Egipska filia Państwa Islamskiego przyznała się do ostrzelania rakietami terenu Izraela. Wczoraj na południowy region Izraela spadły trzy rakiety, ale nie wyrządziły nikomu krzywdy. Był to pierwszy tego typu atak, którego miała dokonać grupa sprzymierzona z radykalnymi islamistami.

W opublikowanym w internecie oświadczeniu grupa Półwysep Synaju przyznała się do wystrzelenia rakiet w kierunku Izraela. Według islamistów, miał to być odwet za wspieranie przez Izrael egipskiej armii, z którą radykałowie walczą obecnie na Synaju.

Grupa Półwysep Synaju sprzymierzona jest z Państwem Islamskim. To właśnie to ugrupowanie dokonało w środę zmasowanego ataku na kilka posterunków egipskich sił bezpieczeństwa. W starciach zginęło 17 żołnierzy i ponad stu rebeliantów. Wcześniej fanatycy grozili, że przejmą władzę w palestyńskiej Strefie Gazy pomiędzy Egiptem i Izraelem, a w przyszłości "zlikwidują państwo żydowskie". Eksperci uważają jednak te groźby za nierealne.

Egipski półwysep Synaj to jedno z najbardziej niespokojnych miejsc w regionie. Po zmianie władzy w Kairze przed dwoma laty nasiliły się tam ataki islamistów, a od tego czasu w starciach zginęło już 600 egipskich policjantów i żołnierzy.

Dzisiaj z niezapowiedzianą wizytą na Synaj przyjechał prezydent Egiptu Abdel Fatah al-Sisi. Jak informuje jego kancelaria, ma on tam dokonać przeglądu wojsk.