Od balonów po plastikowe miecze świetlne, trwa inwazja tandety na stoiska przy nekropoliach - alarmuje "Rzeczpospolita".

Coraz trudniej odróżnić Wszystkich Świętych od zwykłego jarmarku odpustowego. Przed cmentarnymi bramami kwiaty i znicze od dawna ustępują miejsca straganom z przekąskami i słodyczami. Pojawiają się także kupcy oferujący plastikową i elektroniczną tandetę. Są tu i mrugające różnokolorowymi światełkami królicze uszy, i zabawkowe miecze świetlne.

Sprzedawcy wiedzą, co robią, bo na początku listopada obecność na cmentarzu planuje aż 92 proc. dorosłych Polaków. Tak wynika z badań "Rodzina - Religia - Społeczeństwo" przeprowadzonych w 2009 r. przez ks. Sławomira Zarębę, socjologa religii z UKSW. "Są to zarówno osoby mające bliski związek z wiarą, jak i osoby obojętne religijnie oraz niewierzący" - podkreśla ks. Zaręba.

Nie wszystkim odpustowa atmosfera się podoba. "Wielokrotnie przy cmentarzu ktoś próbował sprzedać mi watę cukrową. Uważam, że to jakaś pomyłka. Popcorn i wata cukrowa to asortyment na imprezy, a 1 listopada jest dniem zadumy" - podkreśla pan Zdzisław z Gdańska, właściciel małej firmy.

Ks. Zaręba ocenia: "Kiedyś na odpustach sprzedawano wyłącznie artykuły o charakterze religijnym. Sprzedawcy stwierdzili jednak, że skoro udaje się sprzedać dewocjonalia, to warto spróbować też z innymi artykułami. Kto chce, kupi watę cukrową, a kto nie, przejdzie obok. Handel towarzyszy temu świętu, ale go nie zakłóca".