Nawet 2 mln zł łapówek wziął były szef Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. Urzędnik w zamian za nie ustawił przetarg, który wygrała firma NetLine. Przez kontrolowane przez niego konta przepłynęło w sumie kilkanaście milionów – podejrzewają CBA i prokuratura.
Ta sama firma w niejasnych okolicznościach zdobywała inne intratne zamówienia, dzięki którym przez ostatnie cztery lata jej obrót wzrósł trzydziestokrotnie – wynika z ustaleń „DGP”.
Z danych dostępnych na stronach internetowych NetLine’u wynika, że ta wrocławska firma przez ostatnie cztery lata dokonała nieprawdopodobnego skoku. Powstała w 1998 r. Jeszcze w 2006 r. jej obroty wynosiły 4,1 mln zł, by w 2010 r. sięgnąć 107 mln zł. CBA i prokuratura podejrzewają, że umożliwiły to kontrakty uzyskane dzięki łapówkom płaconym policjantom, urzędnikom MSWiA i politykom.
– To rozwojowa sprawa, sprawdzamy wiele wątków – tłumaczą zgodnie nadzorujący śledztwo szef CBA Paweł Wojtunik i zastępca prokuratora apelacyjnego w Warszawie Waldemar Tyl.
W miniony piątek sąd aresztował na trzy miesiące byłego szefa CPI MSWiA Andrzeja M., jego żonę i wiceprezesa NetLine’u Janusza J. Urzędnik usłyszał zarzut przyjęcia łapówki w wysokości 200 tys. zł i wyprania tej kwoty, ale suma ta w akcie oskarżenia może urosnąć do 2 mln zł. Śledczy znaleźli dowody, że przez kontrolowane przez niego konta przepłynęły większe sumy – nawet kilkanaście milionów.
Dlatego jego zatrzymanie i aresztowanie zelektryzowało polską branżę teleinformatyczną, służby specjalne i świat polityczny. – Stał na średnim szczeblu władzy. Nie miał jej tyle, by samodzielnie decydować o tak strategicznych zamówieniach. Był ledwie ogniwem łańcucha – mówi nam menedżer jednej z największych firm w tej branży.
NetLine zasłynął też wygraniem w dziwnych okolicznościach innego przetargu – na zbudowanie dla policji aplikacji Elektroniczny Moduł Procesowy. Dzięki niej policjanci, prowadząc śledztwa, nie wypełniają tysięcy stron papierowych akt, ale prowadzą je w plikach komputerowych. Nad tym innowacyjnym pomysłem najpierw przez dwa lata pracował zespół złożony z funkcjonariuszy policji i resortowych informatyków. Nagle – decyzją kierownictwa policji – zespół został rozwiązany, a CPI MSWiA pod kierownictwem Andrzeja M. ogłosiło przetarg na wykonanie... Elektronicznego Modułu Procesowego. – Prezentacjom startujących firm przyglądali się policjanci, którzy pracowali nad EMP. Byli w szoku, gdyż menedżer z NetLine’u pokazał jako produkt swojej firmy efekty ich dwuletniej pracy – ujawnia nam oficer Komendy Głównej Policji.
Funkcjonariusze poinformowali o podejrzeniach komendanta głównego policji Andrzeja Matejuka. Ten jednak nie przekazał zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury. Polecił zbadać sprawę wewnętrznej kontroli – i dopiero po upływie miesięcy trafiła ona do prokuratury. NetLine w tym czasie wygrał przetarg. Co więcej, firma została partnerem komercyjnym Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, która zdobyła europejski grant na rozwój EMP.
– Jeśli były jakieś nieprawidłowości, wyjaśni je prokuratura. Zostałem poinformowany, że nie mieliśmy wystarczających podstaw, by unieważnić ten przetarg – tłumaczył były wiceminister MSWiA Witold Drożdż, przed dwoma laty nadzorujący informatyzację. On sam odszedł z resortu, gdy w fotelu ministra Grzegorza Schetynę zastąpił Jerzy Miller. Dziś w ramach PGE nadzoruje przygotowania do budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Co ciekawe, od zlecenia audytu kosztujących miliardy projektów informatycznych zaczął swoje urzędowanie Jerzy Miller. Gdy ujawniliśmy ten fakt na łamach „DGP”, politycy komentowali, że chodzi o szukanie haków na Schetynę.
– Nie będziemy komentować tej sprawy – usłyszeliśmy w NetLinie. Jednak przed dwoma laty aresztowany dziś wiceprezes firmy tłumaczył „DGP”, że podejrzenia to efekt działań konkurencji, która przegrała walkę o zamówienie.
– Informatyzacja administracji przed pięciu laty trafiła do resortu spraw wewnętrznych i stała się polem rywalizacji biznesu, służb specjalnych i polityki. Te projekty to morze gotówki – komentuje znający branżę ekspert.
W zgodnej ocenie naszych rozmówców Andrzej M. i Janusz J. usłyszeli już od śledczych propozycje współpracy. Jeśli je przyjmą, do aresztu może trafić wielu kluczowych urzędników i polityków. – Wiemy, że w policji, ABW i kilku innych instytucjach nie bez przyczyny wybuchła panika. Nikt nie wie, po kogo przyjdziemy następnego – usłyszeliśmy wczoraj w CBA.
– Niech skorumpowani i korumpujący zgłaszają się do nas sami. Mają wtedy szansę skorzystać z prawa przewidującego łagodniejsze traktowanie – apeluje prokurator Waldemar Tyl.
W policji i ABW nie bez przyczyny wybuchła panika.