaznaczył.

Ł. jest, według śledczych, pomysłodawcą jednej z najpopularniejszych metod oszustw - "na wnuczka" i liderem jednej z największych i najprężniej działających w Polsce i z terenu Polski grup zajmujących się tym procederem. Jej członkowie mają na swoich kontach wielomilionowe wyłudzenia; średnio, przy jednorazowych oszustwach, były to kwoty sięgające 40-50 tys. euro.

"Hoss" usłyszał zarzuty popełnienia, w ramach zorganizowanej grupy przestępczej, czterech oszustw metodą "na wnuczka" na łączną kwotę ponad 1,4 mln zł. Prokuratura Krajowa informowała w ub. tygodniu, że dodatkowo jest on także podejrzany o szereg oszustw popełnionych metodą +na wnuczka+ na szkodę starszych osób zamieszkałych w Niemczech, Szwajcarii i Austrii, na łączną kwotę stanowiącą równowartość prawie 1,5 mln złotych.

Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie zdecydowało w ub. tygodniu, że zwróci się do rzecznika dyscyplinarnego o ustalenie, czy doszło do przewinienia dyscyplinarnego podczas rozpatrywania wniosku o tymczasowy areszt dla Arkadiusza Ł. Prokurator generalny-minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział w ub. tygodniu śledztwo ws. przekroczenia przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w sprawie "Hossa" terminu 24 godz., które ma sąd na ewentualne aresztowanie podejrzanego od chwili przekazania mu sprawy przez prokuraturę.(PAP)