Coraz mniej laboratoriów wydaje certyfikaty na eksport warzyw i owoców do Rosji. Zastępuje je stowarzyszenie z Podlasia, powiązane z Rosjanami. Eksporterzy skarżą się na monopolizację rynku. Sprawę bada UOKiK.

Eksporterzy owoców i warzyw twierdzą, że zmuszani są do występowania o droższe prywatne certyfikaty bezpieczeństwa dla ich produktów, wystawiane przez Polskie Stowarzyszenie Producentów i Eksporterów Owoców i Warzyw (PSPE) z miejscowości Kolonia Dobryń na Podlasiu. Jest ono związane z rosyjskim nadzorem fitosanitarnym. Tylko z ważnym certyfikatem możliwy jest legalny wywóz warzyw do Rosji.

W porozumieniu z Rosją?

Producenci oraz eksporterzy zrzeszeni w stowarzyszeniu Unia Owocowa zarzucają PSPE, że dąży do wyłączności na przyznawanie certyfikatów na warzywa i owoce, które na tej podstawie mogą być eksportowane do Rosji. Ich zdaniem robi to w porozumieniu z władzami rosyjskimi, którym zależy na wzmocnieniu rodzimego rynku kosztem polskich eksporterów.

Jak wynika z naszych ustaleń, sprawą kilka dni temu zainteresował się UOKiK. – 11 lipca UOKiK wszczął postępowanie wyjaśniające mające na celu badanie rynku certyfikacji owoców i warzyw eksportowanych przez krajowych producentów – potwierdza Maciej Chmielowski z urzędu. Dodaje, że postępowanie prowadzone jest w sprawie i nie jest na razie skierowane przeciwko konkretnym przedsiębiorcom.

Przedmiotem sporu są tzw. akty przedwstępnej kontroli, jakie PSPE dzięki porozumieniu z rosyjskim Rossehoznadzorem (Federalną Służbą Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego) wydaje każdej partii towaru. Kosztują one ok. 300 euro, podczas gdy oficjalne świadectwa wydawane przez laboratoria kosztują 600 – 800 zł. Te prywatne dokumenty wydawane są równolegle właśnie do świadectw bezpieczeństwa, które państwa UE oficjalnie uzgodniły z Rosją w memorandum z 2008 r. dotyczącym bezpieczeństwa produktów roślinnych.

– Dokumenty wydawane przez PSPE naruszają postanowienia memorandum. Eksporterzy, którzy są zmuszeni do ich kupowania, ponoszą realne straty, szacowane na 20 gr od każdego wyeksportowanego kilograma owoców – mówi Robert Monarski, prezes Unii Owocowej.

Za mało laboratoriów

W jaki sposób eksporterzy są zmuszani do korzystania z usług PSPE? Zdaniem Monarskiego PSPE przyczynia się do zamykania kolejnych laboratoriów mogących przeprowadzać badania warzyw i owoców przeznaczonych na eksport. O tym, które mogą to robić, decydują Rosjanie. Wszystko dzieje się po to, by jak najbardziej zacieśnić kanał dystrybucji. Z dotychczasowych ośmiu akredytowanych laboratoriów obecnie funkcjonuje tylko pięć – trzy państwowe i dwa prywatne.

Zarzuty odpiera Dariusz Muszyński, prezes PSPE. – W Polsce działają laboratoria państwowe i prywatne. My działamy od 2,5 roku i w listopadzie uruchomimy własne laboratorium. Zamawiamy najwięcej badań laboratoryjnych w Polsce, ale nie ma mowy o monopolu. Do tej pory nikt nie miał zastrzeżeń do naszej działalności – mówi Muszyński. Twierdzi również, że producenci zrzeszeni w Unii Owocowej sami narażają się Rosji, np. fałszując certyfikaty i tym samym przyczyniają się do skreślania akredytowanych laboratoriów z listy.

– Laboratorium w Poznaniu ostatnie badania jabłek zrobiło w czerwcu 2010 r., tylko że zbiory jabłek są we wrześniu. Trudno się więc dziwić, że cofnięto akredytację – przekonuje Muszyński. W rozmowie z „DGP” zapewnia, że jest już szykowany pozew sądowy przeciwko przedstawicielom Unii Owocowej.

Zdaniem ekspertów konflikt jest dowodem na to, że polscy producenci owoców i warzyw zaczęli ostrą walkę o wpływy na coraz większym rynku eksportowym. Wartość eksportu samych owoców na rynki Wspólnoty Niepodległych Państw (znaczna większość trafia do Rosji) przekracza 250 mln euro. – Kto wygra rynek wschodni, będzie miał zagwarantowany ciągły przepływ towarów – uważa Tomasz Smoleński z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.