Zdaniem analityków, dzisiejsze umocnienie się dolara w stosunku do złotego było związane z oczekiwaniem na pierwszą po wyborach konferencją Donalda Trumpa. Ok. 17.20 dolar kosztował 4,17 zł, euro - 4,37 zł, frank szwajcarski - 4,08 zł, a funt szterling - 5,04 zł.

"W trakcie środowej sesji obserwowaliśmy podbicie presji podażowej na wycenie złotego. Było to wynikiem umocnienia dolara amerykańskiego na szerokim rynku w oczekiwaniu na pierwsze od wyborów oficjalne wystąpienie Donalda Trumpa. Eurodolar zniżkował do okolic 1,048 dolara, co bezpośrednio przekładało się na podbicie notowań USD/PLN do 4,18 zł wobec porannych 4,1450 zł. Analogiczne ruchy obserwowaliśmy na większości zestawień walut rynków wschodzących, gdzie najmocniej traciły turecka lira oraz meksykańskie peso" - napisał w komentarzu Konrad Ryczko z DM BOŚ.

Analityk DM mBanku Rafał Sadoch zauważył, że wobec euro polska waluta pozostawała jednak stabilna, a notowania EURPLN stabilizowały się w okolicy 4.37 zł.

"Po południu obraz ten może się jednak zmienić, gdyż po godzinie 17:00 najprawdopodobniej poznamy szczegółowe plany nowej amerykańskiej administracji na pierwsze dni rządów. Jeśli Donald Trump duży nacisk położy na kwestię renegocjacji umów handlowych, co może uderzyć w gospodarki wschodzące, będzie prowadzić to do osłabienia walut tych krajów, a w tym złotego. W tym scenariuszu należy spodziewać się szybkiego powrotu notowań USDPLN powyżej 4.20 zł i osłabienia złotego również wobec euro" - dodał Sadoch.

Sadoch przypomniał, że z punktu widzenia piątkowych rewizji ratingów przez agencję Fitch oraz Moody`s pojawiły się sygnały, że mogą one być pozytywne dla złotego i sprowadzić notowania EURPLN w kierunku 4.30 zł. "Jak wynika z dzisiejszej depeszy PAP, agencja Moody`s, która we wrześniu odstąpiła od ogłoszenia rewizji polskiego ratingu i wydaje się, że ryzyko cięcia oceny wiarygodności kredytowej jest większe z jej strony, zakomunikowała, iż spodziewa się utrzymania solidnego popytu na polski dług, co zwiększa szanse pozostawienia ratingu na niezmienionym poziomie" - skomentował.

"Lokalnie obyło się bez większych niespodzianek ze strony RPP, która utrzymała stopy na niezmienionych poziomach (scenariusz ten najprawdopodobniej utrzymany zostanie aż do I kwartału 2018 r.). W komunikacie po posiedzeniu, RPP odniosła się do ostatniego podbicia indeksu cen konsumpcyjnych wskazując, iż za wzrost cen odpowiadają głównie ceny surowców i czynniki poza wpływem krajowej polityki monetarnej" - napisał w komentarzu Ryczko.(PAP)