Światowe Dni Młodzieży mają służyć umacnianiu wiary młodych katolików i budowaniu nowej, silnej, współczesnej tożsamości; mają też być znakiem dla ludzi poszukujących - powiedział PAP redaktor naczelny kwartalnika "WIĘŹ" Zbigniew Nosowski.

Światowe Dni Młodzieży już po raz drugi odbędą się w Polsce. Pierwsze było na Jasnej Górze w Częstochowie w 1991 roku. Czy należy to odczytywać jako szczególne wyróżnienie dla Kościoła w Polsce?

Zbigniew Nosowski: Od tego wydarzenia minęło już całe pokolenie. Uczestnikami ŚDM w Krakowie mogą już być dzieci uczestników ŚDM w Częstochowie. Nie odczytywałbym faktu, że po raz drugi to wydarzenie odbywa się w Polsce, jako akt wyróżnienia naszego kraju, tylko jako akt szczególnego zobowiązania Polski. Tak duże spotkanie ze względów organizacyjnych i logistycznych najwygodniej jest organizować w krajach, które mają dużą społeczność katolicką, zdolną przyjąć setki tysięcy młodzieży z innych krajów. Jeżeli chlubimy się swoim katolicyzmem, to możemy spróbować takie ważne wydarzenie dobrze wykorzystać, zwłaszcza, że zostało ono zainicjonowane przez naszego rodaka.

Co jest główną ideą Światowych Dni Młodzieży?

Z.N.: Światowe Dni Młodzieży są świetnym wynalazkiem Jana Pawła II; odkrył on młodzież dla Kościoła. Wcześniej - chociaż brzmi to bardzo dziwnie - Kościół nie traktował młodzieży jako specyficznej grupy, której należy się specjalne duszpasterstwo, lecz jako okres przejściowy między dzieciństwem a dorosłością. Ks. Karol Wojtyła - jako biskup krakowski, a wcześniej duszpasterz akademicki w PRL - zorientował się, jak ważną sprawą jest troska o młodzież i zdefiniował młodość jako czas dokonywania najważniejszych wyborów życiowych.

Kiedy został papieżem, łatwo przyciągał zainteresowanie osób szukających Boga. Zaproponował więc światowe spotkanie młodych ludzi, którzy podzielają tę samą wiarę i mają wspólne wartości, punkty odniesienia, ale mogą się czuć we współczesnym świecie zagubieni czy samotni. Ustanawiając Światowe Dni Młodzieży, Jan Paweł II wychodził z założenia, że spotkanie młodych w tak dużej wspólnocie może ich umocnić i budować nową, silną, współczesną tożsamość młodych katolików. A jednocześnie może to być znakiem dla poszukujących, dla osób, które nie są z Kościołem związani.

Czego należy się spodziewać i co należy zrobić, by tegoroczne Światowe Dni Młodzieży nie stały się jednorazowym wyrazem entuzjazmu z powodu spotkania z papieżem Franciszkiem?

Z.N.: ŚDM będą odbywać się w momencie dość szczególnym dla Kościoła w Polsce, są to też pierwsze ŚDM zaplanowane w całości za pontyfikatu Franciszka. W poprzednich ŚDM, w Rio de Janeiro, obecny papież uczestniczył, ale były one przygotowane jeszcze za pontyfikatu papieża Benedykta XVI. Te będą już w pełni "franciszkowe". Będzie to więc okazja, by doświadczyć tego, co media na świecie nazywają "efektem Franciszka", by zobaczyć reakcję młodzieży na spotkanie z tym papieżem, zobaczyć, jak on wskazuje im wszystkim Jezusa. Franciszek pod względem bezpośredniej komunikacji z ludźmi w dużej mierze przypomina zresztą Jana Pawła II.

Sądzę, że ŚDM będą też dla Kościoła powszechnego szansą wsparcia nurtu proponowanego przez Franciszka, który on nazywa "nawróceniem pastoralnym". O to właśnie chodzi w nawróceniu pastoralnym. Nie można wszystkiego przyjmować takim, jakim jest, bo to oznacza cofanie się. Wszyscy nieustannie potrzebujemy nawrócenia.

Dla Kościoła w Polsce jest to czas dość trudny, bo po śmierci Jana Pawła II procesy sekularyzacyjne przyspieszyły, a Kościół ma złą prasę. Stąd też może to być okazja do pokazania zupełnie innej twarzy Kościoła, ale musi ona być dobrze wykorzystana.