Barack Obama zapewnia amerykańskich żołnierzy, że żaden z nich nie zostanie wysłany do bezpośredniej walki z Państwem Islamskim. Amerykański prezydent spotkał się z najwyższymi dowódcami swojej armii w bazie lotniczej w Tampie na Florydzie.

Gospodarz Białego Domu podkreślił, że Waszyngton jest gotów pomagać w walce z sunnickimi radykałami na północy Iraku, ale to do rządu w Bagdadzie należy oczekiwać największych poświęceń: "Amerykańskie siły rozmieszczone w Iraku nie wezmą udziału w walkach, będą wspierać siły irackie w ich działaniach na rzecz obrony swojego kraju." - mówił Obama.

Prezydent USA przypomniał, że coraz więcej krajów zgłasza akces do budowanej przez niego koalicji przeciwko terrorystom z Państwa Islamskiego. "Do tej pory ponad 40 krajów zaoferowało swoją pomoc w działaniach przeciwko Państwu Islamskiemu. Niektóre kraje będą współpracować w działaniach lotniczych. Francja i Wielka Brytania już latają z nami nad Irakiem, a inne kraje zapowiadają przyłączenie się do tych działań. Inne państwa oferują pomoc w walce na ziemi - Arabia Saudyjska szkoli i wyposaża syryjską opozycję. " - mówił Barack Obama.

Państwo Islamskie zajmuje obecnie tereny północnej Syrii i zachodniego Iraku. Zagraża zarówno wspieranemu przez USA rządowi w Bagdadzie, jak i zwalczanemu przez Waszyngton reżimowi w Damaszku.