większej pomocy dla rodzin wielodzietnych, wydłużeniu urlopu tacierzyńskiego i zmianach w znieczulaniu porodów - mówił premier Donald Tusk, który odwiedził szkołę rodzenia w Skarżysku-Kamiennej. "Życie z dziećmi nie powinno być w Polsce cięższe niż bez dzieci" - deklarował.

Tusk tłumaczył we wtorek, że odwiedził szkołę rodzenia nie dlatego, że czuje się w tej dziedzinie "szczególnym fachowcem", ale dlatego, że to najlepsze miejsce, żeby porozmawiać o tym, co jeszcze można zrobić w Polsce, żeby w efekcie było więcej dzieci.

Premier zaznaczył, że ci, którzy przygotowują się do rodzicielstwa, powinni mieć pewność, że "posiadanie dziecka, a w dalszej przyszłości dzieci, nie jest udręką". "Bóle porodowe nie powinny być znakiem tego, co będzie się działo później. Życie z dziećmi nie powinno być w Polsce życiem cięższym niż bez dzieci" - mówił.

"Nie chcemy przesadzać, kiedy mówimy dzisiaj, że dobrze byłoby powrócić do takiego modelu: co najmniej 2+2. Dzisiaj wiemy, że utrzymać poziom 2+2, który wcale nie wystarczy, aby przybywało Polaków, ale przynajmniej nie będzie ubywało, tak jak w tej chwili (...) to jest absolutne minimum" - ocenił Tusk.

Jak dodał, jego ugrupowanie chce poprzez "zwiększenie ulgi prorodzinnej dla trzeciego i każdego kolejnego dziecka promować ten odważniejszy trochę model rodziny, czyli 2+3, 2+4, 2+5".

Tusk ocenił, że bardzo dobrze sprawdza się urlop tacierzyński. "I to też chyba może być zachęta, kiedy kobieta będzie wiedziała, że istnieje wybór inny, niż ten najbardziej tradycyjny - kiedy np. praca kobiety jest atrakcyjniejsza z punktu widzenia rodziny niż praca mężczyzny" - dodał.

Pan Sławek, przyszły ojciec, dopytywał o miejsca w żłobkach

Szef rządu opowiedział się też za zwiększeniem środków potrzebnych do tego, by rodzenie "nie napawało lękiem".

"Była taka długa debata co zrobić, żeby dużo łatwiej dostępne było znieczulenie. Mieliśmy problem z tym, że znieczulenie było wykonywane wyłącznie przez anestezjologów. Anestezjologów nie jest tak dużo, to powodowało korowody. Jest przygotowany nowy standard, który byłby także finansowany przez NFZ - on wejdzie w życie lada dzień - żeby siostry przełożone mogły zastępować w tym działaniu anestezjologa, co powinno uczynić tę procedurę bez porównania bardziej dostępną" - tłumaczył Tusk.

Na spotkaniu w szkole rodzenia ordynator oddziału położniczego apelował o "lepsze wycenienie procedur związanych z porodami". "Obecnie NFZ za porody (...) płaci szpitalowi 1,6 tys. złotych, a koszt porodu to jest 5 tys." - przekonywał. Dlatego - jak mówił - szpitale "uciekają" od porodów, "bo porody nie przynoszą finansowej korzyści, a generują straty".

Pan Sławek, przyszły ojciec, dopytywał o miejsca w żłobkach. Jak podkreślał, część mam chce być aktywna zawodowo. "Na razie borykamy się z problemami przedszkoli" - odpowiedział mu szef rządu. Jak przypomniał, zapowiedział już częściową subwencję oświatową dla przedszkoli.

"Przywiązuję dużą wagę do projektu budowy sieci "świetlików", które miałyby mieć różne funkcje - żłobkowe, rehabilitacyjne dla starszych osób, świetlicowe" - dodał Tusk. "Zakładamy, że przez najbliższe cztery lata grubo ponad miliard złotych wydamy na "świetliki". Wiele z nich powinno mieć funkcje żłobkowe" - podkreślił.

Dopytywany był również o refundację zapłodnienia in vitro. Szef rządu zwrócił uwagę, że część opinii publicznej chce zabronić tej metody i "oni też mają swoje argumenty". "Nawet jeśli metoda in vitro może budzić wątpliwości o charakterze etycznym, genetycznym, co do przyszłości ludzkości, to trzeba trzymać standard przyzwoitości i zdrowego rozsądku i by metoda in vitro nie stała się wstępem do jakiejś oszalałej eugeniki czy inżynierii genetycznej" - powiedział Tusk. Ale - zaznaczył - "górę bierze przekonanie, że równie nieludzkie byłoby zabieranie szansy na posiadanie dzieci, poprzez zakazanie tej metody".

"Może samo becikowe nie wpływa na decyzję o tym, żeby mieć dziecko, ale uspokaja"

Jak mówił, jeśli metoda in vitro miałaby być refundowana, oznaczałoby to ograniczenie dostępu do niej. "Zanim zdecydujemy się na tę procedurę, płacenie za nią oznacza ograniczenie dostępu" - uważa Tusk.

Rozmowa dotyczyła także edukacji zdrowotnej. Premier powiedział, że ze względu na to, iż najwięcej pomocy medycznej potrzebują osoby starsze, przygotowywany jest projekt, by na uniwersytetach trzeciego wieku wprowadzić powszechne warsztaty zdrowotne. "Miałyby charakter edukacyjny z elementami rehabilitacji, jak korzystać przez internet z wiedzy medycznej i rozmowy terapeutycznej" - wyjaśnił premier.

Jego zdaniem, edukacja zdrowotna powinna być "elementem nauczania ustawicznego". "Lekarze więcej zarabiają, kiedy ludzie są zdrowsi" - dodał.

Zapewniał też, że rząd nie zamierza likwidować becikowego. "Może samo becikowe nie wpływa na decyzję o tym, żeby mieć dziecko, ale uspokaja" - dodał. Podkreślał, że byłby ostatnim, który chciałby "majstrować" przy świadczeniach, które "wspomagają dzietność".

Premier, który kontynuuje swój objazd po Polsce odwiedza we wtorek Świętokrzyskie.