W wywiadzie radiowym zapytano Jarosława Kaczyńskiego, dlaczego PiS nie zgodzi się na powtórne głosowanie nad ustawami przyjętymi przez koalicję w Sali Kolumnowej w Sejmie. Odpowiedział, że dlatego, że PiS nie dopuści do sytuacji, w której rządziłaby mniejszość. Stawiając sprawę w ten sposób Kaczyński daje wyraz albo swojej niewiedzy, albo cynizmu.

Trudno mi uwierzyć, że to z niewiedzy. Bo nawet jeśli na studiach prawa w Polsce Ludowej nie uczono ustrojów konstytucyjnych państw burżuazyjnych, to zakładam, że Kaczyński jako zawodowy polityk zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda sprawowanie władzy w ustroju demokratycznym.

Dla świadomego obywatela te kwestie są zazwyczaj banalnie proste, ale czasami wprawny manipulator potrafi wykorzystać moment braku skupienia, zmęczenia i odnieść sukces.

Dopuszczenie do powtórnego głosowania nie sprawiłoby, że rządziłaby mniejszość – z jednego trywialnego powodu: rządzi rząd i prezydent, a nie Sejm. Sejm jest władzą ustawodawczą, czyli jego zadaniem jest stanowienie prawa. Natomiast zadaniem rządu, który sprawuje władzę wykonawczą, jest wykonywanie tego prawa, czyli rządzenie. Rząd tworzy zwycięska partia (czyli większość) i w związku z tym nie ma w nim miejsca na racje mniejszości. Nikt nie liczy głosów PO, Nowoczesnej, Kukiz ’15, PSL, żeby zdecydować o sposobie funkcjonowania administracji rządowej (np. Ministerstwa Zdrowia). O sposobie sprawowania władzy wykonawczej w ramach aktualnego prawa decyduje bowiem arbitralnie rząd – Rada Ministrów i jej Prezes, czyli premier.

Natomiast do Sejmu wchodzą wszystkie komitety wyborcze, które przekroczyły próg wyborczy i to decyduje o innym niż w przypadku rządu charakterze sprawowania władzy przez ten organ. A zatem Sejm głosuje nie dla zabawy, tylko dlatego, że prawo głosu – zarówno w sensie dosłownym, jak i w rozumieniu aktu głosowania – mają w nim wszyscy posłowie. To z kolei oznacza, że co do zasady możliwe są różne scenariusze wyników głosowań, niekoniecznie projekt większości zostaje przyjęty. Czasem jest dyscyplina partyjna, czasem jej nie ma, czasem ktoś się zbuntuje, czasem ktoś nie dojedzie na głosowanie. Oczywiście zazwyczaj partia, która ma większość w Sejmie i która tworzy rząd głosuje jednomyślnie albo prawie jednomyślnie, ale w sytuacjach, kiedy większość jest minimalna albo przedmiot głosowania kontrowersyjny, różnie bywało, bywa i będzie bywało.

Wniosek jest więc bardzo prosty: skoro w Sejmie się nie rządzi, nie ma możliwości, by dopuszczenie do powtórnego głosowania sprawiło, że z głowy Kaczyńskiego spadnie korona. Przeciwnie, to traktowanie Sejmu (i nie tylko) jako przedłużenia rządu może skończyć się jej utratą.

dr Paweł Nowakowski - politolog i historyk